Fender Deluxe 90 DSP – ten wzmacniacz to klasyk sam w sobie (wiem coś o tym, bo ładnych kilka lat temu byłem posiadaczem modelu bez sekcji DSP). Jak wieść niesie po lesie – nawet sam Steve Vai posiada do dziś starszy model tego pieca i wypowiada się na jego temat bardzo pozytywnie. Znam osobiście pewnego jegomościa, który przez wiele lat był w pełni przekonany, że to wzmacniacz w stu procentach lampowy, opierając swą opinię na tym, co usłyszał z głośnika. Wspaniała dynamika kanału czystego pomimo tranzystorowej konstrukcji. I to chyba największy atut tego wzmacniacza. Jednak, jeśli chodzi o kanał drive, sprawa jest bardziej złożona. Jeżeli bowiem grasz bluesa lub kręcą Cię brzmienia rodem z LYNYRD SKYNYRD, LED ZEPPELIN – to trafiłeś pod właściwy adres. Chyba, że planujesz pograć brzmieniami w stylu P.O.D. lub przestrajać gitarę o tercję w dół – w takim wypadku raczej skieruj oczy na inny piec. Sekcja efektów jest raczej średnia i, używając jej, odczujemy niestety lekkie podcięcie głównego pasma instrumentu.
Zestawienie wzmacniaczy gitarowych w cenie 1000–1500 złotych
