Po ponad 3 latach przerwy, z końcem ubiegłego roku Frontside zapowiedział powrót. I to powrót z przytupem, ku uciesze wielu fanów. Kim zatem jest ów rzeczony Banita? Kiedy usłyszymy nowy materiał? Jak w szeregach zespołu zaaklimatyzował się Mollie? Odpowiedzi na te i inne pytania Ilonie Matuszewskiej udzielili Mariusz „Demon” Dzwonek i Dariusz „Daron” Kupis.
Wieść gminna, a raczej internetowa niesie, że panowie w 2023r. powracają… i to powracają z wielkim hukiem…
Demon: Dokładnie tak! Po kilka latach letargu wracamy…Tkwiliśmy w zawieszeniu dobre trzy lata…Nie robiliśmy zupełnie nic z zespołem w kwestiach muzycznych. Zimą 2019 roku zakończyliśmy trasę promującą album „Zmartwychwstanie”, potem jak wiemy nastał czas Covid, a na początku 2021 roku zostaliśmy bez wokalisty i wyszliśmy z założenia, że to nie jest dobry czas na powrót, na tworzenie. Mieliśmy na głowie mnóstwo spraw zawodowych…to nie był dobry czas na pisanie muzyki choć tego czasu jak na ironie było go więcej niż zwykle.
Musieliśmy dotrzeć do momentu, w którym pomyśleliśmy o powrocie. Głęboko wierzymy, że zrobimy jeszcze kilka krążków i zagramy masę koncertów – o ile oczywiście świat znów nas nie zaskoczy jakimiś gównianymi decyzjami. To już kolejny powrót z niebytu. Cieszymy się, że masa ludzi na to czekała. To dodaje nam energii do dalszych poczynań.
Daron: Nareszcie mogliśmy po kilku latach niebytu coś wnieść w materii Frontside. Serce się radowało, kiedy mogliśmy Wam ogłosić, iż mamy się dobrze i nadal epatujemy chęcią do grania. Trailer, który pojawił się zrobił nie małe zamieszanie, co tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że mamy jeszcze coś do powiedzenia na naszym rodzimym rynku muzycznym. Jesteśmy mocno zdeterminowani, aby uczynić dla Was coś zupełnie nowego i zaskakującego w sferze kolejnej płyty Frontside. W obecnej chwili powstają już zarysy tego co usłyszycie w niedalekiej przyszłości.
Długo było o Was cicho, ludzie już się zastanawiali czy po odejściu Aumana nastąpi po prostu koniec Waszej działalności. A tu nowy wokal. Opowiedzcie zatem coś więcej o „nowym nabytku”
Demon: Nie udzielaliśmy się zupełnie w mediach. Wychodzę z założenia, że jeśli podawać informację to naprawdę sprawdzoną i podpartą faktami. Nie było sensu gdybać czy wrócimy czy nie bądź kiedy. Sami byliśmy przekonani, że to nastąpi….ale musieliśmy dojrzeć to do tej decyzji. To kiełkowało cały czas powoli w każdym z nas…To musi wyjść z serca, z samego dna. Było nas czterech i ta czwórka poczuła to samo względnie w tym samym momencie. Zespół nie jest naszym priorytetem, jednak chciałbym podkreślić, że w momencie kiedy nim się zajmujmy, to wtedy staje się bezwzględnym priorytetem – przynajmniej zawsze tak było dla tej wymienionej czwórki.
Długo narastało w nas przekonanie, że oczywiście wrócimy, jednak dopiero po okresie bez mała półtorarocznym zaczęliśmy szukać kogoś kto zastąpi Aumana. Wymagania jakie stawialiśmy były wysokie, nasze oczekiwania również nie małe. Ustawiliśmy próbę wyłącznie z Mollim. Przysłowiowo „zażarło” to od strzału. Został przyjęty na pierwszej próbie. Szukaliśmy osoby o niebagatelnych umiejętnościach, osoby elastycznej jeśli chodzi o styl śpiewania, otwartej na wyzwania i być może eksperymenty. Mollie posiada wszystkie te cechy. Ma technikę i luz. To ważne, bo tworzenie muzyki to zabawa, a nie męka. Sądzę, że stworzymy wspólnie równie wartościowe albumy jak to było w przypadku Astka czy Aumana.
