Chciałbym zapytać o kwestię, która wzbudza emocje u wielu uczestników festiwalu, a którą warto wyklarować. Część lokalnych mediów z regionu lubuskiego cytowało w ostatnim czasie wypowiedź Krzysztofa Dobiesa [wieloletniego rzecznika WOŚP, obecnie związanego z Fundacją Avalon – przyp. MW], którego zdaniem dni festiwalu w Kostrzynie są policzone, jak również wyraża obawę o powrót do dawnej formuły tego wydarzenia w przyszłości. Czy przy wyborze tegorocznej lokalizacji towarzyszyła Wam myśl, że jest to być może wybór „na lata”?
Myślę, że bardzo dobrze, że to pytanie się pojawia teraz, a nie na początku naszej rozmowy, bo dużo opowiadaliśmy o tym, jak się przygotowujemy do festiwalu. Także wyjaśniliśmy spokojnie, że w mieście odbywają się te wszystkie przebudowy, które powodują te wszystkie trudności. To jest rzeczywistość, z którą się musimy zmierzyć. Postaram się odpowiedzieć najjaśniej, jak można: ma rację Krzysztof, który pisze o tym, że powrót w stronę Kostrzyna nad Odrą będzie trudny. Jest coś takiego w historii naszego festiwalu, że jest on ruchomy. Zaczął się w Czymanowie nad jeziorem Żarnowieckim, gdzie sołtys po festiwalu pożegnał nas jednym słowem: „wyp***”. To były jego dosłowne słowa, bo mu nie poszedł biznes. Więc go posłuchaliśmy, i pojechaliśmy do Szczecina-Dąbia. Tam to był bardzo trudny festiwal – lotnisko, wiedzieliśmy, że to nie jest miejsce na festiwal, ale cieszymy się, że mogliśmy zaliczyć także to miejsce. Potem pojechaliśmy do Żar, które skończyły się w ten sposób, że dowiedzieliśmy się, że kolejna firma kupuje ziemię, na której odbywał się festiwal, więc tym samym ten obszar festiwalu się mocno zacieśnił, a do tego jeszcze doszło coś takiego, jak wypalenie się gospodarzy miasta. Na początku było super, potem mieliśmy wrażenie, że o wszystko musimy się prosić. Potem pojechaliśmy do Kostrzyna i to samo zaczęliśmy czuć w Kostrzynie, a więc, że o wiele rzeczy musimy dopytywać, czuliśmy, że dla niektórych osób festiwalowa sobota jest dniem wolnym, a nie pracującym. Nie chcemy zatem przeszkadzać.
Jest coś takiego w historii naszego festiwalu, że jest on ruchomy. Zaczął się w Czymanowie nad jeziorem Żarnowieckim, gdzie sołtys po festiwalu pożegnał nas jednym słowem: „wyp***”. To były jego dosłowne słowa, bo mu nie poszedł biznes. Więc go posłuchaliśmy, i pojechaliśmy do Szczecina-Dąbia. Tam to był bardzo trudny festiwal – lotnisko, wiedzieliśmy, że to nie jest miejsce na festiwal, ale cieszymy się, że mogliśmy zaliczyć także to miejsce. Potem pojechaliśmy do Żar, które skończyły się w ten sposób, że dowiedzieliśmy się, że kolejna firma kupuje ziemię, na której odbywał się festiwal, więc tym samym ten obszar festiwalu się mocno zacieśnił, a do tego jeszcze doszło coś takiego, jak wypalenie się gospodarzy miasta. Na początku było super, potem mieliśmy wrażenie, że o wszystko musimy się prosić. Potem pojechaliśmy do Kostrzyna i to samo zaczęliśmy czuć w Kostrzynie, a więc, że o wiele rzeczy musimy dopytywać, czuliśmy, że dla niektórych osób festiwalowa sobota jest dniem wolnym, a nie pracującym. Nie chcemy zatem przeszkadzać
W tym jest trochę prawdy, cztery razy pod rząd podwyższone ryzyko, a o tym decydują urzędnicy miasta, policja tylko sugeruje, a urzędnicy stawiają „kropkę nad i”. Podwyższone ryzyko sprawia, że do kosztów festiwalu trzeba doliczyć mniej więcej 15% takich pieniędzy, które trzeba wydać tylko na to, aby wszystko się w kwitach zgadzało: ilość barierek, itd. Te 15% to pieniądze wydane niepotrzebnie, wolelibyśmy je wydać na jeszcze lepszą infrastrukturę sanitarną i medyczną zabezpieczającą festiwal.

W związku z tym: nie wrócimy. To właśnie ci mówię, że możemy to już powiedzieć wyraźnie: nie wrócimy do Kostrzyna. Dla wszystkich tych, którzy są fanami naszego festiwalu, ale w jakiś sposób jego organizacji nie akceptują, chcę tylko powiedzieć: to absolutnie wasz wybór. Nie akceptujecie, w Polsce chyba odbywa się kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt festiwali, w Europie nie ma takiego dnia, żeby coś się nie odbywało. Jeżeli jesteście ludźmi wolnymi, to wsiadacie w samochód i codziennie możecie wybrać jakiś festiwal. Jeżeli nie odpowiadają Wam zasady Pol’and’Rock, proszę tylko o jedno: nie wieszajcie na tym psów, bo to jest najgłupsze, co może być. Po prostu omijajcie ten festiwal szerokim łukiem, bawcie się gdzie indziej. Do Kostrzyna już nie wrócimy, jesteś pierwszym, który usłyszał ode mnie te słowa i możesz je opublikować, mówię o tym bardzo wyraźnie. To także dla wszystkich, którzy gdzieś się ulokowali z swoimi emocjami w tym bardzo pięknym miejscu, z tym wzgórzem – nie ma w ogóle dwóch zdań, że to było wspaniałe miejsce. Ale powiem ci, że na tym też polega budowanie legendy – zostawmy to, niech to się buduje już wspomnieniami, opowieściami, także naszymi. Zobaczymy, jaki będzie ten festiwal finalnie, ale Makowice-Płoty to dobre miejsce, żeby spróbować zakotwiczyć na parę ładnych lat.
