Dwupłytowa koncertówka Turbo „In the Court of the Lizard” przypomina, że czasem warto mieć oko na weteranów. Ekipa Wojciecha Hoffmanna już na heavy metalowym świeczniku raczej nie jest, ale formy jej odmówić nie można. Materiał nagrany w krakowskim Lizard Kingu to 22 numery godnie reprezentujące bogaty repertuar. W setliście mamy zarówno nowości, jak „Przebij mur” czy „Myśl i walcz”, jak i kultowe hity: „Kometa Halleya”, „Dorosłe dzieci”, „Jaki był ten dzień”, „Kawaleria szatana cz. II”. Na deser łysy jak kolano Paul Di’Anno (rym zamierzony) wspomagający Turbo w coverze Judas Priest. To musiał być dobry koncert. Albumowi zarzucić można niezbyt klarowne momentami brzmienie, nieco zbyt brudne i z odciętymi górnymi tonami, ale pod względem wykonawczym mamy tu rasowy, wysokooktanowy heavy metal, dżinsy, skóry i długie włosy (z przebijającą tu i ówdzie siwizną).
Na wysokości zadania staje przede wszystkim głównodowodzący Turbo – legendarny Wojciech Hoffmann, który bez wysiłku wypluwa kolejne riffy i zadziwia sprawnością w solówkach. Nie ustępuje mu wcale choćby Tomasz Struszczak, który z łatwością radzi sobie z trudnymi nieraz partiami i w klasyczny sposób nawiązuje kontakt z publicznością. Słuchanie popisów zespołu zarejestrowanych w kwietniu 2014 nie męczy, za to daje sporo frajdy, a o to przecież w heavy metalu chodzi.
„In the Court of the Lizard” być może nie zdobędzie zasłużonemu zespołowi rzeszy nowych miłośników, ale starych fanów bez wątpienia zadowoli, a dla mniej doświadczonych zespołów może być podręcznikiem profesjonalizmu i wykonawstwa, bo portretuje grupę u szczytu formy. Jeśli zaś ktoś Turbo zna tylko pobieżnie z kilku największych hitów, ów dwupłytowy album może być doskonałym wprowadzeniem do dyskografii grupy.