Zakk Wylde zasugerował, że tak zwana chemia pomiędzy muzykami w zespole nie jest warunkiem koniecznym do świetnych występów na żywo, gdy w grę wchodzą profesjonaliści. Czyli, że kumpelskie więzi, które stanowią o tym, że kapela gra jak dobrze naoliwiona maszyna, to mit…?
Zakk powiedział ostatnio w cytowanym już przez nas wywiadzie, że ta mityczna chemia nie jest elementem niezbędnym by wspólne granie wznieść na wyży poziom. Gitarzysta podał przykład, że muzycy klasyczni często doskonale współgrają w orkiestrach, nie znając się i nigdy wcześniej się nie spotykając (spisane przez Ultimate Guitar): „Rozumiem, że między niektórymi kolesiami istnieje coś takiego jak chemia, bez dwóch zdań. Ale myślę też, że kiedy wszyscy wiedzą, jak grać, i masz grupę muzyków, którzy wiedzą, co robią, nie ma z tym problemu”.
Widziałem to u muzyków klasycznych. Miałem kwartet, który przyszedł, usiadł i zagrał. Nigdy wcześniej się nie spotkali, a potem znowu usiądą i zagrają — i to działa. Można by pomyśleć, że znają się od 20 lat, ale oni mówią: 'Nie, poznaliśmy się dopiero dzisiaj’. Grają z nut, ale ponieważ są niesamowitymi muzykami, to działa
Jednocześnie Wylde przyznaje, że zamiana tylko jednego muzyka w zespole może prowadzić do zupełnie innych muzycznych rezultatów: „Gdybyś wziął Johna Bonhama, umieścił zamiast niego Keitha Moona, a Johna wsadził do The Who — to bez wątpienia była by kompletnie inna dynamika. Gdybyś wziął Ozzy’ego i umieścił go w Zeppelin, a Roberta Planta w Black Sabbath, to zupełnie inna dynamika. I nie tylko ze względu na ton ich głosu – chodzi o to, co słyszą, co i jak chcą śpiewać.”
Zakk zauważył jednocześnie, że niektórzy muzycy tworzą trwały muzyczny kanon, który później staje się wzorcem dla innych: „To jest coś, czego nie można zmienić. Nawet w przypadku Ozzy’ego, Randy Rhoads jest wzorem tego, jak skonstruowany jest samochód Ozzy’ego, jest smakiem restauracji Ozzy’ego. Tak właśnie powinna ona smakować. Tak jak wykreował to Randy… Jake’a E. Lee, który przyszedł potem, musiał pozostać w ramach tego wzoru. Tak samo było, gdy ja przyszedłem – mogłem rozwinąć to, co Jake wniósł do zespołu, potem dodałem swoje rzeczy, ale musiało to pozostać w ramach tego, czym była ta restauracja”.