Daron: Odejście Aumana osobiście mnie bardzo zaskoczyło, gdyż było to w czasie kiedy wszyscy mieliśmy czas na uporządkowanie sobie życia, pracy, czy też spraw osobistych. Pandemia posadziła nas na długi czas w domach z możliwościami spędzania długich wieczorów z własnymi przemyśleniami. Myśląc nadal o muzyce w swoim zaciszu domowym trenowałem swój warsztat umiejętności gry na instrumencie przygotowując się na kolejne wyzwania związane z zespołem i nie tylko. W takiej chwili Auman ogłosił nam, że nie będziem nadal już z nami współpracować, gdyż oddaje się całkowicie życiu rodzinnemu. Trochę to zachwiało naszą stabilną pozycją, jednak przyjęliśmy jego decyzję z szacunkiem i zrozumieniem. Postanowiliśmy trochę odpocząć i skupić się na sprawach osobistych.
Nie szukaliśmy od razu zastępstwa. Iskra pojawiła się wraz z ponowną chęcią tworzenia muzyki. To wtedy postanowiliśmy, że damy ogłoszenie, iż nowy członek Frontside jest nam potrzebny.
Mieliśmy masę zgłoszeń, które dokładnie przeanalizowaliśmy. Owocem tych przesłuchań jest przyjęcie w nasze szeregi Molliego, który po pierwsze jest świetnym człowiekiem, a po drugie spełnia nasze oczekiwania jako wokalista. Więcej jego możliwości usłyszycie w pierwszej kolejności na koncertach, które będziemy w swoim czasie ogłaszać, a będzie kilka fajnych niespodzianek w tej materii!
Jest trailer i… mamy się szykować na nowy album w 2023 roku?
Demon: Chyba za wcześnie na takie deklaracje. Pozwólmy chwili trwać. Sami cieszymy się, że udało nam się zebrać i zacząć nowy rozdział historii Frontside. Trailer zwiastuje nadejście – powrót Banity. To nie tytuł nowego krążka.
Banitą jest Frontside – zawsze na rozdrożu między metalem, a hardcorem. Zostaliśmy praktycznie wykluczeni przez scenę hardcore po zaistnieniu na oficjalnym rynku wydawniczym. Niezrozumiani przez fanów metalu po wydaniu dwóch wydawnictw o charakterze hardrockowym. Taki już nasz charakter. Zawsze chadzaliśmy własnymi ścieżkami i wydeptaliśmy sobie szeroką drogę do miejsca w którym jesteśmy. Ludzie od zawsze mają problem z akceptacją sytuacji wychodzących poza utarte schematy czy ogólnie przyjęte standardy. Kiedyś można była nazwać banitą metalowca, punka czy skina. Dziś to nadal kwestia środowiskowa choć uważam, że podziały są jeszcze głębsze w obrębie wybranych subkultur. Teraz dzieciaki nie rozumieją świata, mają często problem z określeniem własnej tożsamości. Sądzę, że to nasza wina. To my jesteśmy odpowiedzialni za świat w jakim dorastają młodzi. Generalnie nic się nie zmieniło od lat. Starzy nie rozumieją świata młodych i vice versa….więc można dzieciaki śmiało nazwać również banitami – jeśli nie są akceptowani wśród rówieśników bądź ich zachowania odbiegają od ogólnie przyjętych norm…Reasumując banici tworzą dla banitów.
Płyta, jeśli powstanie według założeń, które zapuszczają powoli korzenie w mojej głowie będzie miała inny tytuł, ale na to musimy jeszcze poczekać. Niech ten skład okrzepnie i zaprawi się w boju. Wtedy będziemy gotowi na kolejny miażdżący pocisk.
