David Ellefson to jakby nie spojrzeć jedna z ważniejszych postaci w kręgu metalowej gitary basowej. Współtworzył legendarne Megadeth, a w czasie, kiedy opuścił grupę na kilka lat kolaborował między innymi z Soulfly i działał pod własnym nazwiskiem. Jest autorem kilku szkółek gry na basie, jeździ po świecie prowadząc kliniki dla instrumentalistów. Gra na sygnowanym swoim nazwiskiem basie Jacksona.
Obecnie uformował nowy skład z włoskimi muzykami z którym ruszył w trasę po Europie, polskim przystankiem był koncert, który odbył się 14 marca 2024 w kameralnym kinie Regis w Bochni. Cykl „Bochnia Rocks” zapoczątkowany ponad dekadę temu przez Michała Kubickiego i Piotra Lekkiego trwa cały czas i dzięki niemu kilka razy w roku niewielka sala lokalnego kina staje się mekką dla słuchaczy muzyki gitarowej. Koncert Davida Ellefsona to kolejna w pełni wyprzedana impreza, a te koncerty sprawiają, że do uroczego miasteczka położonego na wschód od Krakowa zjeżdżają się fani z często bardzo odległych miejsc w Polsce.
Ellefson przedstawiając muzyków podkreślił, że obecny skład powstał dzięki energii i pracowitości pochodzącego z Verony gitarzysty Andy’ego Martignelli. Ten rockowy wymiatacz gościł już w Bochni w towarzystwie trzech innych herosów 6 strun, więc stali bywalcy koncertów Bochnia Rocks wiedzieli, że będzie dobrze, rasowo, a jednocześnie wirtuozersko i spektakularnie. Drugim gitarzystą zaproszonym przez Andy’ego do współpracy jest znany z zespołu Geofa Tate Walter Cianciusi. Sekcję rytmiczną z Davidem współtworzyła Etna włoskiej perkusji, człowiek będący w stanie nieustannej erupcji radości z grania i pozytywnej energii Rzymianin, Roberto Pirami, również wielokrotnie wcześniej „bębniący” w Bochni,i pewnie to nie była jego ostatnia wizyta w Małopolsce. Miejsce przy mikrofonie zajmował – umiejętnie ustepując miejsca instrumentalistom na małej scenie – śpiewający perkusista, potężnej postury Titta Tani, którego można usłyszeć między innymi w nagraniach progrockowej grupy Goblin.
Koncert rozpoczął się od intro, a gdy już cała piątka pojawiła się na scenie, panowie od razu przyłożyli z grubej rury: „Skin O My teeth” od razu wywołało banany na twarzach przybyłej ludzkości często przyodzianej w odpowiednią odzież wierzchnią z logo Megadeth. Dalej poszło „99 wayst to die”, Celebrity trash” z repertuaru Ellefson Soto, po czym powróciliśmy na łono „bandy Rudego” za pomocą „Reckoning day”. I tak dalej cios za ciosem, wszystko się zgadzało, oprócz numerów najbardziej znanej kapeli, w której David zasuwał na basie, nie zabrakło klasyków z repertuaru Motorhead, Nirvany czy Sex Pistols. Należy podkreślić, że panowie brzmieli jak rasowy, rozegrany zespół a nie grupa fachowców skrzyknięta na potrzeby konkretnej trasy jako zlepek muzykantów podklejnony do znanego weterana. Energia i widowiskowość w grze Martongellego i Piramiego to – oczywiście oprócz trzepiącego grzywą i sypiącego anegdotkami z rękawa Ellefsona – te elementy show, jakie najbardziej zapadły w pamięć słuchaczy, ale i Titta świetnie grzmiał w mikrofon wycofując się chwilami w cień, żeby gitarzyści mogli postawić nóżki na odsłuchach i wymieść ogniste solóweczki. Może dlatego, że w przeciwieństwie do Andy’ego i Davida nie posiada grzywy, ba w ogóle jest łysy, więc head banging w jego wykonaniu miałby mniejsze walory wizuwalne :o).
Oczywiście kapitalny kontakt wszystkich panów z publiką, czemu oczywiście sprzyja kameralna atmosfera bocheńskiego kina (tam jest chyba ok. 150 miejsc siedzących, więc łącznie w sali było niewielu więcej słuchaczy), koncerty tam odbywające się mają charakter wręcz większej prywatki, a granica między sceną a publicznością tak naprawdę nie istnieje – muzycy schodzą ze sceny przez widownię i od razu jest opcja żeby zbić im piątkę i pogratulować występu, a po chwili odpoczynku w garderobie artyści zawsze chętnie tam podpisują płyty i pozują do pamiątkowych fotek.
Kolejny wyśmienity koncert Bochnia Rocks zorganizowany przez Piotra i Elę Lekki oraz Michała Kubickiego (Kubicki Entertainment) przy wsparciu i pomocy wielu lokalnych firm i osób fizycznych, dzięki którym od dekady udaje się zapraszać do niewielkiego miasteczka wybitnych muzyków. Plany na ten rok też są ciekawe – już 11 kwietnia zagra tam organizator cyklu, Piotr Lekki, który od pięciu lat jest gitarowym filarem TSA MNKWL, czyli tej odsłony legendy naszego heavy, którą tworzą Marek Kapłon i Janusz Niekrasz. A jesienią odbędzie się tam kolejne wielkie – nie bójmy się tego słowa – wydarzenie gitarowe. W Kinie Regis zagrają legendarny shredder Greg Howe, a na basie będzie mu sekundować genialna hinduska Mohini Dey, której basowa wirtuozeria budzi coraz większe uznanie, a my Polacy, mamy powód do dumy – ta niesamowicie utalentowana Hinduska gra na instrumentach polskiej firmy Mayones, co oznacza, że Polak jak chce, to potrafi.
I jak znam życie oraz Piotrka Lekkiego, to nie jedyne atrakcje, które spowodują że w bieżącym sezonie trzeba będzie udać się do Bochni na spotkanie z wyśmienitą muzyką i jej słuchaczami, co naszym czytelnikom serdecznie polecam. I mam oczywiście nadzieję, że będzie okazja udokumentować dla naszych czytelników kolejne wydarzenia wymyślone przez twórców i współpracowników cyklu Bochnia Rocks!
Redakcja Top Guitar / Top Bass miała przyjemność po raz kolejny medialnie patronować koncertowi Bochnia Rocks.
Setlista koncertu w Bochni:
1. Intro
2. Skin O My teeth
3. 99 ways to die
4. Celebrity Trash
5. Reckoning Day
6. Ban Omen
7. Go To Hell
8. Like a bullet
9. I.ll get even
10. Simple truth
11. Countdown to Excintion
12. Lucretia – Take No Prossoners – 5 Magics
13. Tornado of souls
14. Love me like reptile
BIS
15. Symphony of destruction
16. Peace sells
Tekst i zdjęcia: Sobiesław Pawlikowski