Krzysztof Ścierański to nestor i wirtuoz gitary basowej jazz i fusion, dla grających na tym instrumencie wzór do naśladowania i nieustające źródło inspiracji. W tym roku muzyk obchodzi siedemdziesiąte urodziny, co stało się okazją do zorganizowania specjalnych koncertów. W niedzielę 22 września 2024 pan Krzysztof był gospodarzem i bohaterem wieczoru w krakowskim klubie Studio.
Kraków to rodzinne miasto artysty, a kto bywał na jego koncertach ten wie, że Krzysztof Ścierański podchodzi do wszystkiego z dystansem i poczuciem humoru, więc „koncertowa siedemdziesiątka” na pewno nie była powodem do urządzania akademii „ku czci”. Choć w sumie pięknie by było na przykład, gdyby Teatr Stu powrócił do cyklu urządzanych u siebie benefisów i usadził naszego wybitnego basistę na teatralnym tronie. Ale tu pompy i napuszenia nie było, a wprost przeciwnie – Kraków to rodzinne miasto Ścierańskiego, więc muzyk witał przy wejściu znajomych oraz widzów częstując słodyczami z futerału na skrzypce, a nad wszystkim czuwała jego żona Lidia, a w kuluarach krążył syn Marcin – szerszej publiczności znany w gry w zespole Kwiat Jabłoni, ale od pewnego czasu pełniący również zaszczytną rolę perkusisty w legendarnym jazzrockowym Laboratorium. Oczywiście Marcin parę razy tego wieczoru zasiadł za zestawem perkusyjnym, ale poza tym jedynym łącznikiem ze znakomitą grupą, w której obaj panowie Ścierańscy tworzą obecnie sekcję rytmiczną był Marek Raduli. Wydaje się, że pan Krzysztof tego wieczoru postawił raczej na autorskie składy, które współtworzy, a zrezygnował z zapraszania kolegów z „Laborki” czy String Connection. No i dobrze, bo to jego wieczór, a gdyby poprosił kolegów choćby z tych dwóch grup o zagoszczenie na scenie, to czterogodzinny w sumie koncert trwałby co najmniej dwa razy dłużej. Choć z drugiej strony szkoda, że nie pojawił się na scenie żaden wokalista, bo pan Krzysiek potrafi napisać przepiękne piosenki. Gdyby tak Ewa Bem zaśpiewała „Pomidory” (czyli pierwotnego basowego „Niezdarę”), Marek Bałata wykonał przecudne „Release the prince” a Kuba Badach świetny „Let me say it” z płyty INDENPENDENT, to nikomu by to nie przeszkadzało.
Ale wiadomo, ciężko zgrać kalendarze zajętych artystów, a i bez tego słuchacze dostali niemal 4 godziny żywej muzyki. Pan Krzysztof jak zwykle w zapowiedziach dbał o luz i familiarną atmosferę, ale nie zabrakło oczywiście wspomnienia wybitnych muzyków, którzy już od nas odeszli, łącznie z tymi, których śmierć odebrała nam mocno przedwcześnie – choćby fenomenalnego bębniarza Grzegorza Grzyba. Drugim bardziej oficjalnym momentem było wręczenie jubilatowi odznaczeń – ministerialnej nagrody Gloria Artis – Zasłużony Kulturze oraz nadawane przez Prezydenta Krakowa Honoris Gratia – osobom zasłużonym dla miasta. Poza tym – i poza urodzinowym tortem oraz upominkami, jakimi obsypano solenizanta – kilka godzin żywej, pięknej muzyki. Tego wieczoru na scenie zagościli oprócz gospodarza, wspomnianego już jego syna, Marcina i wyśmienitego gitarzysty Marka Radulego: współpracujący od dekad z legendarnymi Skaldami pianista i klawiszowiec Grzegorz Górkiewicz (który również i basował lewą ręką gdy Ścierański sięgał po stratocastera), grający na EWI (w otoczeniu pana Krzyśka określanym „alkomatem”) Waldemar Gołębski, saksofonista Michał Kobojek, bębniarz Przemek Kuczyński no i współtwórcy najświeższego chyba zespołu, jaki prowadzi Ścierański, International Edition. A są to rozkoszny gitarzysta Dima Gorelik oraz perkusyjni bracia Inbar i Shachar Elnatan.
Jubilatowi życzymy drugiej siedemdziesiątki w zdrowiu i drugiego półwiecza na scenach muzycznych świata ku radości słuchaczy, z taką energią, jaką emanował ze sceny w swoje 70-te urodziny. Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z tego udanego wydarzenia zorganizowanego przez Klub STUDIO w Krakowie.
Tekst i zdjęcia: Sobiesław Pawlikowski
