Uzyskanie dobrego, naturalnego brzmienia gitary akustycznej w warunkach koncertowych to nie lada wyzwanie. Niewielu poważnych gitarzystów wydaje się być zadowolonych z brzmienia swoich „akustyków”, stąd nieustanna pogoń za ideałem, poszukiwania, eksperymenty. Odpowiedzmy więc na pytanie, jak nagłośnić gitarę akustyczną?
Oczywiście, mamy do dyspozycji kilka całkiem niezłych rozwiązań – problem w tym, że nie ma rozwiązania idealnego, które pozwoli w każdej sytuacji wiernie i z wystarczającą głośnością oddać naturalne brzmienie instrumentu. Sposób nagłośnienia gitary akustycznej, na który się zdecydujesz, powinien być dostosowany do muzyki, jaką grasz, do technik, jakich używasz, warto uwzględnić warunki akustyczne sal, w jakim będziesz grać z nagłośnieniem… A i budżet, jaki chcesz na ten cel przeznaczyć, nie jest bez znaczenia.
Jak nagłośnić gitarę akustyczną? Przetworniki. Zbieranie sygnału z gitary akustycznej
Zbieranie sygnału z gitary akustycznej jest chyba największym problemem. W zasadzie trzeba by nagłośnić cały instrument: w tworzeniu dźwięku uczestniczą struny, pudło rezonansowe (ba, nawet gryf dodaje swoje!), nie bez znaczenia jest też akustyka pomieszczenia… Niestety, w warunkach koncertowych najczęściej to prostu jest niemożliwe… Są trzy podstawowe grupy przetworników, które można stosować w gitarach akustycznych: mikrofony, przetworniki kontaktowe i magnetyczne – każdy z nich ma swoje wady i zalety.
Najprostsze, najtańsze i najbardziej popularne są przetworniki kontaktowe – najczęściej są to piezoelektryki montowane pod podstawkiem. Dają w miarę mocny i czytelny sygnał, są stosunkowo odporne na sprzężenia. Dźwięk jest jednak dość mocno zniekształcony: atak jest o wiele głośniejszy od wybrzmienia (porównując do naturalnych proporcji), zwykle dość mocno jest wyeksponowany górny środek, odpowiedzialny za charakterystyczne dla tych przetworników plastikowe brzmienie. Jeśli gitara ma grać wyłącznie akompaniament, nie jest to wielkim problemem – gorzej, jeśli gitarzysta chce zagrać solówkę… Można próbować poprawić nieco brzmienie takiego przetwornika, dodając sygnał z drugiego źródła, np. z mikrofonu wewnątrz pudła czy z przetwornika magnetycznego, dość dużo można też poprawić w późniejszej obróbce sygnału. W sumie to chyba najwygodniejsza opcja.
Najlepsze przetworniki tej klasy, które udało mi się sprawdzić to L.R. Baggs i co wyższe modele Fishmana, niezłe recenzje mają też pickupy Highlandera. Zresztą wybór jest tu naprawdę duży, wiele firm robi tego typu urządzenia. W ten sposób nagłaśniają swoje gitary między innymi: Peppino d’Agostino (L.R. Baggs Duet – piezo pod podstawkiem i mikrofon wewnątrz pudła), Taj Mahal (L.R. Baggs), Paul Simon (Yamaha), Preston Reed (Seymour Duncan SA-2). Warto też wspomnieć o innych rozwiązaniach kontaktowych: stosuje się także wielopunktowe przetworniki (np. L.R Baggs Hex), umieszczane w kilku miejscach na płycie rezonansowej, coraz większe uznanie zdobywają mikrofony kontaktowe (Schertler bluestick, L.R. Baggs I-beam, B-band) – dają bardziej naturalny dźwięk, lecz są też bardziej podatne na sprzężenia – producenci polecają je głównie muzykom występującym solo bądź w cichych, kameralnych składach.