Daron: Tak, wspomniany wcześniej trailer stworzony przez Marcina Halerza pokazuje pewną dozę skrytości, niepokoju oraz tajemniczości, którą postanowiliśmy Was obdarować ogłaszając powrót na scenę. Jest tutaj aura, która tworzy niesamowity klimat czegoś, co nie do końca jest wyjaśnione, czegoś na co warto czekać, a wreszcie czegoś mocnego, co Was nie zawiedzie. Jesteśmy już bardzo świadomymi muzykami, którzy potrafią zaskoczyć, ciężko pracować i osiągać założone sobie cele.
W głowach tli się nam tylko jedna myśl: stworzyć najlepszą płytę Frontside, jak zawsze, a może i teraz lepiej, bo mamy w zanadrzu kolejny oręż do wykorzystania, czyli możliwości nowego wokalisty i nasz wspomniany już warsztat.
Dla mnie osobiście każda Wasza płyta jest taką kombinacją stylów. Wydaliście 9 albumów, EPkę, klika demówek więc inspiracji przeróżnych musiało być sporo… czego lub kogo najwięcej? W jakich brzmieniach się zasłuchujecie?
Demon: Tu moglibyśmy wymieniać bez końca…Istniejemy 30 lat i przez te wszystkie lata przeróżne style czy też zespoły miały wpływ na naszą twórczość. To oczywiście słychać na naszych różnorodnych krążkach. Zróżnicowanie stylów to wynik naszych inspiracji, a one są głębokie niczym ocean. U jednych wykonawców doceniamy produkcje, u innych aranżacje budowane z olbrzymim pietyzmem. Są też królowie riffów czy prekursorzy uwielbianych przez nas gatunków.
Przez pierwsze lata wpływ na narodziny jakiegoś tam naszego „stylu”, w którym poruszaliśmy się później miał na pewno Suicidal Tendencies, S.O.D. Cryptic Slaughter, Corrosion of Conformity, Cro- Mags, D.R.I. Overkill, Death, Pro-Pain, Sick Of It All, Biohazard. Oczywiście słuchaliśmy również Slayer, Anthrax, Celtic Frost, Candlemass, Kreator, Iron Maiden, Mercyful Fate,Sodom, Sarcofago, Napalm Death, Carcass. Mógłbym tu wymieniać bez końca kapele thrashowe czy death metalowe. Lata 90. były niezwykle bogate w muzę naprawdę nowatorską. Grzaliśmy się również Living Colour, Mordred czy Faith No More. Generalnie początek naszej muzycznej przygody, którą wcieliliśmy w życie to inspiracje kapelami crossover. Excel, Crumbsuckers, Leeway, M.O.D. To spokojnie mogę dorzucić do zestawu.
Koniec lat dziewięćdziesiątych i wejście w lata 2000 – siedzimy głębiej w scenie hardcore metal. Na świecie rodził się trend nazwany później metalcorem…Scena europejska miała silnych przedstawicieli ze Szwecji: Refused, Abhinanda, Shield, Purusam. Francja i Belgia też niszczyła hordami w postaci Arkangel, Deviate, Lenght of Time.
W USA świetne krążki wypuszczały Earth Crisis, Bleeding Through, Snapcase, All Out War i wiele innych kapel. Cały metalcore miał podwaliny w muzie death metalowej. Mnóstwo kapel inspirowała się szwedzkim death metalem. U nas może nie było to tak bezpośrednie, ale jednak dało swój upust na drugim albumie: „…i odpuść nam nasze winy”.
