Markbass kontynuuje swoją ofensywę na basowym rynku. Już dawno marka ta przestała kojarzyć się tylko ze wzmacniaczami, kolumnami i combami.
W ofercie pojawiły się basówki, sygnowane przez nie byle kogo, bo samego Richarda Bonę (polecamy test modelu Kimandu w lutowym wydaniu TopBass), a skoro mamy gitary basowe, to naturalną koleją rzeczy przyszedł czas na struny. Korzystając z wieloletnich doświadczeń przejętej przez siebie marki D’Orazio, Markbass może pochwalić się teraz pięcioma seriami strun do basów elektrycznych oraz dwóch serii do kontrabasu. Dodajmy, że D’Orazio to mieszczący się w regionie Abruzji jeden z najstarszych producentów strun we Włoszech, Z jego doświadczeń czerpało wielu innych, znanych producentów, którzy wskazują Abruzję jako korzenie swojej działalności i źródło „strunowego” know-how. Alessandro Ciavattone z D’Orazio przekonał Marco De Virgiliisa do pomysłu i panowie szybko przebrandowili część produkcji. Efektem są struny wykonane z najlepszych, sprawdzonych materiałów i własnoręcznie dopieszczane przez doświadczonych pracowników manufaktury. Sprawdźmy jak prezentują się te nowe włoskie, żółte „makarony”.
Na początek wielki plus za estetykę. Ponownie u Markbassa wszystko się w tym temacie zgadza – gdy trzymamy już pudełko strun w dłoniach, jesteśmy totalnie kuszeni i nie damy rady długo się temu opierać – po prostu trzeba je jak najprędzej nawinąć na basówkę. Do testu udostępniono grubości 040 – 120 (040, 060, 080, 100, 120). Wszystkie struny do basu elektrycznego wykonano w oparciu o heksagonalny rdzeń wykonany z wysokogatunkowej stali o zwiększonej zawartości węgla. Na nasze modele nawinięto okrągłą owijkę ze stali nierdzewnej (Advanced) oraz niklowanej (Ultimate). Obydwa prezentowane komplety określane są przez producenta jako Soft Touch i dają pod palcami poczucie miękkości. Dla porządku dodam, że Groove oraz Energy charakteryzują się standardową siłą naciągu. Odczucia pod palcami są dla mnie jak najlepsze – zarówno na modelu Kimandu, który testowałem ostatnio, jak i na większym basie Sire V7, jaki posiadam. Owijka obydwu kompletów (niklowana jak i stalowa) jest niemal nieodczuwalna pod opuszkami, a poślizg jest więcej niż dobry, nawet przy suchej dłoni. Dzięki temu nie ma efektu poświstu przy przemieszczaniu lewej dłoni na chwytni.
Struny ze średnim oporem poddają się bendingowi i wszelkim zabiegom artykulacyjnym, tak, by nie sprawiać dyskomfortu, ale też żeby było wyraźnie czuć, że to bas, a nie gitara elektryczna. Jeśli chodzi o brzmienie, to jest tu przede wszystkim klarowność jakich mało, która przy odpowiedniej higienie utrzymuje się już tydzień (tyle minęło od ich nawinięcia do momentu, w którym piszę ten test). Oczywiście nieznacznie straciły swój pierwotny blask i „dojrzały” w brzmieniu, ale najważniejsze jest to, że cały czas brzmią kryształowo i stroją dobrze w każdej pozycji co świadczy o ich jednorodności pod względem budowy. Dla wszystkich miłośników fusion, jazzu elektrycznego i innych odmian wymagających dużej prezencji basu polecam „stalowy” komplet Advanced, a „niklowe” Ultimate wydają się być lepszą propozycją dla np. popu, gospel ze względu na minimalnie cieplejszy sound. I wcale nie oznacza to, że na tych stylach kończą się kompetencje strun Markbass – oczywiście zupełnie dobrze spisują się w rockowych klimatach. Wyrównany ton oraz ich napięcie powodują, że w normalnym stroju bas wybrzmiewa bardzo długo, balans głośności między strunami jest wyrównany dzięki czemu arpeggia brzmią spójnie, a gra solowa jest bardzo komfortowa. Pięknych czasów doczekaliśmy, skoro w sklepach dostępne są takie samograje! Powtórzę zatem za producentem: „go to the nearest store and look for the yellow”.
PRODUCENT: http://www.markbass.it/
DYSTRYBUTOR: https://konsbud-audio.pl/