testował: Maciek Warda
Kultowy preamp, który stał się wyborem niezliczonej ilości muzyków. Dzięki swojej jakości na trwałe zapadł w świadomości basistów jako jedno z najlepszych narzędzi kształtowania brzmienia i uzyskiwania basowego growlu.
To wcielenie słynnego amerykańskiego preampu ma już ponad trzy lata i jest w prostej linii kontynuatorem słynnego modelu SansAmp Classic 20, który nota bene doczekał się wiernej oryginałowi reedycji. Ideą linii wykorzystującej analogową technologię SansAmp jest ofiarowanie użytkownikowi brzmienia wzmacniacza lampowego wraz z dedykowanymi kolumnami w kostce typu stompbox. Przed ofensywą cyfrowych symulacji, emulujących z różnym skutkiem wszystkie typy i rodzaje wzmacniaczy, był to bodaj jedyny kompaktowy efekt oferujący brzmienie lampy bez lampy. Jak wiadomo, to trudne zadanie udało się nowojorskim inżynierom z nawiązką – wielu muzyków korzysta z tego urządzenia, omijając w torze układ korekcji własnego wzmacniacza. Oczywiście można go stosować również jako element wzmocnienia brzmienia w łańcuchu efektów oraz jako samodzielny preamp z wyjściem liniowym do miksera lub końcówki mocy. Dzięki kilku funkcjom jego użyteczność jest imponująca i pozwala odnaleźć się w wielu muzycznych okolicznościach. Nie to jednak stanowi o wyjątkowości i wielkiej popularności tej konstrukcji, ale – jak się domyślają Ci, którzy nie mieli z SansAmpami jeszcze przyjemności – brzmienie! Absolutnie fundamentalne, jasno zdefiniowane i jednocześnie bardzo podatne na instrument stanowiący jego źródło.
Budowa i możliwości
Czyniąc zadość powinności testującego, przedstawię teraz jego funkcje i „uzbrojenie”. Jak już zostaliśmy przyzwyczajeni, efekt zapakowano w czarne blaszane pudełko ze złotymi tłoczeniami logo firmy.
Samo urządzenie to znany design oparty na czarnej kolorystyce i wielkości mniej więcej półtorej wzorcowej kostki Bossa lub MXR-a. Jako pierwszy od lewej widzimy potencjometr Level, czyli wzmocnienie sygnału wyjściowego (w gnieździe jack). Nie ważne jak mocno go odkręcimy, nie zniekształci on brzmienia, chyba że nasze głośniki nie wytrzymają ciśnienia… Dalej mamy Blend, czyli miks sygnału przetworzonego przez tor „zainfekowany” technologią SansAmp – jedyną w swoim rodzaju (włącznie z przesterem) oraz czystego, który w cale nie musi być taki czysty, bo korekcja Bass Drivera przez cały czas pozostaje aktywna.
Jeśli chcemy mieć brzmienie najbardziej transparentne, ustawiamy po prostu regulatory equalizacji na 12. Pokrętła Treble i Bass to rzecz jasna regulacja wysokich i niskich tonów w zakresie +/–12 dB. Centra tych pasm pozostają nieujawnione, ale nam do niczego ta wiedza nie jest potrzebna – nasze uszy doskonale wychwycą, że zmieniający się dzięki tej korekcji charakter brzmienia jest atrakcyjny i wyśmienicie sprawdza się podczas nagrań i występów. Wpływają one poza tym na środkowe częstotliwości, dzięki czemu (podobnie jak w przypadku technologii MLO Taurusów) kształtujemy je właśnie tymi regulatorami.
Umieszczony niżej, jakby dodatkowo, potencjometr Presence to zmyślny filtr wyciągający sound naszej basówki na pierwszy plan, głównie dzięki rozjaśnianiu jej palety barw. To rzecz raczej na koncert, bo nagrywając choćby domowym sposobem, szybko przekonamy się, że jasnych składowych brzmienia wystarczy w zupełności bez podkręcania Presence. Ostatnie pokrętło to Drive, czyli nic innego jak gain w innych tego typu urządzeniach. Praktyczna porada związana z obsługą tegoż polega na konieczności współpracy pokrętła przesteru z pokrętłem Blend – jak szybko można zauważyć, przy ustawieniu Blend na zero (maksymalnie w lewo), potencjometr Drive (podobnie jak cała equalizacja) nie działa. Dopiero odkręcenie Blend poza połowę skali może zaowocować delikatnym overdrive’em, wzmagającym się wraz ze śmielszym użyciem obydwu potów. Pozostały jeszcze pozornie tajemnicze przełączniki, które są niczym innym jak możliwością podania napięcia fantomowego na wyjściu XLR (Phantom & Ground Connect), zmniejszenia mocy sygnału na tym wyjściu o 20 dB (Line Inst/XLR) oraz zmniejszeniu o 10 dB na wyjściu jack (Line Inst/Output). Pojedynczy footswitch pozwala nam przejść z Tube Amplifier Emulation – jak to się ładnie po angielsku nazywa – w tryb by-pass bez jakiegokolwiek słyszalnego wpływu na brzmienie. Tryb by-pass to również możliwość zastosowania kostki jako transparentnego, aktywnego direct boksa, trzeba tylko wyjść wówczas sygnałem przez gniazdo XLR. Pozostałe gniazda w preampie to dwa jackowe wyjścia (Output i Paralel Output) dające nam możliwość rozdzielenia sygnału na czysty (prosto z basówki) i po preampie. Jeśli używamy dwóch końcówek mocy lub dwóch wzmacniaczy, może to być ciekawe rozwiązanie. Pojedynczy Input wieńczy dzieło. Całość napędzamy zasilaczem na 9 V, nie figurującym w komplecie, lub baterią dająca takie samo napięcie, której slot znajduje się na spodzie obudowy.
