Nasza redakcyjna koleżanka do zadań specjalnych i niemożliwych, Ilona Matuszewska, przeprowadziła rozmowę z Markiem „Spiderem” Pająkiem na świeżo po słynnym już koncercie charytatywnym – zbiórce na leczenie Romana Kostrzewskiego. To wydarzenie z kilku pozamuzycznych powodów obiegło serwisy społecznościowe, ale nie zapominajmy, że spotkała się tam czołówka polskiej metalowej gitary, a jedną z gwiazd był niewątpliwie Spider i jego Jackson Warrior 7.
Emocje już opadły? Zagrałeś kultowy „Głos z ciemności” i jeszcze bardziej legendarną „Wyrocznię”. Była lekka spina przed występem? Jakoś specjalnie się przygotowywałeś do wykonania tych numerów?
Witam Wszystkich Serdecznie. W sumie to emocje wciąż trwają! Owszem, okręt Romana & Kata płynie dalej, bo widziałem, że już zdążyli zagrać parę sztuk po tym występie, natomiast wciąż docierają do mnie informacje, wspomnienia związane z tym wydarzeniem. Myślę, że z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że, pomijając szczytny cel, był to jeden z najpiękniejszych koncertów na naszej scenie metalowej ostatnich lat. To co się tam wydarzyło, ta chwila, ludzie w koncercie uczestniczący i przede wszystkim publika, to było coś niesamowitego. Na pewno, to wydarzenie zapisze się dużymi literami na kartach polskiego metalu. Osobiście nie pamiętam, kiedy byłem ostatni raz tak stremowany jak tego wieczoru. Może czułem podobne uczucie jak grałem pierwszy koncert z Vaderem podczas ich 25tych urodzin. Natomiast tym razem ciśnienie w żyłach było dużo wyższe. Odpowiedzialność i powaga sytuacji dociskała mnie dość mocno, ale myślę że się udało.
Myślę, że z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że, pomijając szczytny cel, był to jeden z najpiękniejszych koncertów na naszej scenie metalowej ostatnich lat.
Z jednej strony skromny, spokojny facet… z drugiej drapieżna maszyna na scenie. Fani od ponad 10 lat słuchają i oglądają Cię w naszym „towarze” eksportowym – Vaderze. Jak się czujesz po tylu latach? Jest energia na kolejne co najmniej 10 lat?
Ja po prostu kocham muzykę i granie na gitarze. Poza sceną bywam wyciszony, nawet lubię być z boku jakby poza całym towarzystwem. Oczywiście to nie oznacza, że nie lubię się bawić, ale raczej jestem powściągliwy w tak zwanym imprezowaniu. Natomiast scena to jest mój świat. Tam zrzucam zasłonę i bawię się na całego!!
Ja po prostu kocham muzykę i granie na gitarze. Poza sceną bywam wyciszony, nawet lubię być z boku jakby poza całym towarzystwem
Jesteście totalnie zgrani – nie męczycie się w trasie swoją obecnością 24/h?
Faktycznie lata praktyki i tysiące koncertów spowodowały że gramy naszą „piłkę” na pamięć. A pewne działania na scenie są wypracowane i nawet nie muszę o tym myśleć. To się dzieje samo. Spędzamy wspólnie bardzo dużo czasu, czy się chce czy nie chce, dlatego przy tak długich wyjazdach, jest potrzebna jakaś odskocznia. Peter ogląda seriale, czyta książki, ja lubię pobiegać po okolicy albo w ciągu dnia prowadzę zajęcia nauki gry na gitarze, on-line. James niekiedy wpada w otchłań gier komputerowych, a Tomasz… odsypia nocne wojaże (śmiech). Są tysiące kilometrów do przejechania i trzeba sobie jakoś ten czas zorganizować. Każdy ma swoje zainteresowania. Ale oczywiście bywa tak, że czasem mam ochotę wsiąść do auta i wrócić do domu. Choćby na jedną noc.
