Kolejny odprysk sporu, jaki ostatnio rozgorzał pomiędzy przedstawicielami „komercyjnego”, rockowego mainstreamu z końca lat 80. a bardziej „alternatywnym” graniem. Flea, legendarny basista Red Hot Chili Peppers, powiedział ostatnio, że trochę trochę żałuje, iż jego zespół wyśmiewał się wówczas z innych grup.
Red Hot Chili Peppers wydadzą swój 12. studyjny album „Unlimited Love” 1 kwietnia. Mówi się również, że zespół ma w planach wydanie kolejnego albumu, ale na to będziemy musieli jeszcze poczekać. Tymczasem trwa promocja nadchodzącej płyty i zespół udziela wywiadów na różne tematy, w tym tych aktualnych, a do nich należy właśnie odgrzany niedawno spór między „pudel-metalem” a resztą świata…
W rozmowie z magazynem Classic Rock (via Music News) Flea powiedział, że on i jego koledzy z Red Hot Chili Peppers byli trochę aroganccy w stosunku do innych hollywoodzkich zespołów, z którymi jego grupa konkurowała w tamtym czasie. Wymienił Guns N’ Roses jako jeden z zespołów, który zasługiwał na ich większy szacunek.
Według Flea te animozje wynikały z różnych stylów i sposobów bycia (stylów życia): „Byliśmy zdecydowanie przeciwni scenie hair-metalowej. Mówiliśmy: 'Pieprzyć ich. My jesteśmy undergroundowymi, art-rockowymi, dziwnymi kolesiami ze wschodniej strony, a oni tylko powtarzają Aerosmith i Kiss'”.
Byliśmy zdecydowanie przeciwni scenie hair-metalowej. Mówiliśmy: 'Pieprzyć ich. My jesteśmy undergroundowymi, art-rockowymi, dziwnymi kolesiami ze wschodniej strony, a oni tylko powtarzają Aerosmith i Kiss
„Z perspektywy czasu widać, że to wszystko było małostkowym gównem. Wiele z tych zespołów było zajebistych. Guns N’ Roses to był świetny zespół. Była w tym pewna arogancja. Pieprzyć świat, pieprzyć system, pieprzyć władzę, pieprzyć mocarstwa, jesteśmy sobą i robimy swoje po swojemu, jesteśmy dzieciakami z ulicy. Ostro się bawiliśmy i byliśmy dzicy”.
Wiele z tych zespołów było zajebistych. Guns N’ Roses to był świetny zespół. Była w tym pewna arogancja. Pieprzyć świat, pieprzyć system, pieprzyć władzę, pieprzyć mocarstwa, jesteśmy sobą i robimy swoje po swojemu, jesteśmy dzieciakami z ulicy. Ostro się bawiliśmy i byliśmy dzicy
Anthony Keidis przyznał jednak, że antagonistyczny wizerunek RHCP w dużym stopniu przyczynił się do ich sukcesu: „Nie docierało do nas, że istnieje coś innego niż wyprzedawanie klubów, uszczęśliwianie ludzi i bycie oryginalnym. Byliśmy zespołem imprezowym, ale trzeba było coś na tę imprezę wnieść. Flea odegrał wówczas kluczową rolę, mówiąc: 'Musimy być dobrzy, musimy napisać nowe rzeczy, musimy mieć coś, co poruszy tych ludzi’. Zawsze byliśmy w pełni naładowani”.