John Bonham wykreował najpotężniejszy perkusyjny sound w muzyce hard rockowej przełomu lat 60. i 70. W połączeniu z wyborną techniką, uczyniło to z niego jednego z najwspanialszych perkusistów swoich czasów.
John Bonham przyznawał się sam do tego, że jednym z jego idoli był Ginger Baker, z Cream który jako jeden z pierwszych w muzyce rockowej grał długie masywnie brzmiące „open solo”. Podobnie czynili inni idole Bonhama, czyli Carmine Appice z Vanilla Fudge i bardziej jazzowi Joe Morello z Dave Brubeck Quartet, czy wielki Gene Krupa.
Pomysł na solo perkusyjne w środku studyjnego kawałka wziął się z tego, że podczas sesji nagraniowej Jimmy Page jako producent i po części także realizator, często nagrywał Johna Bonhama podczas gdy ten improwizował sobie lub rozgrzewał się w studiu. Jimmy nagrywał po prostu fragmenty jego solówek i później starał się skleić to jakoś w całość. Na początku i na końcu utworu Bonham, Pagei John Paul Jones wykonują 12-taktowy riff bluesowy w stroju Drop D, a środkowa część utworu pozostała otwarta tylko dla Bonhama. Robert Plant w ogóle tu nie śpiewał, a na koncertach po prostu przedstawiał publiczności Bonhama przed rozpoczęciem kawałka. Niepublikowane taśmy z sesji do „Led Zeppelin II” ujawniają, że solo Bonhama zostało skompilowane ze znacznie dłuższej wersji, czyli finalnie Jimmy Page dopiął swego – zmontował płytową solówkę perkusisty z jej kilku fragmentów.
W solówce Bonham wykorzystał ideę triolowych zagrywek podpatrzonych u wspomnianego Gingera Bakera. Oparte one były na klasycznym już dzisiaj schemacie prawa ręka – lewa ręka – stopa. Bongam rozumiał ogromny potencjał tej prostej sekwencji, dopracował ją, wykorzystał i uczynił jednym ze swoich znaków firmowych. Posłuchajcie!