Peter ogląda seriale, czyta książki, ja lubię pobiegać po okolicy albo w ciągu dnia prowadzę zajęcia nauki gry na gitarze, on-line. James niekiedy wpada w otchłań gier komputerowych, a Tomasz… odsypia nocne wojaże
A teraz, na tym etapie życia na jakim jesteś, czego pragnie Spider? O czym marzy, w kwestiach muzycznych i około muzycznych…
Przede wszystkim chciałbym zrealizować swoje pomysły, które nagromadziły się przez lata. Mam już dwie płyty napisane! Teraz zostaje to wszystko wyćwiczyć, nagrać, zaśpiewać zmiksować… itp. Z jednej strony to tak blisko, a z drugiej tak daleko. Czas niestety jest moim największym wrogiem. I mimo, iż mamy mniej koncertów spowodowanych pandemią to wciąż mi go brakuję. Ale na celowniku mam długo oczekiwaną płytę, która nie zdążyła powstać za czasów Esqarial. Ten etap mojego życia nie został jeszcze zamknięty. Tym bardziej że za każdym razem słyszę głosy co dalej z…
Czas niestety jest moim największym wrogiem. I mimo, iż mamy mniej koncertów spowodowanych pandemią to wciąż mi go brakuję
Jak się wracało do grania po sporej przerwie spowodowanej pandemią, obostrzeniami? Mieliście więcej prób przed „wystartowaniem”?
Tym razem udało nam się trochę więcej pograć. W końcu po 35 latach zespół ma swoją własną profesjonalną salę prób, gdzie myślę, będziemy mogli w przyszłości spokojnie pracować nad nowymi numerami. Na szczęście jesteśmy zdyscyplinowanym zespołem i każdy 90% roboty wykonuje w domu. Próby to głównie czas na zaaranżowanie set listy lub przegranie nowych utworów, wypróbowanie innych zakończeń w poszczególnych kawałkach itp. Ale takie miejsca są ważne nawet dla takiego zespołu jak Vader, który wielokrotnie nie robił prób, bo wiecznie był w trasie.
Mimo tych wszystkich przeciwności, zagraliście 26 koncertów. Wiadomo były obostrzenia, widziałam, że niekiedy publika miała opcję tylko miejsc siedzących, jak tu headbangować!? Finalnie zagrane zostało to co zaplanował promotor. Jak ze sceny patrzyło się na tych siedzących metalowców, te ograniczenia w ilości osób? Jesteście raczej przyzwyczajeni, że koncerty klubowe są wyprzedawane, a tu nagle przed sceną gromadzi się 80 czy 100 fanów…
W sumie to nie wierzyłem, że uda się zagrać wszystkie koncert na tej trasie. Owszem były zmiany miejsc przed samym wyruszeniem w drogę, ale nikt w trakcie trasy, koncertu nie odwołał. Niekiedy było dziwnie, wręcz nie metalowo i sterylnie. Ale za każdym razem promotorzy się starali aby te imprezy się odbyły, oczywiście zgodnie z przepisami. Najbardziej to „kopara” opadła mi w Niemczech. W klubach, w których pamiętam jak szalała publika a pot lał się ze ścian, zobaczyłem gustowne stoliki, ustawione w bezpiecznych odległościach. Lampki wina, świeczki, niczym jak na wieczorze poetyckim. Pamiętam, jak promotor prosił aby nie podkręcać publiki, aby nie wstawali z miejsca. Dobrze, że klaskać można było. Ale nie we wszystkich „landach” panowały takie klimaty. W sumie na Bawarii były największe restrykcje. Te koncerty bliżej naszej granicy wyglądały już normalniej. W innych miejscowościach były ławki, na świeżym powietrzu i czasem ludzie nawet pogowali na siedząco. Nawet nie wiedziałem że tak się da!