Oczywiście, robimy wszystko, żeby festiwal nie był grodzony, jeżeli tylko na to pozwolą wszelkie przepisy. Jak się słyszy o kolejnych lockdownach, to pokazujemy, jak zrobić fajną imprezę, jak zrobić ją profesjonalnie, inni kopiują nas, my kopiujemy też innych. Cieszymy się, że odbył się Jarocin, cieszymy się, że ludzie przyszli na Jasną Górę, w tym tłumie ogromnym bo w tym momencie pokazujemy, że można. Nikogo z Jasnej Góry na noszach nie wynieśli. Nasze zasady są niezmienne, trzeba być zaszczepionym, testujemy na miejscu, i to jest ukłon w stronę publiczności, aby czuła się bezpiecznie. Miała świadomość, że wchodząc na festiwal ma ten komfort. Wszelkiego rodzaju zrzędzenie na ten temat, szarpanie szat: „a po co, a na co” – ok, to jest twoja decyzja, jeśli nie chcesz. Ale jeśli chcesz, to zgadzasz się na to, co my jako organizatorzy ci zapewniamy, a następnie wejdziesz na teren, moim zdaniem naprawdę, w tym roku z poczuciem bezpieczeństwa i takiej opowieści o tym, że na chwilę oderwiesz się od tego ujadania, wzajemnej agresji i będziesz w miejscu, gdzie stanowisz sam o sobie, mijając ludzi z podobnie pozytywną filozofią, a do tego super muzą w tle. Przygotowaliśmy jeszcze większą scenę, piękne światła. Wszystkie wielkie festiwale, takie jak Roskilde, Rock am Ring i inne, nie mają takiej oprawy, scena jest dosyć często „uboga”. U nas jest inaczej, jest konkretny power, decory, światła, po raz pierwszy nie będzie tego focha, który stał na środku, zupełnie inaczej to konstruujemy, inaczej wieszamy nagłośnienie, to wszystko będzie na wierzchu, to wszystko jest dostosowane do tego, żebyś przeżył koncert na najlepszym nagłośnieniu. Robi to FOTIS, który ma graty, że tak powiem, światowe. Robimy sztukę z poziomu światowego. Czy to będzie zespół Nietrzask, czy Dubioza Kolektiv, wszyscy grają na tych samych warunkach – nikt nikogo nie wycisza, każdy musi pokazać swoją sztukę najlepiej jak potrafi. Jak zrobi to źle, to publiczność też to oceni źle, no ale jak zrobi to dobrze, to ma możliwość sprzedania jej w sposób profesjonalny, bo dostarczamy najlepszego sprzętu.
Wszystkie wielkie festiwale, takie jak Roskilde, Rock am Ring i inne, nie mają takiej oprawy, scena jest dosyć często „uboga”. U nas jest inaczej, jest konkretny power, decory, światła, po raz pierwszy nie będzie tego focha, który stał na środku, zupełnie inaczej to konstruujemy, inaczej wieszamy nagłośnienie, to wszystko będzie na wierzchu, to wszystko jest dostosowane do tego, żebyś przeżył koncert na najlepszym nagłośnieniu. Robi to FOTIS, który ma graty, że tak powiem, światowe. Robimy sztukę z poziomu światowego. Czy to będzie zespół Nietrzask, czy Dubioza Kolektiv, wszyscy grają na tych samych warunkach – nikt nikogo nie wycisza, każdy musi pokazać swoją sztukę najlepiej jak potrafi. Jak zrobi to źle, to publiczność też to oceni źle, no ale jak zrobi to dobrze, to ma możliwość sprzedania jej w sposób profesjonalny, bo dostarczamy najlepszego sprzętu
Aż szkoda, że to tylko dla 20 tysięcy ludzi, powinno być dla 220 tysięcy ludzi.
Tu zasadne wydaje się pytanie podyktowane obawami części osób, że w przyszłości festiwal będzie biletowany i ograniczony do pewnej liczby uczestników.
Impreza będzie limitowana tylko wtedy, kiedy takie będą przepisy. Tylko to nas motywuje do tego, żeby to było. Nie, impreza nie będzie biletowana w sensie biletów. Ta sama branża, w której my pracujemy, wiem o tym, że część tych ludzi nas przeklina i złorzeczy na nas za to, że robimy darmowy koncert. Uważają, że to jest psucie branży i tak nie powinno być. My uważamy przeciwnie, to właśnie my wręcz budujemy polską branżę muzyczną, ponieważ dzięki tym koncertom, jest ona widziana w świecie. Zespół Gojira opublikował występ z festiwalu na swoich własnych kanałach.