Każdy, kto zainteresuje się magią brzmienia gitary elektrycznej, prędzej czy później natknie się na nazwisko Seymour Duncan. W rzeczy samej – to wręcz fascynujące ile historii muzyki i sprzętu muzycznego tego 67-letni lutnik doświadczył i zainspirował.

Fot. Seymour Duncan
Seymour Duncan uczył się swojego fachu od samego Lesa Paula i od Setha Lovera, który wynalazł humbuckera. Kiedy pracował w Fender Soundhouse w Londynie, ustawiał instrumenty dla takich tuzów jak Jimi Hendrix, Eric Clapton, Jimmy Page czy Jeff Beck. W 1976 założył swój własny zakład naprawy instrumentów w Kalifornii. Tam właśnie spotkał Cathy Duncan, która niedługo potem została jego żoną i wspólniczką. W początkach, a czasy były wtedy trudne, para żyła i pracowała w przyczepie, potem w magazynie. Od czasu do czasu Seymour grywał na basie lub gitarze na płytach znajomych. Głównie jednak zajmował się naprawianiem przystawek gitarowych, ulepszaniem modeli innych producentów i tworzeniem własnych. Jego niebywała umiejętność słyszenia i opisywania niuansów brzmieniowych oraz rozumienia, czego dany muzyk naprawdę chce, szybko stała się jego znakiem rozpoznawczym na rynku. Pierwsi producenci gitar zaczęli wyposażać swoje instrumenty w pickupy marki Seymour Duncan. Za nimi poszli kolejni.
Obecnie należy zrobić rozróżnienie pomiędzy przystawkami „Duncan Designed” wyprodukowanymi w Korei i przeznaczonymi dla tańszych instrumentów, a tymi z logo „Seymour Duncan”, które powstają w Stanach Zjednoczonych. Dziennie w warsztacie w Santa Barbara na zachodnim wybrzeżu powstaje około półtora tysiąca pickupów ponad pięćdziesięciu różnych modeli. Aby zachować najwyższą jakość i najlepsze brzmienie około stu pracowników wciąż wykonuje sporą część produkcji, jak choćby szlifowanie nabiegunników czy nawijanie cewek na magnes, ręcznie.

Fot. Alexander Kern
W custom shopie
Przystawki budowane na zamówienie zawsze były ważną częścią konceptu biznesowego Seymoura. Przeglądanie pożółkłych, podniszczonych stron wypełnionych ręcznie folderów zamówień jest jak wizyta w muzeum: George Harrison, Allan Holdsworth, Jaco Pastorius, Billy Gibbons, Roy Buchanan, Peter Frampton, Mark Knopfler, Joe Welsh, Eric Johnson, Stevie Ray Vaughan, John Fogerty, David Gilmour, Steve Harris, Slash i wielu, wielu innych przybyło tam, aby znaleźć doskonałe brzmienie. Od pordzewiałych, vintage’owych replik, do przystawek do trzynastostrunowych stratocasterów – fabryka wypełniła mnóstwo dziwnych życzeń. Często wyzwanie dotyczyło odtworzenia charakterystyki produktów, które zostały w dziwny, przypadkowy sposób zmodyfikowane, jak wtedy, kiedy humbucker PAF został kilka dodatkowych razy owinięty miedzią, bo gość, który obsługuje maszynę akurat brał łyka kawy. Chodzi po prostu o wyidealizowane koncepcje brzmienia i indywidualne jego wariacje. Z jego zamiłowaniem do detali i odpowiednim doborem materiałów i technik, Seymour Duncan stał się pionierem w swoim fachu. Kiedy na przykład Fender chciał zbudować dokładną replikę słynnej gitary Frankenstein (zwanej również Frankenstratem) Eddiego Van Halena, po przetworniki przyszedł do Seymoura. Sam Seymour mówi, że robienie czegoś dobrze i w stałej, wysokiej jakości jest dla niego bardzo ważne. Różnice w materiałach są olbrzymie, są tysiące możliwych kombinacji owijki cewki, a oczywiście wielu tajemnic handlowych Seymour zdradzić nie chce. Obecnie Custom Shop jest głównie zarządzany przez Dereka, syna Seymoura, który ponoć ma równie czuły słuch co jego ojciec. Usługi Custom Shopu są dostępne dla wszystkich, bo ambicje firmy Duncanów pozostały niezmienne – chcą pomagać muzykom realizować ich pomysły na to, jak powinna brzmieć ich idealna przystawka gitarowa.