Szwedzki death metal w ogóle towarzyszy nam od początku. Od pierwszych płyt Entombed, Dismember czy Unleashed jesteśmy fanami gatunku. Do tego dochodzi oczywiście fascynacja hardrockiem, technicznym graniem czy nawet hair metalem czy popem. Mógłbym wymieniać bez końca…
Daron: Jestem gitarzystą, który był przyjęty do Frontside z myślą o partiach solowych. Takim też się czuję. Choć nie stronię od komponowania własnych utworów, bo pozwala mi to rozwijać się jako muzykowi. Szlak ten jest pełen niespodzianek i nowych rzeczy, które warto się uczyć i ćwiczyć, aby mieć kolejne smaczki do pokazania na płytach zespołu lub w kolaboracji z innymi muzykami. Droga ta oraz to, co wyniosłem z nauki jest mi obecnie bardzo bliska i spełnia moje wszystkie oczekiwania. Bycie lepszym muzykiem poprawia grę, podejście do instrumentu, a możliwości korzystania z teorii poszerzają spektrum komponowania i patrzenia na muzykę w inny lepszy sposób. W moim odtwarzaczu chętnie goszczę starych gitarowych wyjadaczy, którzy regularnie wydają płyty jak choćby Steve Vai czy Joe Satriani, ale także młodsze pokolenie muzyków: Jeff Loomis, Nick Johnston, Plini, Jason Richardson. Zespoły, które słucham namiętnie obecnie to Vitalism, Poliphia, Periphery, Animals As Leaders. Oczywiście moja płytoteka to także klasyczne zespoły metalowe w różnych gatunkach: Death, Dream Theater, Slayer, King Diamond, każdy rodzaj metalu ma miejsce w moim domu. Jest to bardzo elastyczne podejście do słuchania muzyki. Słucham to co mi się podoba, każde inne podejście do muzyki jeśli jest ciekawe to zasługuje na danie mu szansy, stąd też te inspiracje są bardzo szerokie. Nie przekreślam też muzyki pop i muzyki „radiowej”. Tam też odnajduje inspiracje i smaczki aranżacyjne. Sama istota muzyki jest piękna i cieszę się, że mogę być częścią składu, który muzykę tworzy i jeszcze podoba się to tak wielu ludziom. To wielki dar, który zamierzam pielęgnować do końca swoich dni.
A jako gitarzyści, „podglądacie” innych gitarzystów, jakieś myki, rozwiązania sprzętowe …
Demon: Dla mnie rdzeń grania, które we mnie wrosło to riffy thrash i death metalowe. Ta muzyka miała na mnie największy wpływ i nadal ma. Takim stylem nasiąkłem jako dzieciak i to mnie głównie inspirowało pod kątem samym riffów. Oczywiście teraz thrash często riffy thrashowe są zupełnie inne niż w latach 80., ale to nadal thrash inspirujący. Death metalowe granie też przeszło ciekawą metamorfozę. Jeśli chodzi o pisanie muzyki czy aranżowanie tu już sytuacja jest odmienna. Zaczynałem jako perkusista i pewnie dlatego gitara często nie jest instrumentem wiodącym podczas pisania muzyki. W tym przypadku częściej sięgam do muzy hardcoreowej czy rockowej. Zwyczajnie aranżacje rockowe są prostsze i zarazem ciekawsze dla ucha. Hardcore tez zwraca uwagę prostota ale i siłą rażenia. Na to również zwracam uwagę.
Sprzętowo jestem wierny sześciu strunom. Po krótkiej przygodzie z gitami siedmiostrunowymi w czasach „Absolutus” wróciliśmy do szóstek. Korzystam również z klasycznego zestawu: gitara-head-kolumna.
Daron: Oczywiście na koncercie swoich ulubionych muzyków podglądam rozwiązania sprzętowe i podejście do gry solowej jednak z racji uprawiania ciężkiego rodzaju metalu nie do końca moglibyśmy przemycić wszystkie podobające mi się rozwiązania. Musimy brać pod uwagę to, że w Frontside wszystko musi do siebie pasować i nie odstawać niepotrzebnie na potrzeby ego muzyka solowego. Patrząc wstecz na pewne rozwiązania i zagrywki, pewnie mógłbym zrobić lepiej, ale jesteśmy zespołem, który za siebie się nie ogląda więc cała moc i przygotowanie usłyszycie na kolejnych, przyszłych nagraniach.
