1one to ciekawy projekt, który zainteresował m.in. Paula Gilberta, czy Jeffa Bowdersa. Zespół nagrał już 3 płyty i… po raz kolejny zmienił skład. Rozmawiamy z jego gitarzystą, Danielem Wręczyckim, który od kilku lat dba, by gitary były zagrane i nagrane na odpowiednim poziomie.
Na wstępie chciałem zaznaczyć, że pierwszym gitarzystą 1One był Adam Malicki, a nie Artur Malicki. Znacie się? Czy to prawda, że porzucił gitarę dla kobiety?!
Tego nie wiem (śmiech). Nie mieliśmy jeszcze okazji się spotkać i porozmawiać. Uważam, że Adam jest bardzo zdolnym i utalentowanym gitarzystą. Mimo swojego młodego wieku grał już bardzo zaawansowane technicznie zagrywki i komponował niebanalne utwory. Z tego co się orientuję, kompletnie zmienił branżę i nie zajmuje się już muzyką.
Od kilku lat grasz z 1One, ale nie tylko – można cię było zobaczyć w zespołach Roberta Chojnackiego i Felicjana Andrzejczaka. Czy teraz grasz w tych trzech składach?
Tak, z tym, że w składzie zespołu Felicjana Andrzejczaka pełnię rolę gitarzysty zastępczego za mojego imiennika, który obecnie gra w zespole Lombard. Z Robertem Chojnackim współpracuję od kilku lat, zarówno na scenie jak i w studio. Przykładem może być ostatni album Roberta “Piątka”, gdzie można usłyszeć kilka moich dźwięków. Oprócz tego sporo udzielam się jako muzyk sesyjny, w różnych projektach, więc przyjemnej pracy jest bardzo dużo.
Od zawsze podobał mi się kształt ESP Eclipse, więc postanowiłem poprosić o wykonanie lutniczej kopii, ale według moich własnych upodobań- kolor, inkrustacje, drewno, przetworniki, liczba progów itd. Radość nie trwała jednak zbyt długo, gdyż pewnego słonecznego dnia przejechałem ją swoim samochodem.
Zauważyłem, że lubisz gitary ESP I LTD… ?
To kwestia przypadku. Bardzo szybko przywiązuję się do sprzętu i nie potrafię się z nim rozstać. Kiedyś kolega dał mi do przetestowania LTD i została ze mną do dziś. Wymieniłem tylko elektronikę na pasywną. Od zawsze podobał mi się kształt ESP Eclipse, więc postanowiłem poprosić o wykonanie lutniczej kopii, ale według moich własnych upodobań- kolor, inkrustacje, drewno, przetworniki, liczba progów itd. Radość nie trwała jednak zbyt długo, gdyż pewnego słonecznego dnia przejechałem ją swoim samochodem. Pakując sprzęt w pośpiechu, przed wyjazdem na koncert zapomniałem o opartej o bagażnik gitarze. Chronił ją niestety tylko “miękki” pokrowiec, a więc nie było już dla niej ratunku… Generalnie bardzo lubię klasyczne rockowe brzmienie i planuję “przesiadkę”, na coś ze stajni Gibsona, ale jak wiemy, z tym bywa różnie. Potrzeba czasu, na to aby “upolować” odpowiedni egzemplarz.
A jak wygląda twój pozostały sprzęt? Wzmacniacze, pedalboard, kable, akcesoria…?
Nigdy nie byłem sprzętowym maniakiem, natomiast nie lubię pozbywać się sprzętu, który mi towarzyszy. Jeżeli chodzi o wzmacniacz, jest to Marshall Valvestate. Mam go od 15 lat. Ktoś może zapytać “serio? przecież to prawie tranzystor”- tak, ale jest dość uniwersalny i mogę ukręcić brzmienie, które wykorzystuję w wykonywanej przeze mnie muzyce. Poza tym przy regularnych koncertach pozwala na zachowanie prostych pleców. Generalnie wychodzę z założenia “im mniej tym lepiej”- większe skupienie na samej grze i mniejsza szansa na awarię w trakcie koncertu. Aktualnie korzystam z procesora efektów firmy Line6, który służy mi do podbijania solówek i delikatnych efektów przestrzennych. Dążę raczej do minimalizacji pedalboarda. Myślę, że skończy się na dwóch kostkach+ pedał ekspresji i kaczka. Niedawno zakupiłem flagowy produkt firmy Line6 czyli słynny “Helix”, ale w wersji Stomp. Być może jest to właśnie rozwiązanie, którego potrzebuję… Podsumowując, uważam, że warto zgłębiać wiedzę i obserwować nowinki techniczne, ale musimy pamiętać, że sprzęt ma nam tylko pomóc w tym co chcemy przekazać. Nie zrobi tego za nas. Mocny delay, intensywny chorus nie zniweluje błędów artykulacyjnych, może je tylko pozornie rozmyć. Niech to co gramy będzie prawdziwe. Odbiorca z pewnością to usłyszy…