Jeden z najbardziej znanych jazzowych muzyków w Trójmieście, animator muzycznych wydarzeń na Pomorzu i uczestnik niezliczonych sesji nagraniowych. Aż dziwne, że dopiero teraz przybliżamy tę postać Czytelnikom TopGuitar i TopBass, ale lepiej późno niż wcale!
Jest to chyba nasza pierwsza rozmowa, dlatego powinniśmy zacząć od początku – powiedz proszę jak zainteresowałeś się muzyką? To były lata 70…
Muzykę czułem od dziecka. Miałem kilka lat kiedy oglądałem z rodziną telewizyjną transmisję z festiwalu piosenki w Sopocie. W pewnym momencie powiedziałem że artystka fałszuje. Natychmiast zostałem przez rodziców obsztorcowany. Następnego dnia przeczytali w Wieczorze Wybrzeża, że artystka naprawdę fałszowała. Regularnie zacząłem słuchać muzyki w latach 70-tych i była to muzyka, której słuchali niemal wszyscy nastolatkowie wychowujący się w blokowisku, czyli zespoły Led Zeppelin, Deep Purple, Emerson Lake & Palmer, King Crimson, Pink Floyd i oczywiście Jimi Hendrix i Jannis Joplin.
Co było u ciebie najpierw, kontrabas czy bas elektryczny? Wydaje mi się, że dzisiaj do kontrabasu masz większy sentyment…
Pierwsza była gitara akustyczna. Wtedy gitarą łatwo było dziewczynie zaimponować! Kiedy z kolegami z podwórka założyliśmy zespół rockowy, okazało się, że nikt nie chciał grać na basie, więc sam zdecydowałem, że to będę ja. Gitara basowa była pierwszym instrumentem któremu poświęciłem najwięcej czasu. A czasu miałem dużo, bo w roku 1976 zostałem przymusowo wcielony do armii, gdzie przez dwa lata jedynym moim zajęciem było granie na basówce w zespole Zielone Otoki. Tam poznałem Jana Wasiukiewicza absolwenta PSM II Stopnia w Gdańsku Wrzeszczu, który bez pytania mnie o zdanie załatwił mi miejsce w Podstawowej Szkole Muzycznej w Gdańsku. Do szkoły muzycznej poszedłem głównie w celu poznania nut, ale musiałem rozpocząć naukę gry na kontrabasie bo w owych czasach w szkołach muzycznych nie było klasy gitary basowej. Mój pierwszy profesor kontrabasu Stanisław Zubel wiedział że gram na basówce powtarzał: „zostaw tą gitarę, weź się za kontrabas!”. W końcu poskutkowało, ale nie tylko to było powodem większego zaangażowania w grę na kontrabasie. Poznałem wówczas wspaniałych młodych muzyków – członków Big bandu Jerzego Partyki. I kiedy dostałem propozycję dołączenia do nich byłem wniebowzięty. Zaczął się wówczas nowy rozdział mojej edukacji muzycznej. Słuchanie rocka się skończyło, a rozpoczęło się słuchanie jazzu. Kontrabas stał się moim głównym instrumentem, a ja z rozpędu skończyłem PSM II Stopnia w Gdańsku Wrzeszczu.

FOT. DAMIAN KRAMSKI
Kto był dla ciebie wówczas wzorem, idolem, guru?
Grając w Big bandzie Jerzego Partyki szczególnie dużo słuchałem muzyki bigbandowej – Counta Basiego, Dukea Ellingtona, Glenna Millera i kontrabasistów takich jak: Ray Brown, Buster Willams, Paul Chambers, Scot LaFaro. Największe wrażenie robiła na mnie jednak gra Rona Cartera.
Jak wspominasz trójmiejską scenę jazzową w latach 70. i 80.? Które zespoły i którzy artyści byli wówczas ważni i mieli wpływ na późniejsze pokolenia muzyków? Szczególnie jeżeli chodzi o jazz.
Trójmiejską sceną jazzową zacząłem się interesować dopiero w latach 80-tych. Duże wrażenie zrobiło na mnie poznanie zespołu Rama 111. Zespół koncertuje do dziś a współzałożyciel Przemek Dyakowski wciąż jest naszym trójmiejskim guru. Popularna była muzyka dixielandowa. Zespół See Side Dixieland Emila Kowalskiego był jednym z najlepszych w Polsce. Na początku lat 80 dołączyłem do zespołu New Coast w którym sekcję dętą tworzyli: Maciej Sikała, Adam Wendt, Grzegorz Nagórski. To wybitni, kreatywni muzycy. Dzisiaj oprócz tego że koncertują i nagrywają płyty są również profesorami w akademiach muzycznych i wywierają ogromny wpływ na jazzową młodzież. W latach 80-tych poznałem też Czarka Paciorka i Adama Czerwińskiego którzy ciągle tworzą nowe, arcyciekawe projekty.