Najbardziej to „kopara” opadła mi w Niemczech. W klubach, w których pamiętam jak szalała publika a pot lał się ze ścian, zobaczyłem gustowne stoliki, ustawione w bezpiecznych odległościach. Lampki wina, świeczki, niczym jak na wieczorze poetyckim. Pamiętam, jak promotor prosił aby nie podkręcać publiki, aby nie wstawali z miejsca. Dobrze, że klaskać można było
A nie popadasz w rutynę przy takiej ilości koncertów? Wiadomo, czasy pandemii dały w kość muzykom, ale graliście (i na pewno będziecie grać) masę koncertów rocznie, co jest niezwykle wymagające zarówno kondycyjnie i psychologicznie…
Tak jak wcześniej pisałem. Scena to mój świat. Gdybym popadł w rutynę, nie mógłbym tego dalej robić. Zdarzają się sztuki gorsze, gdzie coś sprzętowo się wywali i zostaje to w psychice do końca dnia, ale zawsze staram się czerpać radość z występów i nawet jeśli czuje tzw. doła czy coś nie idzie po mojej myśli to gdy wychodzę na scenę, zapominam o tym wszystkim i lecimy z metalem.
Niedawno zagraliście pierwszy gig z Amorphous po bodajże 9 latach przerwy. Będzie jeszcze szansa Was posłuchać?
To było bardzo ciekawe doświadczenie. W sumie to był pomysł „Młodego” naszego bębniarza z ostatniego składu Amorphous. Wymyślił sobie imprezę urodzinową w formie występu live z przyjaciółmi i zadzwonił do mnie czy nie chciałbym zagrać na jego urodzinach kilka numerów. Zorganizował chłopaków z Fam i Embrional, którzy przygotowali materiał no i walnęliśmy pełno metrażową sztukę na InJure Grind Fest. Bo tak się jego impreza nazywa. Miałem banana na twarzy po same uszy. Ale było to też dla mnie nie lada wyzwanie, bo nie śpiewałem do mikrofonu od wielu lat. Trochę pozdzierałem gardło, przypomniały mi się stare klimaty i poszło dobrze. Planujemy jakieś próby i myślę że moglibyśmy to powtórzyć, teraz tylko trzeba poszukać jakiejś fajnej imprezy…
A Esqarial? Działacie coś z tym składzie?
Tutaj niestety sytuacja jest bardziej skomplikowana. Każdy poszedł życiowo w innym kierunku. Mamy kontakt, ale nie wiem czy udałoby się nam wspólnie zagrać koncert jak to się stało w przypadku Amorphous. Natomiast wykonujemy jakieś ruchy około muzyczne którymi, mam nadzieję, będę mógł się pochwalić już niebawem.
Chyba każdego kręci ten Twój piękny Poseidon – Jackson Warrior 7. Dlaczego taki wybór, czym wyróżnia się ona na tle innych, których „kilka” posiadasz?
Poseidon to wręcz magiczny projekt wychodzący trochę z moich snów, marzeń oraz doświadczeń ze sprzętem. Potrzebowałem instrumentu nowoczesnego, w którym mógłbym zawrzeć wszystkie elementy, które byłyby mi potrzebne do pracy w studiu nad moimi autorskimi numerami. Pierwowzorem był inny instrument, który posiadam. Jest to siedmiostrunowy Jackson Soloist sygnowany przez Chrisa Brodericka. Bardzo podobała mi się jego konstrukcja oraz bezkompromisowe wykończenie. Postanowiłem więc rozwinąć tą wizje na moim ulubionym kształcie Warrior. Wyposażyłem ją o dodatkowe elementy i nowe technologie. Stąd też pojawił się mostek Evertune, który w sumie był największym znakiem zapytania na etapie produkcji. Wiem natomiast, jak ważna jest stabilność instrumentu przy dłuższym użytkowaniu oraz zmiennym stroju, dlatego też zaufałem tej marce i to był starzał w 10! Ponieważ gitara ma za zadanie obsługiwać najniższe stroje, wydłużyłem również skalę do 26’5 cali. Przetworniki to mój eksperyment na który udało mi się namówić firmę Seymour Duncan. Posiadają one magnesy Alnico 8, które normalnie nie są dostępne w wersji 7 strunowej. Niewątpliwie jest to instrument najwyższej klasy Masterbuild, a w dodatku wykonany przez guru lutnictwa Mike’a Shannona. W życiu bym nawet nie pomyślał że będę miał okazję stworzyć z marką Jackson taki wspaniały instrument! Wciąż nie mogę się ocknąć ze snu…
Czy używasz jakiegoś dopalenia w postaci kostek w pedalboardzie, czy całe „gęste” idzie ze wzmacniacza?
