Etta James „I’d Rather Go Blind”
Piosenka o złamanym sercu, stracie i uzależniającej naturze miłości została napisana przez Billy’ego Fostera i Ellingtona Jordana. Po raz pierwszy została nagrana przez Ettę w 1967. Wydana w tym samym roku, wkrótce została uznana za absolutną klasykę bluesa i soulu. Etta James nagrała ten utwór w FAME Studios w Muscle Shoals w stanie Alabama. Został on zawarty na albumie „Tell Mama” i jako strona B singla o tej samej nazwie, znalazł się na 10. miejscu na liście Billboard R&B i na 23. miejscu na liście Billboard Hot 100. Umiarkowany sukces, ale nie przeszkodziło to kawałkowi żyć później własnym życiem. Etta James zebrała z resztą aż 30 hitów na amerykańskiej liście singli R&B w latach 1955-1978. Utwór coverowali tak różni artyści, jak Paul Weller, Beyoncé, Rod Stewart, czy Dua Lipa.
Big Joe Williams „Baby Please Don’t Go”
Ten bluesman z Missisipi słynął z gry na niekonwencjonalnej dziewięciostrunowej gitarze, a w 1935 roku nagrał (pod pseudonimem Joe Williams’ Washboard Blues Singers) „Baby Please Don’t Go”, który stał się jedną z najpopularniejszych piosenek bluesowych wszech czasów. Williams śpiewał i akompaniował sobie gitarą, podczas gdy Tracy grał na skrzypcach, a Casey „Kokomo” Collins wybijał rytmy na tarce. Wyobrażacie sobie ten tercet na werandzie gdzieś głęboko na południu amerykańskiej prowincji…? Nad przekazem nie ma się co rozwodzić – facet nabroił i jego kobieta chce odejść, a on teraz błaga by została. Utwór stał się jednym z najbardziej popularnych standardów bluesa, a nagrywali go później m.in. Lightnin’ Hopkins (1947), John Lee Hooker (1949) i Big Bill Broonzy w 1952, a wszystkie te wersje są znakomite, polecamy posłuchać także ich.
Robert Johnson „Sweet Home Chicago”
I jeszcze raz wracamy do Roberta Johnsona, nie mylić z Robertem Jansonem. Jak napisał o tym utworze Charles Waring, jest on uważany za hymn Wietrznego Miasta. Ten evergreen o migracji do lepszego miejsca na Ziemi został nagrany przez Johnsona w hotelu w Teksasie pod koniec 1936 roku i stanowił syntezę elementów melodycznych i lirycznych zaczerpniętych z kilku wcześniejszych bluesowych piosenek, w tym „Kokomo Blues”, “Honeydripper Blues” i „Red Cross Blues”. Sekwencja akordów Johnsona w połączeniu ze strukturą utworu i jego dudniącym rytmem ustanowiła szablon dla piosenek bluesowych, który przetrwał do dziś, spopularyzowany dodatkowo przez największych artystów bluesowych lat 70 i późniejszych, z The Blues Brothers na czele.
John Lee Hooker „Boom Boom”
Po tłustych latach 40. kariera Hookera podupadła nieco, ale odrodziła się na początku lat 60., kiedy brytyjska eksplozja bluesa pomogła mu ponownie znaleźć się w świetle reflektorów. Kawałek „Boom Boom” został nagrany w Chicago dla Vee-Jay Records w 1961 roku i przypomniał charakterystyczny styl boogie z Mississippi. Jak wspominał Hooker: „Grywałem w miejscu zwanym Apex Bar w Detroit. Była tam młoda dama imieniem Luilla. Była tam barmanką. Przychodziłem w nocy i nigdy nie docierałem na czas. Czasami zespół grał już na scenie, zanim tam dotarłem. Zawsze się spóźniałem, a za każdym razem, gdy wchodziłem, ona wskazywała na mnie i mówiła: 'Boom Boom, jesteś znowu spóźniony’. I ciągle to powtarzała. Uświadomiłem sobie, że to dobra nazwa dla piosenki. Pewnej nocy powiedziała: 'Boom boom, zastrzelę cię’. Dała mi ten utwór.”
T-Bone Walker „Stormy Monday”
„Stormy Monday”, pierwotnie „Call It Stormy Monday” został napisany i nagrany przez T-Bone Walkera w 1947 roku i wydany jako singiel przez wytwórnię Black & White. W tekście chodzi o faceta, który jest udręczony każdego dnia tygodnia, gdy modli się o powrót swojej dziewczyny. Kawałek coverowany nie bez powodu przez tysiące zespołów – to jedna z piosenek stworzonych dla gitary elektrycznej, choć oryginalna wersja T-Bone Walkera z 1947 roku nie ma nawet normalnego chorusa solówki. Jedynym sposobem, w jaki Allman Brothers Band mógł go ulepszyć, było rozciągnięcie go do ponad 10 minut i trzeba przyznać, że jak mało który blues, ten akurat nadaje się do niekończących się solówek idealnie.
Bo Diddley „I’m A Man”
Bo Diddley to alter ego Eliasa McDaniela, wpływowego autora piosenek i wykonawcy urodzonego w Mississippi, który zaczynał od gry na skrzypcach, ale na szczęście zajął się gitarą po zobaczeniu na koncercie Johna Lee Hookera – zapierający dech w piersi monolityczny riff i zawodząca harmonijka z pulsującym rytmem w „I’m A Man” zostały zainspirowane kawałkiem „Hoochie Coochie Man”. Pojawił się jako członek chicagowskiej sceny elektrycznego bluesa i stał się tam jednym z najważniejszych artystów nagrywających w latach 50. „I’m A Man” nagrał w 1955 roku jako stronę B swojego debiutanckiego singla „Bo Diddley”. Ta klasyczna już dzisiaj pieśń jest wypełniona dumą Diddleya spowodowaną… swoją sprawnością seksualną. To odwieczny atawizm, żeby udowodnić, że facet jest rzeczywiście mężczyzną. Muzycznie utwór słynie z charakterystycznego riffu, który był później zapożyczany przez wielu muzyków bluesowych i rockowych.