Mikrofon to, wydawałoby się, najdoskonalszy (ale i najdroższy) sposób zbierania sygnału z instrumentów akustycznych. Rzeczywiście, dobrze dobrany i umieszczony mikrofon zdecydowanie najlepiej odda brzmienie gitary akustycznej… ale w studio. W warunkach koncertowych stosowanie mikrofonów ma kilka dość poważnych wad. Przede wszystkim mikrofony są najbardziej podatną na sprzężenia grupą przetworników. Żeby zredukować ryzyko sprzężeń można próbować umieścić mikrofon kierunkowy blisko gitary akustycznej – ale wtedy zbieramy sygnał tylko z niewielkiego fragmentu instrumentu, a gra przecież cała gitara…
Czyli uzyskujemy niekompletny obraz dźwiękowy. Drugim problemem są przesłuchy – mikrofon (szczególnie pojemnościowy) będzie zbierał nie tylko gitarę akustyczną, ale wszystkie głośne dźwięki, które do niego dotrą – więc jeśli grasz z perkusją, to o mikrofonie możesz w zasadzie zapomnieć. Natomiast dla składów akustycznych, w których naturalne poziomy instrumentów są zbliżone, mikrofon wydaje się być chyba najlepszym rozwiązaniem – w taki sposób nagłaśniają się chętnie gitarzyści bluegrassowi i folkowi, choć i jazzmanom zdarza opierać głównie na mikrofonach. Ten sposób nagłośnienia jest stosowany miedzy innymi przez Ralpha Townera i Tony’ego Rice’a (AKG C452EB). Kilka firm montuje mikrofony wewnątrz gitary akustycznej – lecz sygnał zbierany przez nie jest zdecydowanie różny od tego, który słyszymy na zewnątrz. Takie mikrofony sprawdzają jako uzupełnienie innych przetworników, najczęściej piezoelektrycznych (ocieplają brzmienie) – ale też łatwo się sprzęgają, więc na głośniejszej scenie się nie sprawdzą.
Przetworniki magnetyczne są dość wygodną opcją: montuje się je najczęściej w otworze rezonansowym, kabel jest często wyprowadzony bezpośrednio z przetwornika, więc nie ma konieczności „kaleczenia” instrumentu. Dźwięk jest mocny, czytelny – może miejscami zbliżony do gitary elektrycznej, ale za to powinien sie sprawdzić i w akompaniamencie, i w solówkach. Pickupy magnetyczne nie radzą sobie dobrze ze wszystkimi rodzajami strun (najwięcej kłopotów mają ze zbieraniem strun typu bronze), ale bez problemu można kupić struny dostosowane do tego typu przetworników (np. DR Zebra).
Pickupy magnetyczne zbierają sygnał tylko ze strun, z pominięciem reszty instrumentu. Żeby uzyskać naturalne brzmienie gitary akustycznej, trzeba trochę popracować nad obróbką sygnału, ale można uzyskać naprawdę przyzwoite wyniki. Tego typu przetworników używają między innymi: California Guitar Trio (L.R. Baggs M1), Leo Kottke (Sunrise), Preston Reed (Seymour Duncan).
Dobrą opcją wydaje się połączenie dwu rodzajów przetworników – pozwala to uzyskać bardziej naturalny obraz dźwiękowy, lecz jest też rozwiązaniem bardziej skomplikowanym sprzętowo (każdy pickup wymaga innego typu przedwzmacniacza), i – co tu ukrywać – droższym. Kilka firm ma w swojej ofercie blendery (mikser umożliwiający mieszanie sygnału z dwóch źródeł) do montowania wewnątrz gitary – to dość wygodne rozwiązanie, na pewno warte rozważenia.
Sygnał gitary akustycznej z przetwornika – i co dalej?
Sygnał zebrany przez przetworniki najczęściej wymaga dalszej obróbki: powinien przejść przez przedwzmacniacz, być może przez jakiś procesor efektów. Dopiero po takiej obróbce dźwięk gitary akustycznej może zabrzmieć w przekonywujący sposób – a więc nadaje się do przesłania dalej: do nagłośnienia czy na odsłuchy.
Większość przetworników jest montowanych razem z przedwzmacniaczami, więc sygnał wychodzący z gitary akustycznej najczęściej jest już wstępnie „obrobiony” – a więc w miarę mocny i czytelny. Pewne przypadłości (wynikające z niedoskonałości przetwornika) jednak pozostają, dlatego, jeśli zależy ci naturalnym brzmieniu, warto poddać go dalszej obróbce. Przede wszystkim przyda się przedwzmacniacz (tym razem zewnętrzny), za pomocą którego uzyskasz optymalny poziom sygnału.
Jeśli ustawisz zbyt wysoki poziom sygnału, dźwięk będzie przesterowany. Jeśli natomiast będzie za cicho, dźwięk będzie zaszumiony – niestety, każdy sprzęt generuje jakiś szum, tylko w tym dobrym jest przyzwoity odstęp dźwięku od szumu – więc jeśli sygnał będzie zbyt słaby, szum stanie się słyszalny. Jeśli natomiast sygnał będzie mocny, szumu w zasadzie nie powinno być słychać. Ustawienie optymalnego poziomu to w zasadzie podstawowa sprawa w obróbce sygnału.
