Gitarzysta Greta Van Fleet o swojsko brzmiącym nazwisku, Jake Kiszka, oznajmił, że nigdy nie interesował się „shredem”. Każdy ma swój styl i w zasadzie było jasne, że szybkie, złożone i techniczne granie to nie jest bajka Jake’a. Słuchając któregokolwiek z ich albumów studyjnych dochodzi się do jednego i tego samego wniosku – panowie są bardzo zainspirowani zespołami z lat 70 a szczególnie jednym nich…
21 lipca tego roku zespół Greta Van Fleet wydał swój najnowszy album „Starcatcher”. Został on poprzedzony czterema singlami, z których pierwszym był „Meeting the Master” z kwietnia. To ich trzeci duży album studyjny i następca wydanego w 2021 roku albumu „The Battle at Garden’s Gate”.
Rozmawiając niedawno z magazynem Guitar Player, Jake Kiszka został zapytany o zjawisko/styl „shred”, odpowiedział tak (cytaty za Guitar.com): „Nigdy nie byłem wielkim fanem shreddingu. Nie interesowało mnie to, ponieważ nie słyszałem duszy i dynamiki grania w tym stylu. Kiedy Jimi Hendrix grał na gitarze, można było poczuć duszę wydobywającą się z jego ciała. Ten moment prawdopodobnie określił mój kierunek i podejście. Dla mnie muzyka shred nie osiągnęła tego rodzaju rzeczy”.
Nigdy nie byłem wielkim fanem shreddingu. Nie interesowało mnie to, ponieważ nie słyszałem duszy i dynamiki grania w tym stylu
Jedno z pierwszych oczywistych pytań, które się potem pojawiło, dotyczyło Eddiego Van Halena. Kiszka wyjaśnił: „Eddie Van Halen odstawał. Podoba mi się jego podejście – inspirował i tworzył swój rodzaj muzyki, ale w tym, co robił, było wystarczająco dużo niuansów, że wciąż można było usłyszeć element ludzki”. Jake zastanowił się również nad współczesnymi gitarzystami i nawiązał do nadużywania przesterowania brzmienia: „W dzisiejszych czasach wzmacniacze są bardzo podkręcone i jest w nich bardzo dużo wzmocnienia i zniekształceń. To mniej jak malowanie, a bardziej jak sztuka cyfrowa. To jak sztuczna inteligencja kontra ludzka sztuka”.
Eddie Van Halen odstawał