Ostatnio Eric Johnson miał okazję porozmawiać z Andrew Daly na portalu Ultimate Guitar , omawiając różne tematy, w tym swoje dwa nowe albumy „The Book of Making” i „Yesterday Meets Today”. Naszą uwagę przykuł jednak fragment dotyczący czasów shreddingu i tego jak traktuje gitarę dzisiaj.
We wspomnianym wywiadzie Eric Johnson opowiada m.in. jak dorastał w czasach tak zwanej „shredderki” i co go wyróżniało na tle innych gitarzystów z tamtych czasów. Padło pytanie: „Kiedy nadeszła niesławna era gitary shred, było wielu innych gitarzystów robiących podobne rzeczy do tego, co ty robiłeś. W jaki sposób wyróżniałeś się na tle innych?” Eric odparł: „Wiesz, nie wiem, czy kiedykolwiek świadomie próbowałem się wyróżnić. To znaczy, jest wielu wspaniałych gitarzystów, ale myślę, że to po prostu wybór. Rób to, co chcesz robić albo zostań zapomniany. Jasne, że tak jak inni lubię gitarę i ponad wszystko inne lubię wykonywać tę niesamowitą pracę na gitarze, ale nie przeszkadza mi też, gdy gitara schodzi na drugi plan”
Lubię gitarę i ponad wszystko inne lubię wykonywać niesamowitą pracę gitarową, ale nie przeszkadza mi też, gdy gitara schodzi na drugi plan
Gitarzysta rozwinął bardziej ten temat: „Ale to nie jest dla każdego i być może wtedy musiałeś zadać sobie pytanie czy chcę spróbować, aby moja gitara pracowała w ramach utworów wokalnych lub struktury piosenki, czy też chcę z nią zaszaleć aby była bardziej instrumentalna?. To zawsze był wybór, ale może nie zawsze chodziło o bycie lepszym. Myślę, że miałem tak wiele różnych wpływów, że lubię, gdy gitara czasami schodzi na dalszy plan, ponieważ pozwala mi to na czerpanie z tych wszystkich wpływów. A kiedy to robię, to zamiast szalonego shreddingu, głównym punktem jest piosenka. Ale czy to czyni mnie innym? Nie sądzę, żebym mógł tak stwierdzić.”
Miałem tak wiele różnych wpływów, że lubię, gdy gitara czasami schodzi na dalszy plan, ponieważ pozwala mi to na czerpanie z tych wszystkich wpływów