Kiedyś rozmawialiśmy, że Daron jest takim nazwijmy to „technikiem gitary” o wysokim skillu, uczy również gry na gitarze. Demon Ty z kolei jesteś jak to kiedyś powiedziałeś – naturszczykiem, bez znajomości nut, grasz prosto z serducha. To właśnie Was uzupełnia w Frontside? Pomaga w tworzeniu, gdy każdy trochę inaczej spojrzy na te same kwestie, oczywiście muzyczne?
Demon: Tutaj nie ma czego ukrywa. Daron mistrz – Demon amator… Jest w tym wiele prawdy… Daron faktycznie opanował instrument na poziomie niebotycznie wysokim i nieosiągalnym dla większości. Posiada też wiedzę teoretyczną, której ja nie posiadam. Żaden z nas nie jest rzemieślnikiem. Mimo tak dużych rozbieżności doskonale się uzupełniamy. Ja potrafię się wykazać tworząc muzykę trzymając nad nią piecze. Daron zaś poświęca swój czas na wykręcanie misternych technicznie solówek, które wymagają ćwiczeń i ogromu pracy.
Ja po prostu nie czerpie satysfakcji z podnoszenia skilla i godzin poświęconych na ćwiczenia. Szukam raczej tego pierwiastka cudu, kiedy coś w ułamku sekundy urośnie do pomysłu na riff, refren czy zwrotkę. To też wymaga wielu godzin na układanie w głowie możliwości, aranżacji czy rozwiązań w danym utworze.
Sądzę, że świat gitary potrzebuje takich przypadków jak my. Nie każdy zostanie drugim Satrianim czy Vaiem…ale ma za to większą szanse by poudawać na przykład Kerrego Kinga, hehe. Sięgając po instrument, gdy jesteś totalnie młody zwykle dzieje się tak dlatego, że jesteś kimś zainspirowany albo jego muzyką. Do tworzenia muzyki właściwie nie potrzeba specjalnych umiejętności…wystarczy chęć i wyobraźnia. Potem oczywiście jakiś poziom satysfakcji jest niezbędny, ale to akurat nie stanowi problemu. My muzycy – grajkowie potrafimy ulec wysokiej samoocenie. Jeśli to kochasz, to zaprowadzi Cię to w taką stronę jak mnie, gdzie umiejętności są powiedzmy na poziomie mniej więcej podobnym przez lata, ale rozwinąłem się jako ktoś,kto komponuje albo jak w przypadku Darona – jego umiejętności i technika poszybowały znacznie wyżej niż kilka lat temu. Każdy czerpie nadal frajdę z grania. To najważniejsze.
Daron: W mojej ocenie z perspektywy lat i tego co razem przeszliśmy mogę śmiało stwierdzić, iż takie rozwiązanie kiedy muzycy mają swoje zadania i uzupełniają się wzajemnie dobrze wychodzi naszej bandzie. Na każdej płycie słychać progres właściwie w każdej sferze. Brzmienie, aranże, numery, teksty, solówki, grafiki wszystko to ewoluuje. Każda kolejna płyta jest bardziej dopieszczona pod każdym względem. Świadomi swojej roli bardziej rozumiemy oczekiwania innych w zespole. To bardzo pomaga w komunikacji i w tym co chcemy osiągnąć. Wspólny cel i granie do jednej bramki powoduje szybkie efekty, a minimalizuje wręcz problemy i konflikty, których u nas można od czasu ustabilizowania się składu liczyć na palcach jednej ręki. To świetny kolektyw, do którego teraz dołączył Mollie. Czujemy, że rozumie on o co tutaj chodzi i jak się w naszym świecie poruszać.
Wracając do naszej szajki gitarowej to moim zadaniem jest wspieranie Demona w sferze skilla oraz teorii w sprawach gitarowo-brzmieniowych. Interesuję się sprzętem oraz gitarami, nowoczesnymi brzmieniami i tym, co wyprawiają obecnie gitarzyści solowi. To wielki świat i ciężko czasami za tym wszystkim nadążyć, ale na potrzeby Frontside wiedza ta jest obecnie wystarczająca i nie do końca zamknięta, więc jeszcze nie wiadomo czym Was uraczymy w przyszłości.
