Choć ich muzyka jest bardzo zaawansowana technicznie, trzeba przyznać, że zespół Periphery potrafi czasem rozładować ten ładunek powagi. Nazywając piosenki i albumy w zabawny lub wieloznaczny sposób Misha Mansoor i koledzy umieją czasem wykazać się poczuciem humoru i dystansem do siebie. Nie inaczej jest teraz, przy okazji zapowiedzi kolejnej płyty zespołu.
Trudno nazwać inaczej niż żartem tytuł ich długo wyczekiwanego siódmego albumu — nazywa się on „Periphery V: Djent is Not a Genre”, co jest przewrotnym oświadczeniem, że… djent nie jest gatunkiem muzycznym. Wirtuozi prog-metalcore’u pod kierownictwem Mishy Mansoor i Spencera Sotelo są czasami uznawani za jednych z prekursorów djentu, który przecież niezaprzeczalnie jest jednym z gatunków/stylów metalu. Z grubsza rzecz ujmując, charakteryzuje się on nisko strojonymi gitarami, połamanymi rytmami i podziałami tudzież „mechanicznym” brzmieniem instrumentów. To styl, który wystrzelił na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku, w dużej mierze dzięki Meshuggah ale i Periphery, który to zespół przez lata zaprzeczał, że coś łączy go z djentem.
Płyta „Periphery V: Djent is Not a Genre”, która ukaże się 10 marca nakładem 3DOT Recordings, jest pierwszą „dużą” płytą Periphery od czasu „Hail Stan” z 2019 roku. 9 stycznia zespół ujawnił tylko tytuł i okładkę, ale jednocześnie obiecuje, że dwa pierwsze single, „Wildfire” i „Zagreus”, pojawią się w najbliższy czwartek (12 stycznia) wraz z możliwością zamówienia albumu w przedsprzedaży. Czy te utwory będą w stylu djent, przekonamy się niebawem.
Wyświetl ten post na Instagramie