Na tegorocznych NAMM Show oficjalną premierę miały dwa modele gitar basowych, w których projektowaniu aktywnie uczestniczył Richard Bona. Chodzi oczywiście o jego dwie sygnatury: Kilimanjaro i Kimandu. Pierwszy z nich to hi-endowy wypasiony bas, stworzony dla zawodowców z selekcjonowanych kawałków drewna i z najlepszego osprzętu. Najlepszym dowodem na jego wyjątkowość jest fakt, że Richard zastąpił nim swoje Fodery! Nasz Kimandu to z kolei jego tańszy odpowiednik, owszem, różniący się w szczegółach, ale „in general” dający tę samą cudowną łatwość grania, najwyższą jakość brzmienia i niezawodność.
Ten bas wprawia w zakłopotanie, bo do pierwszego zachwytu nad jego niesamowitą poręcznością, wyważeniem, ergonomią, komfortem gry, dochodzi zakłopotanie, że Rysiu na nim gra takie rzeczy, że kapcie spadają… I teraz, półżartem zapytam, jak sądzicie Drodzy Czytelnicy, czy wypada na takim basie grać jakieś podstawowe pochody, czy nawet szybsze, ale niedoskonałe artykulacyjnie przebiegi? Czy to nie będzie marnowanie sprzętu za cenę naszego lenistwa do ćwiczeń?
I tu przychodzi kolejna konstatacja, że chyba czas wziąć się do rzetelnych treningów na basowym gryfie, że przecież ten bas umożliwia nam wszystko, czego sobie zapragniemy, tylko musimy umieć zagrać te wszystkie, potencjalnie dostępne, muzyczne cuda. A zatem, do metronomów kochani i zanim zdecydujemy się na zakup tej basi, każdy niech uczciwie przepracuje kilkadziesiąt godzin z własną basówką. Gwarantuję, że dzięki temu pewniej poczujemy się na szerokiej, rysiowej podstrunnicy, która naprawdę uchyla nam basowego nieba.
Idee
Jako się rzekło, instrument powstał przy intensywnej współpracy z Richardem Boną i to jego muzyczną stylistykę ma symulować. Zarówno jeśli chodzi o umożliwienie stosowania techniki gry mistrza, jak i brzmienia. Dodajmy do tego jakość wykonania i użytych materiałów, do jakiej przyzwyczaili nas ludzie Markbassa, wyczulenie na detale instrumentu, tudzież postawę eko na każdym etapie produkcji i będziemy mieli z grubsza obraz najnowszej linii gitar basowych Markbass. A w szczegółach? Zagłębiamy się zatem na moment w specyfikacji tego wiosła by zaraz potem przekonać się jak ono tak naprawdę brzmi.
Budowa
Sygnowany przez Richarda Bonę bas MB Kimandu (razem z Kilimanjaro oferowany jest w wersji 4- i 5-strunowej) wyróżnia się unikalnym kształtem korpusu i główki, kryjącym się pod nazwą Ninja RB. W instrumencie zaprojektowano menzurę 34” i konstrukcję bolt-on, a jednoczęściowa szyjka z klonu jest przykręcana do „body” aż sześcioma śrubami. Kimandu 5 charakteryzuje się 2-częściowym olchowym korpusem i klonową podstrunnicą. Tenże korpus jest spory jeśli chodzi o „powierzchnię”, ale na szczęście niezbyt gruby i dlatego waga gitary mieści się w niskich wartościach.
Wycięcia w korpusie oraz jego wyprofilowanie czynią go wybitnie koncertowym i solowym zarazem – łatwy dostęp do drugiej oktawy (24 próg) to rzadko spotykane w innych basówkach udogodnienie. W końcu ktoś pomyślał, że nabicie 24 progów to nie wszystko, że trzeba jeszcze umożliwić do nich dostęp, bez jakiejś specjalnej ekwilibrystyki. Podstrunnica to taki mały lotniskowiec, jest szeroka i przez to sprawia wrażenie płaskiej. Trzeba się przyzwyczaić, jeśli graliśmy do tej pory na bardziej obłych instrumentach jazzbasso-podobnych. Taka chwytnia pozwala w zamian na dosłownie wszystkie sztuczki i triki, jakie tylko sobie wymarzymy.
Dodatkowo sprzyja to rozwijaniu zawrotnych prędkości na gryfie, który – powtórzmy to raz jeszcze – do smukłych nie należy, ale ma dość chudy przekrój i dzięki temu odznacza się wielką ergonomią. W korpusie zamontowano dwa przetworniki Markbass Custom Soapbar oraz taki sam układ elektroniczny z siedmioma pokrętłami jak w Kilimanjaro. Do dyspozycji mamy 2 x Volume (neck i bridge), High, Mid, Low oraz najlepszy z całej tej zgrai Tone („globalna” pasywna korekcja) z opcją push/pull zmieniającą układ EQ z aktywnego w pasywny. Korpus i wierzch główki wykończono w kolorze zielonym na wysoki połysk (Solid Green). W naszym basie zastosowano grafitowy pręt wzmacniający umiejscowiony w gryfie oraz siodełka GraphTech Black Tusq. W komplecie znajduje się dedykowany to tego basu pokrowiec.
Brzmienie
Poprzez rozbudowaną korekcję na pokładzie Kimandu, brzmienie tego basu to temat rzeka. Spróbujmy jednak podjąć się tego tematu. Na ustawieniach neutralnych (obydwa pickupy na max) mamy przede wszystkim jasny, miękki i sprężysty ton, którym faktycznie raczy nas od lat Richard Bona. W jakiejś mierze jest to kwestia strun, ale charakterystyka pickupów (ich częstotliwość rezonansowa itp.) i sama konstrukcja gitary także mają na to wpływ. W każdym razie jeśli ustawiamy EQ na zero i tone gdzieś w połowie skali, mamy kryształową, krótką i precyzyjną barwę do slapu.
Dzięki takiej prezencji, przebije się w każdym miksie typu fusion, jazz, czy rock, nadając muzyce eleganckiego, hi-endowego sznytu. Trójpasmowa korekcja aktywna pomaga odnaleźć się w konkretnych stylach i sytuacjach muzycznych, ale moje serce skradła jeszcze jedna barwa, która jest… przeciwnością tego wyjściowego, podstawowego „świetlistego” brzmienia Kimandu. Otóż wystarczy ściągnąć sygnał z pickupu neck (odchudzamy brzmienie), potencjometrem Tone zmatowiamy i stępiamy barwę, a składową middle (EQ) opcjonalnie podpompowujemy minimalnie środek, dla lepszej czytelności. Rezultatem jest przydymiony, funkowy „killer sound”, doskonały do zagrywek a’la Jaco – ton ponownie krótki i skupiony, ale ciepły, nasycony parzystymi harmonicznymi. To nietypowa barwa bridge – pozbawiona suchości i bardzo tonalna.
Pomiędzy przedstawionymi przeze mnie tutaj brzmieniami znajdziemy oczywiście całą feerię tonów, czasem zadziwiających (nawet preclopodobnych, na przetworniku neck!) a czasem zachwycających. Jednym słowem to gitara stworzona do wielu gatunków muzycznych, ze wskazaniem na fusion oraz pop i z ograniczeniami w stosunku do metalu. Do tego ostatniego z pewnością znajdziemy bardziej odpowiednie wiosła.
PRODUCENT: http://www.markbass.it/
DYSTRYBUTOR: https://konsbud-audio.pl/