Lampowo – tranzystorowa technologia wyciska z tej głowy 500 Watt mocy, więc z kolumnami, które można podpiąć, możemy nią pozamiatać całkiem duże sceny. I nie przejmujmy się, że w dzisiejszych czasach prawie wszyscy grają z „uchem” – basiści to trochę inny gatunek i mają prawo czuć wiatr w nogawkach. Oczywiście gdyby chodziło tylko o moc, nie byłoby w ogóle o czym pisać – w przypadku Little Mark 58R moc to tylko preludium do całej symfonii zalet.
Przypomnijmy, że oferta wzmacniaczy basowych o symbolu MB58R obejmuje nie tylko naszą głowę, ale także 8 modeli typu combo, opartych na tym wzmacniaczu. To, co przy tym projekcie wykonał Markbass, pozwoliło marketingowcom marki napisać: „Seria MB58R jest kolejnym przykładem tego, że jesteśmy zawsze o krok przed innymi w innowacjach używających najnowocześniejszych technologi. Po raz kolejny Marco De Virgiliis ze swoją pionierską duszą zdołał stworzyć tę nową serię produktów, które (…) naprawdę rozwiązał zagadnienie brzmienia i mocy w porównaniu z mobilnością”.
Jesteśmy zawsze o krok przed innymi w innowacjach używających najnowocześniejszych technolog
Zalety
W skrócie sprawdzimy teraz, co wyróżnia ten wzmacniacz na tle podobnych produktów obecnych na rynku. Brzmienie (o nim jeszcze będzie) tego heada to przede wszystkim wszechstronność i możliwości dopasowania się niemal do każdego muzycznego stylu. W połączeniu z różnie brzmiącymi kolumnami tej samej serii (odsyłamy do porównania TUTAJ) daje to naprawdę ogrom możliwości.
Made in Italy. Włoski sznyt nadawany od lat produktom Markbass stał się wyznacznikiem rozpoznawalności i oryginalności estetycznej. Poza tym chodzi o jakość podzespołów i wykonania, które ma miejsce w Abruzji, historycznym regionie Włoch. Producent nazwał to „glokalizacją”, co można rozumieć jako jako wykorzystanie i optymalizacja lokalnych zasobów, aby być (bez)konkurencyjnym na globalnym rynku. Można dodać do tego jeszcze ekologię – włoska produkcja spełnia wszystkie unijne normy emisyjne, starając się minimalizować swój ślad węglowy.
Stosunek mocy do wagi – najnowocześniejsza technologia (po części autorska Markbassa) pozwoliła uzyskać wzmacniaczowi moc 500 W przy wadze tylko 2 kg. To naprawdę trzeba odnotować.
Budowa
Ten nowy wzmacniacz ma wszystkie złącza i elementy sterujące na przednim panelu, pozostawiając na tylnym panelu tylko wyjścia głośnikowe i gniazdo zasilania, dzięki czemu obsługa jest bardziej praktyczna i świetnie wygląda. Do rzeczy. Nasz head charakteryzuje się tranzystorowym preampem i firmową końcówką mocy MPT. Jak przyznał sam Marco De Virgiliis, wiele innych wzmacniaczy basowych dostępnych na rynku wykorzystuje końcówki mocy, które nie są zaprojektowane specjalnie dla basu. Marco zainwestował jednak znaczne środki w badania i rozwój, aby opracować własną technologię wzmacniaczy mocy MPT, o której już wielokrotnie pisaliśmy. W skrócie końcówka mocy MPT została zbudowana od podstaw, aby uszanować i jednocześnie podnosić naturalne brzmienie naszego instrumentu. To jest właśnie to – sound Markbassa owszem, koloryzuje brzmienie, ale czyni to wyjątkowo kulturalnie i atrakcyjnie.
Nowa konstrukcja wzmacniacza Little Mark 58R oferuje wszystkie regulatory sterujące na przednim panelu, pozostawiając na tylnym tylko wyjścia głośnikowe i gniazdo zasilania, oferując optymalną ergonomię i czyniąc wszystko bardziej praktycznym. Przede wszystkim mamy tu zaktualizowany 4-pasmowy korektor, którego parametry to odpowiednio:
– Low: częstotliwość środkowa 68 Hz; ±16dB
– Mid Low: częstotliwość środkowa 360 Hz; ±16dB
– Mid High: częstotliwość środkowa 800 Hz; ±16dB
– High: częstotliwość środkowa 10 kHz; ±16dB
Filtr Old School realizuje podcięcie ze środkiem ustawionym na 250 Hz i działa w zakresie do – 20 kHz. Mamy tu także nowy zintegrowany układ limitera bi-band, a także przełącznik wyciszania i 3-pozycyjnym przełącznik obrotowym, realizujący funkcje filtrów (presetów) – Flat (korekcja na „zero”), Scooped (Marcus Miller na sterydach) lub opcję footswitch (FSW).
Również na panelu przednim wzmacniacz oferuje uniwersalne wejście instrumentalne, symetryczne wyjście liniowe XLR, złącza pętli efektów, a z tyłu umiejscowiono wejście dla kontrolera nożnego i dwa wyjścia głośnikowe typu Speakon (jedno na 8 Ohm, drugie na 16 Ohm). Wszystko w wysokiej jakości wykonania i ultralekkiej nowej obudowie z ABS.
Brzmienie
Mamy tu w zasadzie to, co lubimy w Markbasie najbardziej. Totalnie hi-endowy sound, wznoszący na wyżyny brzmienia nawet średniej klasy wiosła. Dowód? Gdy podepniemy pod ten wzmak choćby Sire V7, to nagle okazuje się, że ton Richarda Bony w zasadzie jest w naszym zasięgu. Gdy podepniemy basówkę Markbass Kilimanjaro, czy tym bardziej Gloxy, mamy wrażenie znalezienia Świętego Graala. To są moje subiektywne odczucia, ale w głębinach internetu wyszukać można setki podobnych opinii.
Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że w 58R można ukręcić brzmienie tylko do grania popu, rocka, czy elektrycznego jazzu. Po to, byśmy mogli ugrać na nim przysłowiową stonerkę, czy srogi „deszcz metal”, zaimplementowano gniazda pętli efektów. Wystarczy wpiąć tam nasz pedalboard z, dajmy na to, Darkglassem X7, czy jakimś SansAmpem i nasz ton momentalnie ląduje gdzieś w okolicach Mordoru. Nic się nie zatyka, idziemy szeroko, paczki oddychają swobodnie, a mury trzęsą się złowieszczo.
Paleta barw wyczarowywana przez naszego heada jest tak bogata, że nie ma sensu jej tutaj opisywać, ale jego generalny sznyt opiera się na bardzo inteligentnym, kulturalnym i atrakcyjnym dla ucha podkolorowywaniu brzmienia gitary basowej. Momentami to są istne cuda, ale jak zwykle, wiele zależy od tego jaką mamy artykulację, jaką „łapą” gramy i jaką paczkę będzie napędzała ta głowa. Dzięki odpowiedniemu skonfigurowaniu zestawu głowa – paczka możemy mieć zestaw idealnie trafiający w nasze oczekiwania. Na zakończenie jeszcze raz odsyłamy do porównania trzech paczek Markbass dedykowanych temu wzmacniaczowi, co powinno trochę pomóc w wyborze.
Strona Producenta: www.markbas.it
Strona dystrybutora: www.konsbud-audio.pl