Czasem przydaje się kompresor, szczególnie, jeśli zamierzasz grać solówki. Niektóre przetworniki bardzo mocno wzmacniają sam atak, a wybrzmienie pozostaje stosunkowo ciche. Delikatną kompresją można wyrównać poziomy ataku i wybrzmienia, dzięki czemu unikniesz przesterowanego początku dźwięku i wyciągniesz sam dźwięk – Twoja gitara będzie mogła zagrać pełniejszą barwą.
Bardzo często przydaje się korektor. W zasadzie (poza najlepszymi mikrofonami studyjnymi) nie ma przetworników o charakterystyce liniowej, każdy na swój sposób zniekształca dźwięk wyjściowy. Na przykład: większość popularnych pickupów piezoelektrycznych mocno eksponuje niski bas i wysokie tony. Ma to sens, jeśli grasz na gitarze rytmicznej (szczególnie z głośną sekcją): wtedy dźwięk jest punktualny (góra) i energiczny (basowy punch), wybrzmienie staje się tu w zasadzie sprawą drugorzędną – gitara akustyczna funkcjonuje trochę jak instrument perkusyjny. Jednak taki dźwięk nie jest naturalny.
Jeśli z jakiegoś powodu chcesz uzyskać wierne brzmienie instrumentu, musisz „poprawić” przekłamania popełnione przez pickup: w tym przykładzie trzeba by podciąć niski bas i najwyższą górę, być może delikatnie wyeksponować niski i średni środek. Do takich zadań w zasadzie niezbędny jest korektor paramertyczny (z regulowaną częstotliwością), szczególnie w środkowym paśmie. Warto zauważyć, że standardowe gałki (bas, środek, góra) we wzmacniaczach do gitar elektrycznych tną dźwięk w częstotliwościach dopasowanych do gitary elektrycznej, najczęściej mijając się z pasmami ważnymi dla instrumentów akustycznych.
Dobry, parametryczny korektor pozwala też zmniejszyć ryzyko sprzężeń – jeśli jakaś częstotliwość się wzbudza, po prostu ją wywalasz – pamiętaj jednak, że w ten sposób wycinasz też fragment brzmienia gitary akustycznej. Jeśli grasz naprawdę głośno i sprzężenia są poważnym problemem, może warto zaopatrzyć się w eliminator sprzężeń? Taki urządzenie pozwala dość precyzyjnie znajdować i wycinać kłopotliwe częstotliwości, przy stosunkowo niewielkiej ingerencji w brzmienie, czasem jest też dostępny tryb automatyczny (baaardzo praktyczna rzecz…).
Wzmacniacz do gitary akustycznej
Tyle teorii. W praktyce można zmierzyć się z tymi zagadnieniami na kilka sposobów. Można po prostu kupić dobry wzmacniacz do gitary akustycznej – większość tych urządzeń jest już wbudowywana w piece (a często i jakieś efekty producent dorzuci). Takie rozwiązanie jest idealne, jeśli występujesz głównie w małych salach (małe kluby, kawiarnie, etc.), gdzie twój wzmacniacz jest twoim jedynym nagłośnieniem. Po prostu podłączasz gitarę, ustawiasz brzmienie (pamiętajmy, że każde pomieszczenie brzmi trochę inaczej, a więc wymaga nieco innych ustawień) i grasz – publiczność słyszy to samo, co ty.
Warto sprawdzić wzmacniacze AER (dobre, ale zdecydowanie najdroższe), Fishman (dobre i nieco tańsze), Ashdown (ich wzmacniacze do gitar akustycznych mają dość dobre opinie), SWR (tak, robią też znakomite piece do gitar akustycznych), Schertler (znakomite i drogie) czy Getz – Benz (mało znana w Polsce marka, a warta zauważenia). Na profesjonalny wzmacniacz akustyczny wydasz co najmniej 2000 zł – wydatek poważny, więc przed kupnem trzeba koniecznie przetestować kilka różnych urządzeń… I tu jest problem. W niewielu sklepach takie piece po prostu stoją, sprzedawcy czasem sprowadzą urządzenie pod warunkiem, że je kupisz – testowanie odpada.
Miejmy nadzieję, że to sie kiedyś zmieni. Jest kilka tańszych i całkiem przyzwoicie grających opcji, te są bardziej dostępne. Jeśli chcesz mniej wydać na wzmacniacz, warto posłuchać Ibaneza Troubadour, niezłe recenzje zbierają też Epiphony i Rolandy z serii Cube. Jeśli nie zamierzasz grać wyłącznie w domu, upewnij się, że wzmacniacz, który kupisz, może zagrać głośno równie ładnym dźwiękiem, jak cicho. Większość tanich wzmacniaczy niestety kiepsko radzi sobie z głośnym graniem – piec poniżej 50 W to jednak dość ryzykowny zakup, jeśli zamierzasz koncertować.
