Granie na gitarze akustycznej w dobrze brzmiącym pomieszczeniu jest zawsze bardziej inspirujące niż w wytłumionym pokoju. Seria Transacoustic Yamahy pozwala przenieść wrażenia dużej sali z pogłosem w każde warunki, bez konieczności używania wzmacniaczy i efektów.
Musze się chyba przyzwyczaić do tego, że ilekroć dostaje do testów sprzęt Yamahy, tyle razy czeka mnie miłe zaskoczenie. Tym razem przyszło ono ze strony, której się nie spodziewałem. Nie wpadłem bowiem na pomysł, by chcieć usłyszeć pogłos bądź chorus z wnętrza gitary akustycznej. Słyszałem o serii Transacoustic już wcześniej, jednak traktowałem ideę efektów bezpośrednio z pudła rezonansowego jako fanaberię – nie wiedziałem po co… Po zetknięciu z gitarą LS TA musiałem zrewidować swoje poglądy.
Budowa Yamaha LS TA
Gitara prezentuje się wybornie. Widać, że jest to już instrument, który jakością wykonania i brzmieniem może zadowolić nawet najwybredniejszych. Płytę wierzchnią z litego świerku Engelmanna okala binding wykonany z drewna i sześciowarstwowej żyłki. Do testu otrzymałem wersję w wykończeniu Brown Sunburst. Kolor wraz z rozetą w postaci koncentrycznych pierścieni z czarnego tworzywa i masy perłowej tworzą nasyconą elegancją i dobrym smakiem całość. Wiadomo, że mamy do czynienia co najmniej ze „szlachcianką”. Tył i boki korpusu ukształtowano z litego palisandru, a pięciowarstwowy gryf tworzą pasy mahoniu i palisandru. Hebanowy mostek, podstrunnica z dwudziestoma progami, markery w formie kropek z perłowego tworzywa, złote maszynki i główka w typowym dla „akustyków” Yamahy kształcie dopełniają obrazu tego nietuzinkowego instrumentu.
Brzmienie Yamaha LS TA
Sercem serii gitar TransAcoustic jest zamontowany wewnątrz pudła czujnik. Odbiera on drgania wszystkich strun. Wibracje czujnika są przekazywane do korpusu gitary, który porusza powietrze wewnątrz i wokół tego elementu. Dodaje to naturalne, wydobywające się z wnętrza – reverb i chorus. Do kontroli nad efektami służą płaskie gałki umieszczone na górnej części pudła rezonansowego. Od strony najbliższej grającego mamy regulację nasycenia pogłosem, następnie aktywator systemu akustycznych efektów (w przypadku, gdy gitara jest podłączona do wzmacniacza, gałka ta pełni rolę regulatora głośności) oraz trzeci potencjometr – nasycenie efektu chorus.
Warto dodać, że LS TA ma także gniazdo jack, dzięki czemu możemy zamplifikować wszystkie dobrodziejstwa, które nam oferuje. System zasilany jest dwoma bateriami AA, znajdującymi się w łatwo dostępnej kieszeni nieopodal gniazda jack. Takie rozwiązanie minimalizuje liczbę otworów w korpusie gitary, co zmniejsza straty akustyczne.
Wrażenia z gry na Yamaha LS TA
Zaznaczyć trzeba, że jest to instrument wykonany z dużą dbałością o detale i pomimo moich wielkich starań nie mogę tu wskazać żadnych niedociągnięć. Binding oraz wykończenie krawędzi progów są na najwyższym poziomie. Gryf układa się w dłoni idealnie, a w połączeniu z niską akcją strun zapewnia duży komfort i umożliwia długie granie bez przemęczania dłoni. Maszynki pracują płynnie i bardzo dobrze trzymają strój.
Brzmienie z samego pudła jest głębokie i mocne. Nie oszczędzano na materiałach i zdecydowanie słychać to w charakterze oraz czuć. Konstrukcja sprawia wrażenie bardzo solidnej. Gitara oferuje pełen, wyrównany tembr, z odpowiednią masywnością w dolnych rejonach pasma, jak i miłą dla ucha, niejazgotliwą górą.
Powodowany ciekawością, szybko uruchamiam system TransAcoustic. Aktywacja następuje przez dłuższe naciśnięcie środkowego potencjometru. Pierwszym odczuciem po włączeniu jest zdziwienie w stylu „co jest grane?”, jednak już po chwili ucho tak przyzwyczaja się do tego udogodnienia, że gdy z powrotem wracamy do opcji gry na sucho, czuć mały niedosyt. Pogłos działa wzorowo, a do wyboru mamy dwa rodzaje – room oraz hall. Od zera do połowy zakresu pracy potencjometru dodajemy reverb typu room, po przekroczeniu godziny 12 charakter zmienia się na dłuższy – hall.
Chorus ma miły dla ucha charakter, a jego percepcja jest trochę inna niż jego elektronicznych odpowiedników. Wydobywa się on z wnętrza gitary i idealnie miksuje z akustycznym, mocnym tembrem. Dlatego nie wiemy, gdzie zaczyna się jedno, a kończy drugie. Otwiera to nową przestrzeń dla grającego, pełną inspirujących zaułków i nowych ścieżek.
Najlepsze rezultaty osiąga się moim zdaniem, nie posuwając się do skrajnych ustawień nasycenia efektami. Ten delikatny woal przestrzeni i tajemnicy nałożony na czyste i pełne brzmienie gitary akustycznej przekonuje mnie najbardziej i pobudza wyobraźnię. A wszystko to jest możliwe niezależne od miejsca i dostępu do elektryczności… Magia!
Podsumowanie testu Yamaha LS TA
Instrument z pewnością wzbudzi szerokie zainteresowanie, szczególnie wśród maniaków „soundu” Al Di Meoli lub Johna McLaughlina, którzy od tej pory będą mogli korzystać z gitary „zainfekowanej” chorusem w każdych okolicznościach, łącznie z plenerowymi jamm sessions.
Yamaha LS TA znakomicie sprawdzi się, umilając nam ćwiczenie w ciasnym pokoju, jak i występy na koncertach. W kameralnych warunkach, nagłośniona tylko mikrofonem, pokaże pełnię walorów bardzo oryginalnie i naturalnie brzmiących efektów. Na większych estradach świetnie spełni swoją rolę za sprawą dobrze brzmiącej przystawki piezo.
Na koniec dobre wieści dla miłośników gitar Yamahy serii FG i FS. Wprowadzono już na rynek ich wersje z systemem Transacoustic. Więcej informacji na stronie producenta.
Producent: Yamaha PL
Sugerowane ceny:
Yamaha LL TA – 4650 PLN
Yamaha LS TA – 4650 PLN
Yamaha FG TA – 3280 PLN
Yamaha FS TA – 3280 PLN