Sphere w Las Vegas w stanie Nevada w zasadzie zmieniło percepcję publiczności i artystów w odbieraniu i wykonywaniu muzyki na żywo. Gitarzysta i wokalista zespołu Phish, Trey Anastasio ujawnia, że – oględnie mówiąc – nie jest to konwencjonalne miejsce, zwłaszcza dla gitarzystów.
Okazuje się, że system dźwiękowy Sphere może nie działać dobrze z konwencjonalnymi wzmacniaczami gitarowymi. Tak przynajmniej twierdzi Anastasio w niedawnym wywiadzie dla Guitar World:
Nikt nigdy nie będzie miał wzmacniacza na scenie w Sphere. Można mieć atrapy
Trey kontynuował: „Tuż za twoimi plecami masz system dźwiękowy składający się z 52 tysięcy głośników i jest slapback (w tym przypadku: echo – przyp.red.), więc to ma sens, zwłaszcza wiedząc, że trzeba też obsługiwać konwencjonalne bębny. Dlatego też każdy, kto kiedykolwiek tam zagra, będzie musiał mieć bębny schowane za pleksi”.
Trey nie jest pierwszą osobą, która poruszyła tę kwestię. U2 byli jednym z pierwszych zespołów, które zagrały w Sphere i jak odkrył Matt Dunn z Ultimate Guitar, The Edge zaczął używać w Sphere symulatorów wzmacniaczy zamiast swoich dobrych starych Voxów AC30. Później The Edge potwierdził to w wywiadzie: „Z różnych powodów w Sphere zdecydowałem się przejść ze wzmacniaczy na cyfrowe emulatory. Używam urządzeń Universal Audio Ruby, Dream i Woodrow z kilkoma jednostkami Fractal Axe-Fx obsługującymi dodatkową emulację wzmacniacza i efekty.”
Kiedy wprowadzasz komunikację bezprzewodową, czy całą zaangażowaną elektronikę, to nigdy nie jest to samo, co prosta gitara w brzmieniu wzmacniacza, więc jest to przypadek złożoności na wysokim poziomie
Z kolei na początku tego roku John Mayer ujawnił, że ma omikrofonowane swoje wzmacniacze, które są schowane gdzieś w czeluściach Sphere. Na swoich społecznościówkach napisał: „Ta skrzynia schowana za kilkoma skrzyniami transportowymi w doku załadunkowym Sphere, mieści kilka moich wzmacniaczy gitarowych, które są omikrofonowane i słychać je razem z całym zespołem Dead & Company”.