Jacek Krzaklewski to gitarowa podpora Perfectu, bez niego Darek Kozakiewicz nie miałby takiego pola do popisu. Razem tworzą jeden z najlepszych gitarowych duetów w tym kraju. Przy okazji wydania solowej płyty Bartosza „Bratka” Wójcika, w której gościnnie zagrał, zadaliśmy mu kilka niezobowiązujących pytań.
Korzystając z okazji, nie mogę się nie zapytać o Twoje plany na życie po zakończeniu tej pięknej historii zwanej Perfect. Czy masz jakieś inne zespoły, z którymi regularnie współpracujesz? Albo może planujesz coś pod własnym nazwiskiem?
Współpracuje z Medusą od kilku lat. Nagraliśmy kilka płyt i cały czas próbujemy. Aktualnie mamy nowego wokalistę i pracujemy nad nowym repertuarem. Współpracuję też z Romanem Wojciechowskim „Pazurem” od wielu lat. Nagraliśmy kilka płyt i czasami koncertujemy. Ostatnio wydałem też płytę „Pod Krzakiem” z Barbarą Łuszczyńską oraz swoją solową instrumentalną płytę „Jeszcze Więcej Kurzu”.
Ostatnio wydałem też płytę „Pod Krzakiem” z Barbarą Łuszczyńską oraz swoją solową instrumentalną płytę „Jeszcze Więcej Kurzu”
Jaka była twoja rola na płycie BRATEK „The Book of Life”? Gitary na pewno, ale czy działałeś także aranżacyjnie, kompozycyjnie?
Kompozycyjnie nie, gdyż autorem prawie wszystkich utworów oraz tekstów na płycie jest Bartek Wójcik. Ja dograłem kilka gitar i solówek.
Nagrywałeś w swoim studio? Jak w ogóle wygląda twoja praca realizacyjna i producencka? Masz na co dzień w studio dużo pracy?
Nagrywałem w domu. Nagrywanie to moja pasja. Lubię to robić, lecz na co dzień jestem gitarzystą i to jest moje główne zajęcie.
Jesteś kojarzony z PRS, powiedz dokładnie jaki to model i na jakim sprzęcie jeszcze grasz/koncertujesz?
Mam trzy PRSy. Dwa to modele zbliżone do standard oraz jeden single cut. Ten najstarszy to model z początku działalności firmy PRS, czyli z roku około 1989. Dwa pozostałe są z lat późniejszych, czyli 1990 i 2015. Z Perfectem na scenie używam wzmacniacza Diezel Herbert. Nie wyobrażam sobie innego „pieca” na scenie rockowej.
Z Perfectem na scenie używam wzmacniacza Diezel Herbert. Nie wyobrażam sobie innego „pieca” na scenie rockowej
Z czego wynika twoim zdaniem fenomen Wrocławia, jeśli chodzi o niesamowitych muzyków i „bujne” życie muzyczne?
To chyba wynik tradycji. Jeśli dobrze pamiętam to w tym mieście zawsze było wielu znakomitych muzyków. Tak jest do dzisiaj. Regularnie odbywają się tzw. jam session w wielu klubach. Sam chodzę namiętnie co czwartek do Liverpool – to taki klub. Jest też znakomita uczelnia muzyczna z wydziałem jazzowym.