W lipcowym numerze Magazynu Muzyków TopGuitar ukazał się test wzmacniacza basowego Tech 21 VT Bass 500 z kolumną B112 VT, który otrzymał redakcyjne wyróżnienie „Sprzęt na Topie”. Sprzęt do testów dostarczył dystrybutor marki Tech 21 na terenie Polski, firma Sound Service.
Nie dziwi mnie, że head w klasie D pojawił się również w ofercie Tech 21. W końcu światowej klasy pokerzysta, jakim jest Andrew Barta, nie będzie bał się ryzykować i grać va banque. Z drugiej strony nie jest to ruch obarczony jakąkolwiek niepewnością – do tej pory wszystko, co wychodziło spod ręki Andrew, było skazane na sukces.
Niedługo przekonamy się, czy w przypadku VT Bass 500 stanie się podobnie. Konkurencja jest spora, ale skoro setnej firmie opłaca się produkować te same efekty modulacyjne, którymi – wydawać by się mogło – rynek jest zapchany po gardło, to dlaczego nie dołączyć do dziesiątki, może dwudziestki producentów oferujących basowe wzmacniacze klasy D? Zwłaszcza mając taką pozycję i siłę marki?
SansAmp
Jak już kiedyś pisałem, po kilku konstrukcjach prototypowych Andrew wpadł na właściwe tory, które zaprowadziły go do idei SansAmp – wynalazku, który każdy współczesny basista powinien znać. Przypomnę w skrócie, o co chodzi. Jak twierdzi sam pan Barta, technologia SansAmp kryje w sobie temperaturę, bogactwo i naturalne brzmienie najbardziej poszukiwanych wzmacniaczy wszech czasów. SansAmp sam w sobie to w pełni analogowy układ emulujący wzmacniacz i omikrofonowaną paczkę, przez który można wpinać gitarę elektryczną w linię – czy to podczas koncertu, czy nagrania.
Nasz head Tech 21 VT Bass 500 też ma taką możliwość dzięki wyjściu DI out – w studiu możemy połączyć się bezpośrednio z kartą dźwiękową, a program DAW zarejestruje żywą, naturalną i pełną ścieżkę, jakby zebraną mikrofonem znajdującym się obok kolumny. To jednak nie wszystko – układ emulujący nie jest kompromisem pomiędzy studyjnym klasycznym brzmieniem a bezczelnym wybuchem brudnej punkowej rewolucji. Wszystko to, a w rzeczywistości dużo, dużo więcej, jest obecne na pokładzie każdego urządzenia z układem SansAmp.
Zestaw
Do redakcji przybył niewielki zestaw składający się z jednokanałowego wzmacniacza Tech 21 VT Bass 500 o maksymalnej mocy 500 W, realizującego ostatni stopień mocy w klasie D, oraz kolumny B112 VT o mocy 300 W i impedancji wejściowej 8 Ohm. Obniża to realną moc wzmacniacza, ponieważ pełne 500 W osiąga on wyłącznie z kolumną albo układem głośników o łącznej oporności 4 Ohm. Na ośmiu omach mamy 300 W, co też nie jest wynikiem słabym, bo w mojej sali prób nie udało mi się rozkręcić go maksymalnie – w okolicach trzech czwartych skali level i na jednej trzeciej drive było już aż nadto basowo! Dwunastocalowy głośnik generuje zachwycającej jakości basowy dźwięk, który przy aktywnej korekcji wzmacniacza wręcz obezwładnia. Całość jest zachwycająco lekka, zatem nie będzie nam zależało na technicznym, którego trzeba dodatkowo opłacać – wzmacniacz waży 2,7 kg, a paczka tylko 14,5 kg.
Panel sterowania Tech 21 VT Bass 500
Jedyne wejście instrumentalne zaprojektowano głównie dla pasywnych wioseł, oferuje bowiem dużą czułość, ale z przyciskiem pad można obciąć z niego 10 dB i podpiąć basówkę z wielką elektrownią na pokładzie. Całą dynamikę i temperaturę brzmienia ustawiamy potami drive i character. O ich działaniu w praktyce piszę w akapicie o brzmieniu. Do towarzystwa dodano tu jeszcze przycisk bite, który skokowo rozjaśnia dźwięki i dodaje im siły przebicia. Na szczęście nie dzieje się to tylko kosztem wycinania niskich rejestrów, filtr kształtuje całe spektrum częstotliwości.
Trójpasmowa korekcja w postaci pokręteł low (nastrojony do 55 Hz), mid (500 Hz lub 1 kHz, w zależności od położenia przełącznika shift) oraz high (3 kHz), działa plastycznie i kulturalnie, a ponieważ jest to korekcja aktywna, każdy z nich operuje w zakresie ±18 dB. Blend, jak to blend, płynnie miksuje sygnał dry z wet w proporcjach od 100% dry, przez 50 na 50 po 100% wet. Osobiście nie widzę jednak sensu w kupowaniu wzmacniacza z sansampem i ustawianiu blend tak, by go nie było słychać… Z przodu, oprócz wejścia instrumentalnego, znajdują się jeszcze gniazda pętli efektów, słuchawkowe wyjście jack 0,25 cala oraz ważne DI out, zbalansowane wyjście XLR dla kart dźwiękowych, mikserów i wzmacniaczy PA. Z tyłu mamy przełącznik napięcia, który musi być ustawiony w pozycji 230 V.
