
Juwenaliowy punk atakuje. Kiedyś myślałem, że jak już się jakiś gatunek zastoi, to nie ma bata, żeby się odrodził. A potem zobaczyłem, jak różne style wymyślają się na nowo, jak się redefiniują, bo dochodzą młodzi, którzy dorzucają nową, szczerą, niepowstrzymaną energię i bezkompromisowe pomysły, a jednocześnie klasycy gatunku biorą się w garść. W punku, również polskim, też dzieje się sporo dobra, podziemie coraz bardziej kipi, paru klasyków też dumnie podnosi głowę. Farben Lehre też są poniekąd klasykiem, bo jeśli ktoś jest w stanie grać punk (czy cokolwiek innego) nieprzerwanie od 1986 roku, to coś to bez wątpienia znaczy. Nowa płyta Płocczan, „Stacja Wolność”, nie jest jednak krążkiem, który może być zarzewiem dla kolejnej fali punka. Nie jest to płyta zła. Nie jest to płyta dobra. Mam wrażenie, że jest to płyta nieco wypłukana z emocji. Nie ma tu gniewu, ostrości, jaką chciałbym uświadczyć na punkowym krążku. Ale okej, Farbeni nigdy nie byli najbardziej agresywną kapelą świata, a mnie się kojarzą raczej z licealną sielanką i piosenkami o spodniach z GS-u i maturze, co sytuuje ich niebezpiecznie blisko tworów w stylu Big Cyc. „Stacja Wolność” to nie jest płyta z kiepskimi heheszkami, Wojda otwarcie komentuje sytuację społeczno-polityczną w Polsce, ale brakuje w tym jadu – Farben Lehre wiedzą, co chcą powiedzieć, ale robią to bez ikry. Jest tu parę fajnych piosenek (o dziwo, najbardziej podoba mi się akustyczny kawałek „Metafory” ze skrzypcami i mocno w stylu Strachów Na Lachy), bo Farbeni zawsze byli mocno piosenkowi i miewali chwytliwe szlagworty i udane refreny. Wpada w ucho „Ali-Baba”, ale nudzi ballada „Przebudzenie”. Zaskakują ciężarem udane „Zero” i „Wódz”, ale moc się wytraca na „Ludziach we mgle”. Jest tu nawet więcej dobrego niż średnio udanego: trochę punka, parę mrugnięć w stronę pop-punka, szczypta ska, nawet nieco alternatywy. Dużo piosenek, zadziwiająco ciepło brzmiących gitar, prostych metafor i wszelkiego rodzaju smyczków i dęciaków tu i tam. Dużo w tym muzycznej i ludzkiej dojrzałości, mało gniewu. Ale czy wszyscy muszą być wiecznie źli?
Wyd. Lou & Rocked Boys