Jeśli chodzi o efektowność, atrakcyjność i krzykliwość to solówki są górą, ale gdy weźmiemy pod uwagę energię brzmienia, wartość całej kompozycji i potęgę gitar, to w tym temacie królują riffy. Prawie każdy rockowy, czy metalowy utwór, jeśli nie jest balladą, składa się z riffów i to one decydują o jego potencjale. To esencja muzyki rockowej.
Wymyślenie dobrego riffu nie jest wcale takie łatwe. Są oczywiście artyści, którym genialne riffy same wyskakują spod palców, ale nie jest to zjawisko powszechne. Można wskazać równie wiele beznadziejnych riffów, co tych doskonałych, ale nie będziemy się tu nad nimi i ich autorami pastwili. Zajmijmy się rzeczami przyjemnymi.
Ale co to jest ten riff?
Riff to zagrywka instrumentalna, będąca jasno rytmicznie określoną frazą, zwrotem, elementem melodycznym, który wprowadza nas w utwór, określa jego styl i nadaje charakter całej kompozycji. Charakterystyczny motyw instrumentalny, najczęściej grany przez gitarę, bas, lub klawisze, także w formie unisono. Często posiada ładunek emocjonalny, potrafi też zbudować nastrój, ale najważniejszą jego cechą jest „przebojowość”, czyli coś co powoduje, że wpada w ucho i zostaje w głowie na zawsze. My gitarzyści od razu czujemy, który riff jest świetny, który po prostu musiał zostać wymyślony, bo gdyby nie zrobił tego gitarzysta A to musiałby zrobić to gitarzysta B. Gdyby nie riffy, nie byłoby muzyki rockowej i jej największych zespołów. Riff występuje we wszystkich gatunkach muzyki rozrywkowej, w punk rocku, funku, a nawet w jazzie będąc tam elementem tematu kompozycji. Riff jest więc taką pieczęcią, którą instrumentalista przybija na danej kompozycji, i która staje się jej znakiem rozpoznawczym
Riffy gitarowe
Na ilu strunach należy zagrać riff by stał się ponadczasowy? Nie ma reguły, może być na jednej (jak polubili robić Keitch Richards, czy Jimmy Page), może być na dwudźwiękach (Iommi), może być oparty na power chordach (całe pokolenie gitarzystów NWOBHM oraz Bay Area), a może składać się z pełnych akordów (vide Pete Townshend). Riffy powinny opierać się na brzmieniu przesterowanym, choć nikt nam nie zabroni grać ich na kanale czystym, jak robili to np. Mark Knopfler, czy John Frusciante. Najważniejsze by były one zrytmizowane i wpadały w ucho – tylko tyle i aż tyle!
Najlepsze riffy wg TopGuitar
Czy to przypadek, że większość z zaproponowanych przez nas riffów ma już, delikatnie mówiąc, swoje lata? Obawiam się, że nie, obecnie muzyka rockowa cierpi na chorobę wtórności i chyba dlatego tak trudno o odkrywcze, porywające riffy. Historycznie rzecz ujmując to niekwestionowanym liderem zawsze pozostanie Wieka Brytania, która wydała na świat największą ilość „riffowych” gitarzystów i to oni dopiero zainspirowali muzyków za oceanem. Ma to odzwierciedlenie w naszym wyborze. Jaką metodologię wyboru przyjęliśmy? Taką samą, jak przy wyborze najlepszych solówek – gremium redakcyjne podczas burzy mózgów wymieniało przykłady, a piszący te słowa dokonał subiektywnej selekcji by z kilkudziesięciu propozycji ostało się sześć najlepszych riffów. To oczywiście wybór „tragiczny”, bo automatycznie zmusza do pomijania wielu genialnych przykładów, ale jak zwykle pozostawiamy sobie możliwość stworzenia listy uzupełniającej.
Sprawdźmy, kto załapał się do pierwszej szóstki.
1. The Rolling Stones – (I Can’t Get No) Satisfaction
Nie wiemy, czy to Keef wymyślił gitarowe riffy, czy może bardziej Paul McCartney, czy Pete Townshend, czy może Dave Davis, ale to motyw Stonesów jest zawsze na podium jeśli chodzi o zestawienia najlepszych riffów. Zasłużenie!
2. Deep Purple – Smoke On The Water
Tu nie może być żadnych wątpliwości. Ritchie Blackmore jest twórcą najbardziej znanego riffu w historii rocka i nawet gdyby wymyślił tylko tę jedną zagrywkę i tak byłby geniuszem. Pozycja obowiązkowa dla każdego gitarzysty, nawet akustycznego, czy klasycznego!
https://youtu.be/ikGyZh0VbPQ