Brzmienie Tech 21 VT Bass 500 plus B112 VT
Zacznijmy od łyżki dziegciu i praktycznego spostrzeżenia. Zestaw VT Bass 500 plus B112 VT to z pewnego powodu trochę ni pies, ni wydra. Wiadomo, że tony niskie wprawiają w drżenie duże powierzchnie i dlatego z reguły paczki z głośnikami większymi niż 10 cali stawiamy bezpośrednio na deskach sceny. Wówczas nie tylko słyszymy grane dźwięki, ale też odczuwamy je całym ciałem, ponieważ drgania przenoszone są w linii prostej z podłogi do naszych trzewi. To jest właśnie cała przyjemność bycia basistą – nikt poza nami na scenie nie ma takiej broni i nie generuje takich doznań.
W przypadku naszego zestawu ustawionego na podłodze więcej będziemy czuli niskich częstotliwości, niż słyszeli wysokich, bo głośnik znajduje się gdzieś na wysokości goleni… Jeśli z kolei ustawimy go na jakimś pudle czy kejsie, stracimy te dobre wibracje od spodu. Dlatego zawsze byłem zdania, że podczas porządnego koncertu na scenie trzeba pionizować, co się da, i składać backline z co najmniej dwóch paczek, by jedna działała – nazwijmy to – psychofizycznie, a druga, ta wyższa, typowo akustycznie. Oczywiście można posiłkować się monitorami scenicznymi, ale ich brzmienie w przypadku gitary basowej zazwyczaj pozostawia wiele do życzenia, zatem własne nagłośnienie wydaje się być jeszcze na wiele lat rzeczą niezbędną.
Teraz o pozytywach. W zasadzie mógłbym tu napisać wyłącznie o jednym potencjometrze. Character to urządzenie do przenoszenia w czasie i przestrzeni – jedyny taki układ, jaki znam. Nawet ciekawe filtry VLE i VPF Markbassa nie dają takiej jazdy i szybkiej teleportacji w zupełnie inne rejony brzmieniowe, odległe od siebie o całe muzyczne dekady. Najpierw, w położeniu na minimum, przenosimy się w klimaty skrajnie oldschoolowe. Nie jest to jednak stricte brzmienie Motown, ponieważ pojawia się wrażenie niezwykłej grubości, głębokości i delikatności nieosiągalne w latach sześćdziesiątych.
Mam wrażenie, że w tę ścianę miękkiego dźwięku można wskoczyć jak w mleko albo że otacza jak gęsta mgła… Jest to wrażenie nadzwyczaj przyjemne. To grzeczniejsze oblicze VT Bass 500. Pośrodku skali potencjometru character natykamy się na tłuściutkie, nasycone harmonicznymi brzmienie, które faktycznie może przywodzić na myśl nieźle rozkręconego Ampera SVT. Jest już konkretniej, trochę jaśniej, ostrzej i bardziej charakternie. Czyste, studyjne barwy kończą się jednak wcześniej (tak po jednej trzeciej skali), ustępując miejsca delikatnemu przesterowaniu.
Idźmy dalej. Na stół wjeżdża danie główne à la Andrew Barta – zapominamy o jakichś odwzorowaniach Ampega, o emulacjach lampowych headów, a wchodzimy na terytorium Komanczów, należące tylko do nich, niebezpieczne i owiane legendami. Niezła stonerowa jazda to dziecinna zabawa przy brzmieniu, które generuje Tech 21 VT Bass 500 – jeśli odkręcimy potencjometr character maksymalnie i jednocześnie w tej samej pozycji ustawimy główkę drive, urwane cztery litery mamy jak w banku, a pamiętajmy, że można dodać jeszcze określonych alikwotów equalizacją.
Trójpasmowa korekcja spisuje się na medal i nawet w skrajnych maksymalnych ustawieniach brzmienie zestawu ma sens. Każdy z tych potów, dzięki odpowiednio dobranym centrom obsługiwanych pasm, pozwala na wiele w temacie barwy i, co najważniejsze, efektywnie działa również w minusowej części skali, ergo: przy odpowiednim poziomie głośności można ciekawie kształtować brzmienie, nie wychodząc nimi poza godzinę 12. Nie tracimy przy tym jakoś dramatycznie poczucia, że to cały czas brzmienie basu elektrycznego, następuje za to odczuwalne ściszenie sygnału, co będziemy musieli zrekompensować potencjometrami level lub drive.
Ten ostatni działa w ciekawy sposób: do połowy skali wyraźnie wzrasta i głośność, i delikatnie poziom przesterowania sygnału, jednak za połową jest odwrotnie: głośność wzrasta minimalnie, za to odczuwalnie zwiększa się overdrive, do – jak pisałem – wręcz nieprzyzwoitych wymiarów.
Podsumowanie
Można powiedzieć, że Andrew Barta po raz kolejny przedobrzył – w najlepszym tego słowa znaczeniu. Uzyskał efekt jeszcze większej feerii tonów i barw, ponownie tworząc bezbłędną i niezawodną maszynkę do sterowania dźwiękiem dla wszystkich rockmanów świata.
Cena Tech 21 VT Bass 500 B112 VT.




Tech 21 VT Bass 500 B112 VT