Militarny anturaż w branży muzycznej nie jest czymś nowym, ale jeśli zabiera się za to EHX, to wiedz, że coś się będzie działo!
Już na pierwszy rzut oka widać, że Operation Overlord to jest efekt bojowy – zaawansowany technicznie i niebezpieczny. W gruncie rzeczy to urządzenie ma jednak jak najbardziej pokojowe zamiary i swoją aktywność przejawia wyłącznie w służbie muzyki, a jak wiadomo – muzyka łagodzi obyczaje. Co więcej, naszą Operację Overlord można przeprowadzać z użyciem gitary elektrycznej, basowej, klawisza (pierwotnie ten przester był zaprojektowany dla keybordów!) i innych instrumentów – tutaj producenci naprawdę pozostawili nam wolną rękę. My przetestujemy to urządzenie z gitarą elektryczną. Świetna graficznie poligrafia na wierzchu efektu oraz jego barwy (nierdzewna stal obudowy i zgniła zieleń połączona z bielą i czernią) czynią tę kostkę jedną z najbardziej stylowych i artystycznych, jakie EHX kiedykolwiek wypuścił.
Jak łatwo się domyślić, Operation Overlord to przester, ale posiadający szereg cech, które wyróżniają go w gronie obecnej na rynku konkurencji. Przede wszystkim mamy tu układ stereo na wyjściu, co w przypadku kostkowych przesterów jest już niezmiernie rzadkie. Po drugie, zamiast góra trzech regulatorów parametrów sygnału mamy tu siedem potencjometrów, jeden trójpozycyjny przełącznik i dwa footswitche! Przyzwyczailiśmy się już do tego bogactwa kontroli brzmienia w efektach EHX, dlatego zobaczmy tylko, na czym ono polega i czy aby na pewno jest funkcjonalne. Pierwszy kanał efektu to po prostu przester o trzech trybach pracy: normal (dla wszystkich typów urządzeń), hi (dla pasywnych, vintage’owych pickupów o słabszym sygnale) i lo (dla klawiszy czy aktywnych pickupów). To poziom wzmocnienia na wejściu, pracujący razem z potencjometrem gain. Nie ma obawy, że przesadzimy z poziomem sygnału, bo przecież nie ma takiego brzmienia hi-gain, które nie okazałoby się użyteczne w metalu.
Być może, gdy będziemy chcieli dopalić hi-gainowy wzmacniacz naszym EHX-em w ustawieniu hi, to przegniemy, ale każda pozostała konfiguracja jest dozwolona. Dlaczego? Bo brzmienie tego przesteru jest bajkowe, wzorcowe, idealne i – co najważniejsze – przypominające to, które produkują poważne wzmacniacze gitarowe. Podczas koncertu plenerowego możemy rozbujać okoliczne kasztany delikatnym brzmieniem crunch albo totalną siarą, popartą niesamowitym dolnym pasmem, którego tutaj nie brakuje. Wzmocnienie realizowane jest dzięki kolejnym stopniom opartym na tranzystorach JFET. Jest jeszcze bonus w postaci dopalenia boost, którego układ zaimplementowano przed wspomnianymi JFET-ami. Aktywuje się je footswitchem, a efektem jest napęczniały, miękki, klejący się dźwięk, do wykorzystania przy solówkach w prawie każdym rockowym czy metalowym klimacie.