Fot. Alexander Kern
Przez cały łańcuch sygnału
Zaraz za przystawkami w kwestii kształtowania i zmieniania brzmienia gitary najważniejsze są efekty. Dlatego nie jest bez sensu, że Seymour Duncan dość wcześnie wszedł również na ten rynek. Druga linia pedałów była tworzona stopniowo, począwszy od 2001 roku. Niektóre z nich bazują na klasycznych obwodach, ale nie są kopiami. Przy ulepszonym poziomie szumów i dodanych funkcjonalnościami, główny koncept zawsze odnosi się do tego samego – by rozwiązać konkretne problemy brzmieniowe i w ten sposób być atrakcyjnym dla wyrafinowanych muzyków. Przykłady? 805 Overdrive (w nazwie znajdziecie nawiązanie do telefonicznego numeru kierunkowego do Kalifornii) to zmodyfikowany Tubescreamer z rozszerzonym trójpasmowym EQ i większym headroomem. Vapor Trail Analog Delay bazuje na klasycznych delayach Bucket Brigade, takich jak Carbon Copy, ale oferuje dodatkowe multifunkcjonalne gniazdo TRS. La Super Rica Fuzz jest hołdem dla silikonowych fuzzówm takich jak Big Muff, ale uzupełnionym o przełącznik Flat/Fat oraz parametryczną średnicę pozwalającą na podkreślenie lub wyciszenie poszczególnych częstotliwości.
Jednym z wielu kompletnie niezależnych wynalazków Seymour Duncan jest Palladium Gain Stage – pierwszy pedał typu amp-in-a-box, który realistycznie reprodukuje brzmienie, reakcje i feeling wzmacniacza lampowego. Przy maksimum gainu sięgającym do 110 dB ma niezwykle niski poziom szumu, co sprawia, że świetnie spisuje się w stackach i w kombinacji z innymi pedałami. Innym praktycznymi wynalazkami firmy wartymi wspomnienia są Andromeda Delay i Silver Lake Reverb – oba pedały łączą całą mnogość cyfrowych efektów i presetów z interaktywną kontrolą w czasie rzeczywistym przez atak kostką.

Fot. Alexander Kern
Na końcu łańcucha sygnału jest wzmacniacz. Niektórzy czytelnicy mogą pamiętać combo i głowy gitarowe Seymour Duncan z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Mają one wciąż dobrą reputację na rynku sprzętu używanego, ale okazały się zbyt drogie w produkcji. Jest jednak zupełnie nowy wzmacniacz Seymour Duncan – został zaprojektowany przez tego samego człowieka, który odpowiadał za poprzednie: głównego inżyniera Kevina Bellera, który jest w firmie już prawie czterdzieści lat i odpowiada za wprowadzanie prototypów. O swoim najnowszym projekcie wzmacniacza mówi: „Podstawowy pomysł na PowerStage polega na tym, by mieć poręczną platformę, która wzmacnia dźwięk przy niezmiennej jego jakości, niezależnie od sytuacji”. By to osiągnąć power amp ma proste, ale bardzo muzykalne trójpasmową equalizację. Został zaprojektowany pod gitarę, ale w większości przypadków znakomicie działa również z basem. Pozwala na dostosowanie dźwięku do ogólnego brzmienia i akustyki pomieszczenia. Stusiedemdziesięciowatowa pedalboardowa wersja wzmacniacza PowerStage ma wielkie pokrętło głośności, które jest niemal jak zaproszenie do kontrolowania go krawędzią buta podczas gry. Siedemsetwatowa rackowa wersja działa również w stereo. Podobnie jak pedały marki Seymour Duncan, te wzmacniacze są upchane elektroniką po brzegi, a w ich wnętrzu często zmyślnie zaaranżowane jest kilka płytek obwodów. Kevin Beller wyjaśnia, że wzmacniacze były z jednym strony wielkim wyzwaniem przez wprowadzone surowe międzynarodowe regulacje zgodności elektromagnetycznej. Z drugiej jednak zmusi to konkurencję i naśladowców do poświęcenia większej ilości czasu na analizę projektu.
A propos projektów: polecamy wielką i darmową bibliotekę diagramów nawijania cewek dla różnych rodzajów przystawek na www.seymuorduncan.com.
Tekst i zdjęcia: Alexander Kern