A właśnie jeśli o tworzeniu mowa, jak to wygląda u Was? Milion pomysłów, nagrywanie 15stu wersji jednego numeru czy przegadane pomysły, położenie takich śladów jak zostało to założone? Kłócicie się chociaż odrobinę w studiu?
Demon: Praca na próbach to jedna para kaloszy, a nagrywanie w studio to druga para kaloszy. Proces nagrywania zaczynamy już na próbach i czasem utwory mają faktycznie po kilka podejść. Zmieniamy najczęściej aranże, czasem tempa. Na początku nagrywamy poszczególne motywy, które wydają się być gotowe. Podczas prac kiedy powstają zalążki utworów po prostu chcemy je skończyć w podstawowej wersji na bass, gitary i bębny. Nigdy nie skupiamy się wtedy na wokalach czy solówkach. Wiemy oczywiście gdzie co ma być ale taką pracę zostawiamy na sam koniec. Gdy mamy szkielet numerów nagrany w wersji demo każdy opracowuję swoje partię. Czasem oczywiście coś zmieniamy. Gdy pojawia się lepsze rozwiązanie nie boimy się go sprawdzić…wtedy też nagrywanie zaczynamy od początku ale wtedy też numer już jest ograny. Do studia wchodzimy gotowi. Wtedy też Daron ma prawie skończone solówki, a ja teksty. Zaczynamy pracę od początku, ale już pewni wszystkich ustaleń. Nie pamiętam byśmy mieli jakiś sprzeczki w studio. Jesteśmy też otwarci na pomoc realizatora jakim w naszym przypadku jest Tomek „Zed” Zalewski. Jego rady są niezwykle cenne.
Daron: Głównym sprawcą i pomysłodawcą jest Demon. To on przynosi gotowe riffy, które następnie wspólnie ogrywamy i dopieszczamy do perfekcji. Układamy do tego partie bębnów i wstępnie planujemy zagrywki, które są tworzone w późniejszym etapie pod czujnym okiem zespołu.
W naszej historii, jak już wcześniej wspomniałem, trudno o tzw. kłótnie w studio. W naszym przypadku kiedy wszyscy wiemy jak grać i co chcemy osiągnąć efekty są kreowane bardzo szybko i bez zbędnych dyskusji na ich temat. Czujemy, że coś jest dobre i chcemy to przekazać dalej. Taki system sprawdza się od początku trwania tego zespołu. Nadal temu systemowi pracy ufamy i będziemy go kontynuować.
Jeśli Daron to oczywiście Ibanez. Z tego co się orientuję, masz u siebie kilka ciekawych egzemplarzy wioseł tej firmy. Przybliż zatem na jakich modelach grasz. A może masz też coś lutniczego?
Daron: Odkąd dołączyłem do Frontside moja historia z gitarami to tylko jak piszesz firma Ibanez. Mam do tych gitar duże zaufanie i spełniają one moje wszystkie oczekiwania jako gitarzyście. Są świetne do gry solowej jak i do rytmicznej co ma ogromne znaczenie w przypadku gatunku muzycznego, który uprawiamy. Mój oręż to same wiosła tej firmy. Kiedyś przeszłą mi myśl o zrobieniu gitary „lutniczej”, ale szybko mi przeszła kiedy odnalazłem modele, które w 100% mi odpowiadają. A mam ich kilka w swoim arsenale choć nie wszystkie używam na koncertach.
Są to modele: RG 550 WH, RGA 42-FM, RG 2620 CBK (koncertowy), RGAIX-6FM, RG 421 EX-BKF, RG 2540 – ZEX (koncertowy), GRG 140.