Muzycy, którzy sami się nagłaśniają, wybierają czasem trochę bardziej skomplikowaną, ale lepiej brzmiącą opcję. Kupują powermikser i niewielkie kolumny ze statywami (lub monitory aktywne i zwykły mikser), a za brzmienie gitary akustycznej odpowiada wtedy oddzielny preamp (gitara wpięta bezpośrednio do takiego systemu brzmi raczej przeciętnie). W tej konfiguracji jest więcej urządzeń do noszenia i rozstawiania, ale zazwyczaj brzmi to lepiej (szczególnie w ciut większych salach) – z kolumn ustawionych na statywach dźwięk rozchodzi sie lepiej niż z jednego wzmacniacza, poza tym można w ten sposób nagłośnić kilka instrumentów.
Jeśli natomiast występujesz (lub masz zamiar występować) na dużych koncertach z poważnym nagłośnieniem, to sytuacja robi się zdecydowanie bardziej skomplikowana. Przede wszystkim publiczność nie słyszy już dokładnie tego, co ty – warunki akustyczne na scenie zazwyczaj są zupełnie inne niż na widowni. W takiej sytuacji najlepiej chyba kupić poważny preamp odpowiedzialny za brzmienie twojej gitary akustycznej, a sygnał z niego posłać na nagłośnienie (nad dopasowaniem go do akustyki sali niech się już martwi akustyk), a brzmienie na scenie wystroić nie na preampie, lecz na aktywnym odsłuchu lub wzmacniaczu.
Najwyżej cenione są przedwzmacniacze Pendulum SPS 1 i Rane AP-13 (wycofany z produkcji, ale wciąż w cenie), wysoko ceniony jest L.R. Baggs Para Acoustic DI (jedyna nie-rackowa opcja, przez wielu uważany za urządzenie referencyjne) i Focusrite Tone Factory (również już nie produkowany, a szkoda, bo wybitny), są też bardzo sensowne propozycje kilku innych i mniej znanych firm. Gitarzyści zwykle łączą te urządzenia z procesorami pogłosowymi (i innymi efektami) czasem z enhancerami… – to zdecydowanie najdroższa opcja, ale też najlepiej brzmiąca. Z przyzwoicie grających opcji budżetowych warto wymienić preampy akustyczne Bossa (AD 3, 5 i 7), Mama Bear D – Tar, Aurę Fishmana, Zooma A2 czy Magic Stomp AG Yamahy. To cyfrowe urządzenia, wykorzystujące różne odmiany modelowania dźwięku (Fishman twierdzi uparcie, że Aura jest oparta na zupełnie innym typie algorytmów…), w większości mają wbudowane dodatkowe funkcje: programowalne procesory efektów, tunery, eliminatory sprzężeń…
W sumie to bardzo praktyczna opcja, o bardzo dobrym stosunku jakości do ceny. Uzyskanie zadowalającego brzmienia wymaga zazwyczaj dokładnego zapoznania się z instrukcją i całego dnia przeznaczonego na dobieranie poszczególnych parametrów – ale efekty potrafią być całkiem przyzwoite. To w sumie znamienne, że niewiele produkowanych obecnie preampów do gitar akustycznych nie ma gdzieś po drodze modułu cyfrowego: ta technologia rozwija się bardzo dynamicznie, i – na szczęście – można w ten sposób uzyskiwać coraz lepsze brzmienia (choć nie sposób oprzeć sie wrażeniu, że jeszcze nie powiedziano w tej materii ostatniego słowa).
No cóż, dobre nagłośnienie gitary akustycznej to, jako się rzekło, nie lada wyzwanie, więc odpowiedź na pytanie jak nagłośnić gitarę akustyczną jest trudne. Na pewno nie ma gotowych i ogólnie przyjętych standardów – pod tym względem gitarzyści elektryczni mają dużo łatwiej… Jeśli macie jakieś ciekawe pomysły dotyczące nagłaśniania gitar akustycznych czy klasycznych lub wiecie o czymś, o czym nie napisałem, podzielcie się swoją wiedzą koniecznie na Forum TopGuitar! A ja tymczasem kłaniam się w pas i życzę powodzenia w poszukiwaniach dobrego brzmienia.
Autor: Marcin Olak