Brzmienie
Kto nie miał jeszcze do czynienia z technologią SansAmp, może zdziwić się, jak znaczący będzie ona miała wpływ na brzmienie naszej gitary – nieco większy w serii Character, ale w naszym Bass Driverze również fundamentalny, jeśli tylko nie będziemy bali się posiedzieć dłużej z tym urządzeniem i poszukamy odpowiednich dla nas barw. Dla ułatwienia początków przygody z tą kostką producenci podali kilka przykładów ustawień, by można było od razu zapamiętać charakterystyczne i odmienne warianty brzmienia, bez szukania na oślep. Praktycznie cała przyjemność gry na tym urządzeniu opiera się na odkręceniu potencjometru Blend na 100% lub w okolicach końca skali. Jeśli nie zależałoby nam na niepowtarzalnej technologii SansAmpa, które daje właśnie to pokrętło, po co w ogóle kupować Bass Drivera? Brzmienie, które uzyskujemy, jest po prostu genialne – z płaskiej jak naleśnik w tym względzie przeciętnej basówki potrafi zrobić rasowy, rockowy, nasycony instrument, sprawdzający się przede wszystkim w rockowych, metalowych i grunge’owych klimatach. Dźwięki na podstawowym dla mnie ustawieniu, czyli wszystko na 12., oprócz Blend, który – jak wspominałem – polecam ustawiać w okolicach 100%, są połączeniem ampegowskiego wygaru z lekkim gruzem i marcusowego hi-endu. Bardziej wrażeniowe określenia tego soundu to głębokie, donośne, ale również czyste i z baskiem. Nasz Tech 21 dodaje pazura i to w najlepszym stylu. Jest uniwersalny, potrafiący sprytnie oszukać słuchacza, który na bank odniesie wrażenie, że gramy na gitarze droższej i lepszej niż w rzeczywistości! Nie wiem, czy to do końca uczciwe, ale ten dylemat – z przymrużeniem oka – każdy powinien rozstrzygnąć sam. Sygnał z basu pasywnego zostanie poddany takiej samej modyfikacji jak z aktywnego, tylko inna będzie wówczas nasza praca z potencjometrami wzmocnienia Drive i Level. Będzie to skutkowało zupełnie inną reakcją na naszą dynamikę gry i siłę ataku, możemy te elementy kształtować dowolnie i oczekiwać naprawdę wyjątkowych rezultatów. Korekcja działa prawidłowo, a dla mnie głównym narzędziem kształtowania brzmienia stał się potencjometr Presence. Dodaje nam szybkości ataku, precyzji i zwartości dźwięku, wymagając od nas jeszcze większej sprawności i umiejętności, bo bezlitośnie uwypukla wszystkie nasze artykulacyjne niedociągnięcia. W pozycji maksymalnej uwypukla on fretbuzz i ruchy dłoni po strunach w stopniu o wiele większym niż Treble, więc jeśli zechcemy uniknąć tych dźwięków, pracujemy również tym pokrętłem. Przester jest wyjątkowo ujmujący, przez swój pełny, bogaty i gorący warkot. Mniej więcej do połowy skali pot Drive działa jak booster, a za połową zaczyna się właśnie kraina Lemmy’ego z jego bezkompromisowym stonerskim brzmieniem.
Ciekaw jest to, że ostatnio nawet Marcus Miller podczas trasy TUTU Revisited używał przesteru, nie mówiąc o młokosach pokroju Jareda Followilla (Kings of Leon) czy Chris Wolstenholme (Muse). Warto mieć Bass Drivera na podorędziu! Na zakończenie dodam, że symulacja głośników jest również zawarta w torze SansAmpa i daje subtelną miękkość słyszalną dopiero podczas nagrań studyjnych.
Podsumowanie
Dla rockowych basistów będzie to urządzenia bardzo przydatne, choć istnieje również większa wersja tego efektu, posiadające trzy wygodnie rozstawione footswitche, umożliwiające przełączanie się pomiędzy trzema wcześniej ustawionymi brzmieniami. Jest nieco droższa, ale również praktyczniejsza, przynajmniej dla tych częściej koncertujących.
cena: 1 029 PLN
sprzęt dostarczył: Sound Service – www.soundservice.de
strona producenta: www.tech21nyc.com
Test ukazał się w sierpniowym wydaniu TopGuitar (TG 8/2011).