Spośród mistrzów gitary flamenco Tomatito jest być może najbliższy istocie Siesty. Eksperymentuje od lat z jazzem, z muzyką brazylijską. Z Chano Dominguezem gra kubańskie bolera. Z Michelem Camilo żywiołowe rytmy z Dominikany. Esencją jego sztuki jest jednak oczywiście flamenco.
Pochodzenia romskiego, wzrastał w rodzinie muzyków. W latach 70-tych Tomatito (właściwie Jose Fernandez Torres) został odkryty przez legendarny duet Paco de Lucia/Camaron de la Isla. Trudno o lepszą szkołę dla młodego artysty. Muzycy tria zasłynęli między innymi pieśnią „La Leyenda del Tiempo”. Współpraca trwała aż do śmierci Camarona w 1992 roku. Tomatito rozpoczął wówczas karierę solową. Za muzykę, którą napisał do filmu Tony’ego Gatlifa „Vengo” dostał nagrodę Cezara. Za album „Aguadulce” nagrodzono go statuetką Grammy.
Tomatito wraz z zespołem wystąpi w Filharmonii Bałtyckiej w pierwszym dniu festiwalu 22 kwietnia o godzinie 20:00.
MF – Grałeś z największymi gitarzystami na świecie, a teraz wielu nazywa cię mistrzem hiszpańskiej gitary. Jak się czujesz jako największy gitarzysta flamenco naszych czasów?
Tomatito – Nie jestem największym gitarzystą, nigdy nawet tak o sobie nie pomyślałem. To w ogóle nie jest sprawa, która by zaprzątała mnie kiedykolwiek. Jestem jednym z wielu hiszpańskich gitarzystów, którzy wypracowali swój styl, swoje oryginalne brzmienie, i tyle.
Grałem z wieloma muzykami i pieśniarzami zarówno flamenco jak i inne brzmienia i nadal się uczę, rozwijam i eksperymentuję. Moim najważniejszym celem jest zachowanie autentycznego stylu cygańskich gitarzystów flamenco, ale nie jest to jedyny obowiązujący sposób gry flamenco…
MF – A skąd u ciebie i twojego (nieżyjącego już) wieloletniego towarzysza wokalisty takie przezwiska? Dlaczego „Pomidorek” (Tomatito) grał z „Krewetką” (Camaron de la Isla)?
Tomatito – Wielu „flamencos”, a jeszcze więcej Romów ma swoje przezwiska. Ja zostałem nazwany Tomatito bo mój dziadek miał czerwony odcień twarzy. Camaron był jasnowłosym chuderlakiem więc jego przezwisko poszło w tę stronę. Często nasze przezwiska wywodzą się z potraw, czasem wykorzystują jakieś nasze charakterystyczne cechy… np. jeden z bliskich mi wokalistów był nazywany „Malashechuras”, co znaczy „Brzydal”.
MF – Jesteś kompozytorem muzyki do filmów Carlosa Saury. Dzięki temu m.in. cały świat usłyszał
i poznał Tomatito. Co czułesz pracując z tym wielkim reżyserem?
Tomatito – Carlosowi Saurze zawdzięczamy ogromny wzrost zainteresowania I popularyzację flamenco na początku lat 90tych. Jest bardzo muzykalny i ma wspaniały zmysł estetyczny, a do tego został obdarzony cudownym zrozumieniem flamenco, którego ducha w tak intrygujący sposób potrafił przenieść na ekran. Wielką jego umiejętnością jest to, że pozwala artystom być sobą otaczając ich prawdziwą atmosferą i zrozumieniem.
MF – Czym wg Ciebie jest flamenco? To bardziej taniec, rodzaj muzyki, a może sposób na życie?
Tomatito – Absolutnie to moja droga życiowa. Sposób bycia i forma egzystencji. Pomijając muzykę i taniec jest wiele rzeczy, które w moim mniemaniu wspólnie dają poczucie wolności w życiu. Wszyscy Cyganie są „Flamencos”, ale nie wszyscy muzycy flamenco są Cyganami. Tak naprawdę flamenco to organiczny, niezbędny element mojego życia. To sposób na bycie sobą.
MF – Niekiedy na scenie podczas występów partneruje Ci Twój syn. To już kolejne pokolenie w waszej muzycznej rodzinie. Odczuwasz jakieś różnice grając z własnym synem w stosunku do koncertów z innymi muzykami? Co jest łatwiejsze: bycie tatą czy bycie nauczycielem, mistrzem?
Tomatito – Bez dwóch zdań ojcostwo dla mnie jest trudniejsze. Mój syn zawsze entuzjastycznie podchodził do gry i sam z siebie ciężko ćwiczył, nie musiałem go do tego ani przymuszać ani zachęcać. Już jako mały dzieciak wiedział doskonale, że chce być gitarzystą, wcale nie trzeba było go ukierunkowywać w tę stronę. Ma niezwykłe ucho i w wielu przypadkach jest szybszy, bardziej naturalny, więcej czujący, bardziej utalentowany niż ja byłem w jego wieku.
A bycie ojcem? Jest moim najmłodszym dzieckiem, ma sześć starszych sióstr, więc możesz sobie wyobrazić jak trudnym było nie zepsuć go, nie zbałamucić, zbytnio nie pobłażać…
Wspólne granie z synem to dla mnie najbardziej naturalna i oczywista rzecz na świecie. I oczywiście mój syn będzie mi towarzyszył podczas występu w Gdańsku, na Siesta Festival, będziecie więc mieli okazję poznać i jego.
MF – Uprawiasz raczej niszowy rodzaj muzyki, ale gdziekolwiek jesteśmy, wystarczy posłuchać pierwszych dźwięków hiszpańskiej gitary i od razu się w niej zakochujemy. Co jest takiego specjalnego we flamenco, jak myślisz?
Tomatito – Wiesz, cały czas próbuję to rozgryźć… Na pewno coś jest w tak silnej ekspresji prawdziwych emocji, jaka towarzyszy występom muzyków flamenco. „Flamencos” dzielą się tą szczerą energią łatwiej i może w bardziej naturalny sposób niż inni muzycy. To sprawia, że ludzie czują, że żyją, flamenco wnika głęboko i miesza wewnętrznymi odczuciami słuchacza…
Muzyka flamenco, pieśni i taniec uruchamiają całą gamę ludzkich doświadczeń i przeżyć, i publiczność również tego może doświadczyć.
MF – Czego zatem możemy spodziewać się podczas Twojego występu w Filharmonii Bałtyckiej?
Tomatito – Tym razem wystąpię w stu procentowym składzie męskim. Będzie to mikst mojego starego i nowego składu muzyków, z którymi miałem i mam przyjemność współpracować. Ostatnio częściej towarzyszy mi na koncertach elektryczny bas dający niemożliwą głębię. Do tego zabieram dwóch wspaniałych wokalistów… To będzie wielki dzień dla flamenco w Polsce i dlatego bardzo się do tego przygotowujemy i ogromnie chciałbym by polska publiczność mogła doświadczyć, usłyszeć i zobaczyć, jak wielkim dla mnie przeżyciem jest zbliżający się występ w Gdańsku.
MF – Do zobaczenia więc na Siesta Festival
Tomatito – Bardzo się cieszę i mam nadzieję, że będą państwo zadowoleni.
Maciej Farski