Współpracowałeś z wieloma wielkimi nazwiskami, m.in. z Ptaszynem, Namysłowskim, Matuszkiewiczem, Muniakiem, ale chyba zawsze tęskno ci było do środowiska Trójmiasta…?
W latach 82-83 uczestniczyłem w warsztatach jazzowych w Chodzieży. Tam poznałem wielu muzyków z całej Polski, uczestników zajęć i gwiazdy polskiej sceny jazzowej którzy te zajęcia prowadzili. Nie przypuszczałem wówczas że kiedykolwiek zagram z takimi tuzami jazzu jak Ptaszyn Wróblewski, Zbyszek Namysłowski, Tomasz Szukalski, Janusz Muniak, czy Jarek Śmietana. Z gwiazdami polskiego jazzu grałem najwięcej właśnie w trójmieście. To tu Zbyszek Namysłowski pierwszy raz usłyszał Leszka Możdżera kiedy przyjechał zagrać w Sax Clubie i Żaku z Leszkiem Możdżerem na fortepianie, Jackiem Olterem na bębnach i ze mną na basie.
A jak dzisiaj oceniasz Pomorze na tle reszty Polski jeśli chodzi o obecność muzyki w życiu ludzi. Z klubami, gdzie gra się na żywo i za pieniądze jest chyba bardzo słabo… ale za to mamy jazz na Akademii Moniuszki!
No właśnie. Powstanie wydziału jazzu na naszej akademii bardzo się przyczyniło do podniesienia poziomu muzycznego. Wreszcie trójmiejska młodzież ma alternatywę i nie musi wyjeżdżać na studia do Katowic, czy Warszawy, a do Gdańska zjechało dużo młodych zdolnych ludzi z pasją, którzy cały swój czas poświęcają muzyce. Ćwiczą, komponują, tworzą zespoły i starają się grać gdzie to tylko możliwe. Klubów w których gra się regularnie za pieniądze jest mało w całej Polsce, u nas jednak jest dużo klubów w których można się spotykać na jam session. Tworzą one wyjątkowy klimat. Klimat jakby wspólnoty jazzowej. Znikają wszelkie bariery wynikające z różnic pokoleń, stylistyk czy upodobań. Liczy się wspólne muzykowanie i chęć dotarcia do publiczności.
Powstanie wydziału jazzu na naszej akademii bardzo się przyczyniło do podniesienia poziomu muzycznego. Wreszcie trójmiejska młodzież ma alternatywę i nie musi wyjeżdżać na studia do Katowic, czy Warszawy, a do Gdańska zjechało dużo młodych zdolnych ludzi z pasją, którzy cały swój czas poświęcają muzyce
Jako współorganizator koncertów radzisz sobie z pomocą różnych instytucji, min. Nadbałtyckiego Centum Kultury. Dlaczego w ogóle stajesz się czasami organizatorem, skoro jesteś muzykiem?
To że jestem czasem organizatorem jest winą (albo zasługą) Przemka Dyakowskiego. Kiedy Przemek w latach 90-tych prowadził gdyński Sax Club zdarzało mu się czasem wyjeżdżać na kontrakty zagraniczne. Poprosił mnie abym podczas jego nieobecności zajął się koncertami w Sax Clubie. Nie wiem dlaczego, ale się podjąłem zadania chociaż nie miałem w tym żadnego doświadczenia. Jak się później okazało nie było to dla mnie takie trudne. Największą przyjemność miałem jednak w organizowaniu w Sax Clubie jam session podczas festiwalu Gdynia Summer Jazz Days. Miałem wtedy zaszczyt zagrać z największymi gwiazdami światowego jazzu, którzy na tym festiwalu występowali. Od roku 2008 zajmowałem się organizacją czwartkowych jam session w sopockim Starym Rowerze. Odbywały się one przez cztery lata przy niemal kompletach publiczności. Wówczas na potrzeby tego klubu w roku 2009 założyłem wraz z czołowymi jazzmanami trójmiejskimi Stowarzyszenie Muzyków Jazzowych.