Z tym bywa różnie. Ponieważ poszczególne modele EVH różnią się delikatnie od siebie, niekiedy lubię trochę pobawić się charakterem barwy. I w sumie głównie do tego używam tzw. „dopałek”. Nie potrzebuję więcej gainu, bo EVH ma tego gainu mnóstwo. Natomiast niekiedy potrzebuję zmienić jego strukturę lub dodać kompresji. I do tego np. Maxon OD808 jest idealny. Bywa też bardzo pomocny przy odmuleniu barwy przy 7 strunowym instrumencie .
Różnicujesz jakoś rig i brzmienie w zależności od składów w jakich grasz?
Tak dokładnie. Ostatnio postanowiłem wrócić trochę do efektów analogowych i wyciągnąłem z szafy trochę starych kostek. Trzeba zmieniać niekiedy setup, bo się po prostu nudzi i człowiek przestajesz być kreatywny. Ostatnio na potrzeby koncertu Amorphous odpaliłem 15 letnią Mesę , a ponieważ nie przyjmowała Fractala w równoległej pętli to byłem zmuszony zbudować Rig na starych kostkach. Miałem dużo nowych doświadczeń, których nie odczuwałem od dłuższego czasu. Takie działania bardzo inspirują.
Ostatnio na potrzeby koncertu Amorphous odpaliłem 15 letnią Mesę , a ponieważ nie przyjmowała Fractala w równoległej pętli to byłem zmuszony zbudować Rig na starych kostkach. Miałem dużo nowych doświadczeń, których nie odczuwałem od dłuższego czasu. Takie działania bardzo inspirują
Przeszła Ci kiedyś przez myśl solowa płyta? Może warto by zaaranżować i zrealizować w 100% własny album, tak jak robił to np. Wojtek Hoffmann…?
Płyta solowa czeka w kolejce. Chciałbym to zrobić już teraz ale są inne projekty na tapecie.
Teraz jestem głównie skupiony na mojej szkole gitarowej gdzie mam swoją klasę studentów „SpiderClass” . W międzyczasie testuję też sprzęt na swoim kanale YouTube. Nie jestem „jutuberem” i nie robię tego całymi dniami ale lubię sprzęt i jak coś fajnego wpadnie mi w ręce to lubię się podzielić wrażeniami. Dzień jest za krótki i nie da się robić wszystkiego. Musiałbym już w ogóle z pokoju nie wychodzić (śmiech). Natomiast pomysł jest na liście, oby tylko zdrowie było to płyta też będzie!
Płyta solowa czeka w kolejce. Chciałbym to zrobić już teraz ale są inne projekty na tapecie
Jakiej nowej muzyki z Twoim udziałem możemy spodziewać się w najbliższych miesiącach?
Już niebawem na moim profilu YouTube pojawi się test ciekawego wzmacniacza, gdzie przy okazji usłyszycie parę moich szlagierów. Poza tym zostałem zaproszony na warsztaty gitarowe on-line jako osoba reprezentująca nurt Heavy Metal gdzie również zagram kilka diabelskich standardów. Myślę że lada dzień, pojawi się też w sieci nowy utwór z pod skrzydeł Polish Metal Alliance. To wspaniały projekt w którym mam przyjemność się udzielać. Zbliża się listopad i za pewnie po jammujemy z kolegami na Zaduszkach w Starym Klasztorze we Wrocławiu. A w grudniu wracamy na deski z Vaderem i oprócz kilku koncertów w kraju wyruszymy na podbój Bałkanów. Zobaczymy jak tam się czuje metal w pandemicznej rzeczywistości.
Rozmawiała Ilona Matuszewska