Dzisiaj wyraźnie widać, że w wieku 64 lat optyka postrzegania siebie zmieniła się u Steve’a Vaia. Jak wiadomo, jest on cały czas w centrum gitarowych wydarzeń, nie odpuszcza ani na chwilę, ale w tym wieku może pozwolić sobie na refleksje, których być może nie dopuszczał do siebie w poprzednich dekadach.
Steve Vai powiedział Cassiusowi Morrisowi na jego youtube’owym kanale, że teraz znajduje spełnienie w innych, aspektach swojego gitarowego rzemiosła, ale wcześniej sława oznaczała szacunek innych wobec niego (transkrypcja: Ultimate Guitar):
„Sposób, w jaki postrzegałem sławę i szacunek na przestrzeni lat, uległ zmianie. Na początku wierzysz, że jeśli masz podziw, sławę, sukces, masz bardziej solidne poczucie bezpieczeństwa, myślisz sobie: „Udowodniłem, że jestem wartościowy, jestem godny”. Tak, ale co się stanie, jeśli następna płyta się nie sprzeda…? Poleganie na takich rzeczach jest bardzo ryzykowne. To śliska ścieżka. To nie działa. Ale o tym nie wiedziałem.
Myślałem po prostu: 'Chcę być sławny’
Jednocześnie Vai zauważył jednak, że coś w nim zawsze wiedziało, że znajdzie się w sytuacji, w której będzie mógł tworzyć muzykę i znajdą się ludzie nią zainteresowani:
„Nie wiedziałem, w jakim stopniu i nie było to głównym celem, bo prawdziwym celem dla mnie było coś, co wiedziałem, że mogę kontrolować – była tym przyjemność z gry na instrumencie i odkrywanie czegoś nowego, to było moje prawdziwe zainteresowanie. To było dla mnie wszystkim, wiesz? To było po prostu takie wspaniałe, taka zabawa. Nie obchodziło mnie, co robią inni. Ale potem zaczęło się coś innego – dochodzisz do wieku, w którym musisz iść w świat, musisz zrównoważyć swoją ekonomię, musisz związać koniec z końcem.”
Tym, co weszło tylnymi drzwiami, było moje ego, i zaczęło się ujawniać, szczególnie w latach 80. Kiedy patrzę wstecz na wiele z tego, moje wywiady i inne rzeczy, są trochę pretensjonalne. Więc było tam wielkie ego, ogromne ego