Powiedz w takim razie kilka słów o Stowarzyszeniu Muzyków Jazzowych. Jaka była idea powstania i jak jest ona realizowana w praktyce. Szczerze mówiąc niewiele słychać o działaniach SMJazz…
Początkowo mieliśmy pozyskiwać środki finansowe na koncerty w Starym Rowerze, ale okazało się że możemy działać na szerszym polu. Od prawie dziesięciu lat współpracujemy z organizatorami festiwalu Jazz w Lesie, Jackiem Leszewskim i Adamem Czerwińskim, a od czterech lat wspieramy Marcina Kulwasa i Marcina Jacobsona przy organizacji Sopot Molo Jazz Festiwal. Z Nadbałtyckim Centrum Kultury i dyrektorem Larrym Okey Ugwu współpracujemy przy organizacji bardzo ważnego dla nas festiwalu Pomorski Jazz, na którym prezentowane są najciekawsze jazzowe projekty z pomorza w danym roku. Wspieramy również indywidualnych artystów, którzy znajdują sponsora na swoje projekty, a sami nie mają możliwości przeprowadzenia procedury sponsorskiej. Granty otrzymujemy m. in. z Urzędu Marszałkowskiego, Lasów Państwowych (na Jazz w Lesie), STOARTu, Nadbałtyckiego Centrum Kultury. Niewiele o nas słychać być może dlatego, że jako muzycy zajmujemy się promocją własnej twórczości i na promocję działalności stowarzyszeniowej brakuje już czasu i energii.
O tym, że jesteś ściśle związany ze środowiskiem muzyków Trójmiasta świadczy także nazwa twojego zespołu Elec-Tri-City. Co u was słychać? Macie dwie solidne płyty na koncie, czy szykuje się trzecia?
Zagraliśmy w zeszłym roku kilka fajnych koncertów na które zaprosiliśmy wspaniałego gościa specjalnego Kenta Sangstera z Kanady grającego na EVI i Saksofonie. Graliśmy program z naszej ostatniej płyty „Depth Of Focus”. Fantastycznie w tym programie odnalazł się nasz gość Kent i pojawiły się głosy że mamy piątego członka zespołu. Niestety Kent nie jest z trójmiasta i nie gra z nami na stałe, ale jak tylko pojawi się okazja to na pewno zaprosimy go ponownie. Wszyscy z zespołu mamy także inne projekty. Marcin Wądołowski nasz gitarzysta gra i nagrywa z zespołem MAP, Grzegorz Sycz – drummer, z Leszczami, A Dominik promuje własny zespół. Nagranie kolejnej płyty odłożyliśmy na jakiś czas, ale nie będziemy długo czekać. Myślę, że w przyszłym roku trzecia płyta się pojawi.
Skąd twoje zamiłowanie do wibrafonu? Zauważyłem, że w wielu składach, które współtworzysz, ten specyficzny instrument zajmuje poczesne miejsce.
Powód jest jeden i jest nim oczywiście Dominik Bukowski. Ma wspaniałe wyczucie brzmienia i niesamowitą muzyczną intuicję. Z każdej kompozycji potrafi wydobyć to co najlepsze. Gra czterema pałkami więc równocześnie może zagrać tylko cztery dźwięki. Tylko, albo aż cztery! On wybiera te najwłaściwsze. Grając z nim czuję że sam potrafię grać lepiej. Nie dziwię się, że jest mocno eksploatowanym muzykiem nie tylko w Trójmieście.

Jako lider różnych projektów nigdy nie ustawiasz się na pierwszym planie, zawsze dajesz podstawę, bazę dla innych. Czy tak właśnie powinna być realizowana funkcja basisty w zespole?
Nie raz słyszałem od solistów że gra im się najlepiej kiedy mają solidną kreatywną sekcję za plecami. Kiedy zaczynałem grać na basie wiedziałem że bas jest instrumentem akompaniującym i do głowy mi nie przychodziło że może być inaczej. Przez wiele lat starałem się ogarniać brzmienie całego zespołu, nie tylko samego basu i tak mi zostało. Ale kiedy zacząłem grać jazz musiałem się uczyć grania solówek, ponieważ są one integralną częścią tej muzyki. Tworząc zespół dążę do zachowania równowagi pomiędzy poszczególnymi instrumentami i ich partiami. Raczej unikam długich solowych partii basu. Może kiedyś przyjdzie czas na płytę z basem w roli głównej…
Tworząc zespół dążę do zachowania równowagi pomiędzy poszczególnymi instrumentami i ich partiami. Raczej unikam długich solowych partii basu. Może kiedyś przyjdzie czas na płytę z basem w roli głównej…
Obserwujesz dzisiejszą „basową” młodzież? Masz jakieś przemyślenia, a propos tego, co słyszysz w jej wykonaniu? Czy to zmierza w dobrą stronę?
