Nowość. Niewielkie, estetyczne i stylowe combo gitarowe, które nie bierze udziału w gitarowym wyścigu zbrojeń. Ono po prostu trzyma się zasad i pewne swego otwiera kolejny rozdział w historii Marshalla.
Fani Marshalla być może pamiętają konstrukcję JTM 45, a już na pewno znają modele Bluesbreaker i Plexi, które stanowią dzisiaj klasykę gatunku i wzorce brzmień powielane w setkach algorytmów implementowanych do cyfrowych modellerów. Seria Origin jest nawiązaniem do tych pierwszych, klasycznych, jednokanałowych wzmacniaczy. Jak najdalej im było do brzmienia współczesnych hi-gainów – brzmienie było soczyste, selektywne, tonalne, detaliczne… Na początku tego roku okazało się, że Marshall ułatwi nam powrót do tych czasów z nowymi wzmacniaczami nazwanymi Origin. Choć technologicznie są one na wskroś nowoczesne, to nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, z którym spotkałem się w sieci, że ten „pięciowatowy wzmacniacz stworzony jest dla innowatorów”. To sprzęt dla tradycjonalistów, ale świadomych współczesnej muzyki i współczesnych wymagań sprzętowych. Zbudowany na najnowocześniejszych podzespołach, Origin 5 C spełnia głównie oczekiwania brzmieniowych purystów, oferując powrót do podstaw, jeżeli chodzi o gitarowy ton, no i czyni powinności solidnego combo, zapewniającego wsparcie zarówno na próbach, jak i w bardziej domowych okolicznościach.
Wzmacniacz jest jednokanałowy, ale obdarowano go dwoma dwoma poziomami gainu, który można przełączać znajdującym się w zestawie przełącznikiem nożnym PEDL-90016, podobnie jak aktywować lub wyłączać pętlę efektów. Origin 5 dysponuje także odmiennymi brzmieniami, które można ze sobą mieszać potencjometrem tilt (dodaje górki pasma, czyniąc brzmienie bardziej skutecznym), ma przydatną funkcję obniżenia mocy powerste (przełącznik high/low) oraz standardową, trójpasmową korekcją barwy.
Dla większości miłą będzie informacja, że niskowatowe combo napędzane jest lampą EL 84 na końcówce mocy. Jeśli połączymy to z dwiema żarówkami ECC83 na pierwszym stopniu mocy, otrzymamy klasykę brytyjskiego brzmienia. Nie da się zapomnieć, że jest to stuprocentowy Marshall, również dzięki zastosowaniu głośnika Celestion Eight-15 8 cali, który jak na 8 cali generuje całkiem przyzwoite spektrum częstotliwości. Świetnie sprawdza się zarówno z gitarami pasywnymi typu vintage, jak i klasykami od Gibsona czy Fendera, zachwycając wówczas odpowiedzią na detale artykulacji, jak i podatnością na rockową drapieżność.
Autor: Maciej Warda
Strona dystrybutora: www.lauda-audio.pl
Strona producenta: www.marshallamps.com