Demon jak u Ciebie? Wiem, że koncertowo rządzą customowe gitary Witkowski. Masz też z tego co kojarzę B.C. Richa… coś jeszcze? Opowiedz jakie modele i co Ci się najbardziej sprawdza w Witkowskim?
Demon: Nie wyobrażam sobie brzmienia Frontside bez gitar Marka Witkowskiego! W warunkach studyjnych to zwyczajnie gitary z najlepszym pasmem. Te instrumenty sprawdzają się najlepiej do podkładów. Będziemy teraz też pewnie sprawdzać nowe Ibanezy Darona jednak do tej pory prym w warunkach studyjnych wiodły instrumenty Witkowskiego. Na scenie są wygodne i świetnie się prezentują.
„V” to mój ulubiony „fason” ;) gitary. W domu głównie tworze na B.C Richu. Posiadam tani model Virgo, ale to wygodna gitara i w domu sprawdza się idealnie. Posiadam tez jedna gitarę Mayones – z niej z kolei korzystam czasem przed tv ćwicząc riffy. Ostatnią gitara jaką posiadam jest Fender Stratocaster. Nigdy nie występowałem z nią na żywo ale wykorzystaliśmy ją w studio do solówek i zagrywek podczas prac nad albumami „Sprawa jest osobista” i „Prawie martwy”.
A za plecami macie…
Demon: Klasycznie heady. Od lat korzystam z heada Randall V2, To hybryda lampy i tranzystora. Aktualnie ogrywam też EVH 5150 ale na rany Chrystusa… nie mam pojęcia na jakich głośnikach są paczki. Posiadam pakę Randalla ale zawsze byłem abnegatem sprzętowym co widać jak na dłoni.
Daron: Mój zestaw: Head ENGL Powerball – leciwy, ale bardzo dobry i mocny piec. Kolumna Dawid LABOGA Custom Made na czterech głośnikach Celestion Vintage 30 (koncertowe). Kolumna Randall RS 412 CV na czterech głośnikach Celestion Vintage 30 (koncertowe). Kolumna ORANGE CR PRO 412
Do tego oczywiście efekty….
Demon: Tego nie ma dużo. Sterowniki do headów plus Whammy.
Daron: KORG DT-10 – stroik, sterownik do pieca ENGL Z5 Footswitch + przester z pieca, MXR M169 Carbon Copy Analog Delay, MORLEY MO VAI 2 Bad Horsie Wah – kaczka gitarowa
A taki Wasz totalny must have na koncert?
Demon: Dokładnie to co wyżej. Wystarczy do siania zniszczenia w zupełności:)
Daron: Obecny w/w sprzęt jest sprawdzony w bojach i świetnie sprawdza się w każdych warunkach. Będę polował na nowsze wersje tych zestawów w najbliższej przyszłości.
Podsumowując, z zapartym tchem czekamy na pierwszy singiel z nowym wokalistą oraz na plany koncertowe, które jak mniemam w 2023 roku się pojawią?
Demon: W 2023 roku będą koncerty. Chcemy by ten skład okrzepł i „powąchał się” trochę. Na płytę przyjdzie czas. W spokoju ją przygotujemy. Będą festiwale i będzie trasa. Taki scenariusz idealnie nam odpowiada. Mamy też nowe bardzo komfortowe miejsce na próby. Materiał powinien sam się napisać w takich warunkach.
Daron: Rok 2023 zapowiada się niezwykle pracowicie w naszych szeregach. Kilka dużych koncertów ogłosimy niebawem oraz może jakaś duża trasa. W pocie czoła przygotowujemy się do tego sezonu. Koncerty oraz tworzenie nowej muzyki pochłonie nas bez reszty także trzymajcie mocno kciuki i wyczekujcie nowych rzeczy od zespołu Frontside. Do szybkiego zobaczenia!
Wspaniale się rozmawiało! Życzę sukcesów, z napięciem oczekuję na nowe wydawnictwo i oczywiście do zobaczenia na koncertach!
Rozmawiała: Ilona Matuszewska
Zdjęcie główne: Marcin Halerz