Odpowiedź na pytanie, co wyniknęłoby ze współpracy sprzętowego wizjonera Marco de Virgiliisa i basowego geniusza Marcusa Millera, poznaliśmy już 5 lat temu. Wówczas na rynek trafiły pierwsze heady Little Marcus i do dzisiaj ta synergia trwa w najlepsze. Kolejnym jej etapem jest nasz tytułowy Little Marcus 58R i od razu mogę uprzedzić, że pod każdym względem jest jeszcze lepiej niż było.
Nieznośna lekkość bytu
Choć wydaje się to zbyt piękne, to – parafrazując słowa astronauty Neila Armstronga – Little Marcus 58R jest małym krokiem człowieka, ale wielkim dla basowej społeczności. Oto przed nami nowy Markbass, który jest gotowy do pobicia światowego sukcesu swoich poprzedników. Jak można się łatwo domyśleć, nowy head czerpie inspiracje i rozwiązania zarówno ze wzmacniacza Little Mark 58R, jak i ze wspomnianych modeli sygnowanych przez Marcusa Millera. Przyjaźń i współpraca dwóch panów M, okazała się owocna i oto przed nami najnowszy jej efekt – średniej wielkości (jak na dzisiejsze czasy) wzmacniacz, lekki jak… Markbass, brzmiący jak… milion$$. Cieszmy się, że kiedyś wydarzyło się pierwsze spotkanie Marcusa z Marco, bo basiści do dzisiaj mają z niego wiele korzyści.
Przyjaźń i współpraca dwóch panów M, okazała się owocna i oto przed nami najnowszy jej efekt – średniej wielkości (jak na dzisiejsze czasy) wzmacniacz, lekki jak… Markbass, brzmiący jak… milion$$
W przypadku modelu Little Marcus 58R mamy do czynienia z headem wykorzystującym tranzystorowy przedwzmacniacz i końcówkę mocy opartą na firmowej technologii MPT, oferującą moc 500 W/4 Ohm (300 W/8 Ohm). Waży on niewiele ponad 2 kg. Na testy head przyjechał z paczką R58 104 Pure, czyli solidnym klockiem na czterech „dziesiątkach”, ale – skoro jesteśmy przy wadze – jej ciężar zawstydza większość podobnych produktów obecnych na rynku. Jest taka książka Milana Kundery „Nieznośna lekkość bytu”, której tytuł doskonale tu pasuje – ta lekkość produktów Markbass, przy ich genialnym brzmieniu, może być nieznośna dla konkurencji…
Jest taka książka Milana Kundery „Nieznośna lekkość bytu”, której tytuł doskonale tu pasuje – ta lekkość produktów Markbass, przy ich genialnym brzmieniu, może być nieznośna dla konkurencji…

Co na pokładzie?
Wzmacniacz posiada wszystkie złącza i elementy sterujące na panelu przednim, w tym wygodny przełącznik wyciszenia, wraz z regulacją poziomu wyjścia liniowego, które pozwala na precyzyjną kontrolę sygnału wysyłanego do miksera/PA z przełącznikiem Pre-Post EQ. Podobnie jak poprzednio dostępne wzmacniacze sygnowane przez basowego Mistrza, także ten oferuje dwa układy korekcji, które można niezależnie aktywować lub dezaktywować przy pomocy dostępnego opcjonalnie kontrolera nożnego. Pierwszy (EQ1) to 5-pasmowy korektor, który został zmodyfikowany względem znanego wcześniej układu, a do dyspozycji mamy filtry Ultralow, Low, MID, High Mid oraz High. Na EQ2 składają się dwa filtry zaprojektowane we współpracy z Millerem, a mianowicie przeprojektowany Millerizer i Old School.
Na EQ2 składają się dwa filtry zaprojektowane we współpracy z Millerem, a mianowicie przeprojektowany Millerizer i Old School
Poza pokrętłami obsługującymi korektory, na panelu znajdziemy duże potencjometry Gain i Master. Wzmacniacz jest wyposażony w uniwersalne gniazdo wejściowe, symetryczne wyjście liniowe XLR z oddzielną regulacją poziomu i przełącznikiem Pre/Post EQ, złącza pętli efektów (Send, Return), wejście dla kontrolera nożnego, przycisk aktywujący funkcję Mute oraz trzy wyjścia głośnikowe – jedno typu Speakon i dwa typu jack 1/4”. Tutaj uwaga – wtyk Speakon naszego kabla głośnikowego musi być dwupinowy (a nie czteropinowy), czyli w wersji do zastosowań typowo instrumentalnych.
Nowy, zintegrowany z końcówką mocy, limiter zastosowany w tym wzmacniaczu, jak zapewnia producent, reaguje szybciej i bardziej dynamicznie na grę. Pozwala naszemu brzmieniu high-end „oddychać”, zapewniając bardziej naturalne dźwięki.
O świetnej kolumnie Markbass 58R Pure 104 możecie przeczytać m.in. TUTAJ.

Brzmienie
Jeśli chodzi o poprzednią wersję „Małego Marcusa”, nasz head ma niesamowicie ciepły i naturalny dźwięk, który, mam wrażenie, jest głównie zasługą regulatora Ultralow. Ten korektor schodzi naprawdę nisko i co ważne – zestaw daje radę jeśli chodzi o skuteczność tego brzmienia na większych przestrzeniach ergo: wystarcza mu mocy by pokryć scenę niesamowitym miękkim i głębokim dołem. Porada praktyczna – zanim zaczniemy bawić się Millerizerem, i w ogóle, zanim zagramy cokolwiek, odkręćmy sobie Ultralow na około 1/4 skali. Już taka „zawartość” tego pasma da wzbogacający efekt całej reszcie pasma częstotliwości.
Świetnie spisuje się także filtr Old School, który sprowadza nasz sound do bardzo stylowego retro, ale takiego podlanego sosem współczesności – właśnie przez tę miękkość i zawartość dołu. Ach, gdyby basista Amy Winehouse, Dale Davis miał go do dyspozycji grając z nią…
Pora na creme de la creme naszego wzmacniacza, czyli filtr Millerizer. Otóż nie jest to typowy marcusowy „uśmiech” na korekcji (czyli podbicie dołu i góry z jednoczesnym wycofaniem środka), bo to by było zbyt proste i, jak sądzę, mogło by nie zadziałać w bardziej budżetowych basach „pasywnych”. Millerizer występował już w pierwszej wersji głowy Little Marcus (miał tam zakres działania od 5 kHz do 12 kHz), ale w naszej wersji 58R zmieniono trochę tę charakterystykę pod jeszcze bardziej „blaskomiotny” „slap sound”. Mamy zatem wyraźną definicję dźwięku i dynamikę (atak – petarda!), górka faktycznie typowo marcusowa, a wszystko o z poszanowaniem priorytetu brzmienia, czyli tego markbassowego podkolorowanego hi-endu, czyniącego z niemal każdej basówki, instrument o większej wartości. To nie czary, to Markbass…
Działanie Millerizera można usłyszeć min. TUTAJ

Strona Producenta: www.markbas.it
Strona dystrybutora: www.konsbud-audio.pl
Strona dystrybutora: www.konsbud-audio.pl