Obserwuję bacznie to, co się w basowym świecie dzieje i jestem pozytywnie zaskoczony. Przez ostatnie lata bardzo dużo zmieniło się w sposobie gry na basie jak i w samym sprzęcie. Młodzież chętnie uczy się z internetu ciekawych zagrywek innych basistów i ma w tym duże ułatwienie. Jest tam szeroki dostęp do materiałów dydaktycznych, nagrań, filmów z koncertami. Można znaleźć nuty, ale też tabulatury partii basu do ciekawych utworów, więc nie trzeba znać nut ani wysilać się słuchając kawałka aby się go nauczyć. Jest oczywiście dużo basistów którzy poprzestają na samych „sztuczkach” basowych i głównie się popisują. Jednak ci bardziej pracowici którzy uczą się nie tylko „sztuczek” ale całej muzyki dochodzą do poziomu wirtuozowskiego. Dzisiaj poziom instrumentalny basistów jest bardzo wysoki, więc samym talentem już nikomu się nie zaimponuje. Dodając do tego możliwość kupienia profesjonalnego sprzętu, jak nie samemu to przy pomocy rodziców, mamy komplet. Nic tylko grać na basie!
Jak nagłaśniasz kontrabas na koncertach? Masz jeszcze to nieśmiertelne combo Gallien Kruegger MB150?
To nieśmiertelne combo po ponad dwudziestu latach służby niestety zepsuło mi się, ale mam nadzieję że mój syn elektronik je naprawi. Sposób nagłaśniania kontrabasu to raczej temat rzeka i na osobną rozmowę. Ale krótko. Ostatnio pojawiło się na rynku sporo nowinek technicznych, a do basu chyba najwięcej, więc jest w czym wybierać. Pickup którego używam do kontrabasu to uniwersalny David Gage Realist. Mam do dyspozycji trzy głowy basowe i trzy kolumny które mogę łączyć dowolnie i w zależności od rodzaju koncertu wybieram najwłaściwszy zestaw. Na próby i mniejsze imprezy zabieram mały lekki zastaw Trace Elliot Elf lub Euphonic Audio + EBS 112, na większe głowę EBS Reidmar 750 i kolumnę David Eden 210.
Jak zaczęła się twoja współpraca z Mayonesem? Dlaczego te basówki odpowiadają ci najbardziej?
Współpraca z Mayonesem rozpoczęła się w czasach kiedy pisałem co nieco do miesięcznika Gitara i Bas. Napisałem wówczas recenzję progowej basówki Mayonesa z unikatowym mostkiem udającym fretlesa i miałem za sobą nagranie materiału dźwiękowego do bardzo popularnej „Szkoły na Bas” Janusza Popławskiego. Wtedy bliżej poznałem właścicieli firmy Mayones Halinę Dziewulską i Dawida Dziewulskiego. Dostałem wówczas propozycję napisania internetowych warsztatów basowych pod nazwą May-Szkoła, dla początkujących. Na oficjalnej witrynie Mayonesa co trzy tygodnie pojawiała się nowa lekcja. Napisałem w sumie 35 lekcji o różnej tematyce. W rozliczeniu otrzymałem wspaniały instrument Partioit V wykonany specjalnie dla mnie. Brzmienie, ergonomia i jakość wykonania bardzo mnie zakręciły, więc na potrzeby zespołu Elec-Tri-City zamówiłem fretlesa Patriot MRV. Jest to dla mnie najlepszy fretles na jakim kiedykolwiek grałem.
A co z innymi basówkami? Jakich jeszcze używasz?
Z innych basówek mam Fendera Dimension V którego używam do mocniejszego grania np niektórych utworów Elec-Tri-City.
Używasz kompresorów albo innych efektów modulujących dźwięk basu?
Mam kilka zabawek w pedalboardzie. To najbardziej popularne efekty: TC Electronic – Flashback Delay, Hall Of Fame Reverb, Polytune mini, MXR – Bass Octave Deluxe, Bass Envelope Filter i Bass Compressor. Ciekawostką jest przetwornica z 5V na 9V wykonana własnoręcznie przez mojego syna Pawła, dzięki której wszystkie efekty mogą być zasilane z jakiegokolwiek powerbanku.
Dzięki za rozmowę!
Dzięki również i pozdrowienia dla Czytelników TopBass!
