Doczekaliśmy się w końcu najbardziej oczekiwanej premiery w Polsce, jeśli chodzi o wzmacniacze akustyczne. „Mesa goes acoustic!” – to musi budzić ekscytację fanów gitary i rumieńce na twarzach gitarzystów akustycznych, którzy w końcu mogą dołączyć do grona użytkowników sprzętu Mesa Boogie. Jedna rzecz pozostaje niezmienna – to Mesa cały czas wyznacza poziom jakości dla innych producentów.
To, co napisałem przy okazji premiery preampu Rosette DI w Polsce, jest jak najbardziej aktualne w przypadku dużego pieca, z którego rzeczony preamp się wywodzi. Jeśli na scenie pojawiać się będą „zabawki” takie jak tytułowa Rosette, perspektywa ostatecznego rozwiązania kwestii gitary akustycznej będzie się szybko skracać, niczym w teorii zakrzywiania czasoprzestrzeni profesora Hawkinga. To oczywiście pół żartem, bo chyba wszyscy się zgodzą, że w kwestii brzmienia gitary jest tak jak z króliczkiem: nie chodzi o to, by go złapać, ale by go gonić.
Idea
Mesa Boogie Rosette 300 to najwyższej klasy wzmacniacz akustyczny w postaci combo. Pierwszy taki od ekipy z kalifornijskiej Petalumy, oczywiście custom hand made, jak wszystko, co od nich otrzymujemy. Uprzedzając fakty i dokładniejszy opis, śmiało można powiedzieć, że to combo ma wszystko, czego potrzebuje gitarzysta akustyczny na scenie, by jak najlepiej zagrać swój koncert. Pewnie czytelnicy od razu pomyśleli, że to samo można powiedzieć o kilku innych combo akustycznych, ale – jak się okaże – w świetle tego, czym szczyci się Rosette 300 Two:Eight, nie do końca można tak o nich powiedzieć… Kiedy Mesa zainteresowała się wzmocnieniem dźwięku gitary akustycznej, jedna rzecz była najważniejsza – nie zaszkodzić. Ani pięknemu wizerunkowi, ani brzmieniu. W praktyce idea towarzysząca konstruowaniu Rosette była jeszcze prostsza – nie ma powodu, aby ulepszać brzmienie gitary akustycznej czy innego instrumentu akustycznego, dlatego należy je po prostu wiernie odtworzyć i dać możliwość dopasowania go do wymagań akustycznych miejsca występu lub miksu, w który ma się wpasować.
Budowa
W przeciwieństwie do gitary elektrycznej, w przypadku której wzmacniacze oferują mnóstwo upiększeń, a często kompletnie zmieniają brzmienie, instrument akustyczny zawiera w sobie całą swoją złożoną zawartość harmoniczną. Wymaga to wykorzystania absolutnie najlepszych komponentów i zaprojektowania obwodów o bezkompromisowej przejrzystości, dokładności, czystości brzmienia i najniższych możliwych szumach. Rosette 300 to lekki (tak, w końcu mamy lekką mesę!) piec o mocy 300 W, gdy korzystamy z głośników combo (łączne obciążenie z tweeterem – 4 Ohm), a 150 W, gdy podepniemy jakąś zewnętrzną kolumnę o impedancji 8 Ohm. W skrzyni zamknięto dwa ośmiocalowe głośniki oraz gwizdek z możliwością podcięcia głośności o 6 dB. Moc zapewnia zasilacz impulsowy i układ wzmocnienia klasy D. Wzmacniacz ma dwa kanały i zestaw profesjonalnych funkcji niezbędnych do wykorzystania na żywo, w studiu i w domu. Na panelu przednim znajdziemy dwa szeregi regulatorów i korektorów, które uprzyjemnią nam i ułatwią pracę w domu, studiu i na scenie. Jako się rzekło, mamy dwa kanały, identycznie sterowalne o tych samych możliwościach. Kanał 1 może być używany zarówno z gitarą, jak i z mikrofonem. Obydwa natomiast mają regulatory czułości wejścia (gain), zawartości w brzmieniu pętli efektów (FX send), hi-pass filter (działający na paśmie od 40 Hz do 200 Hz), aktywna czteropasmowa sekcja EQ zaprojektowana w zakresie ±12 dB na częstotliwościach basowych (bass), niskiego środka (low-mid), wysokiego środka (high-mid) oraz trebli. Obydwa regulatory środka są parametryczne, w związku z czym możemy wybierać osobno środek pasma low-mid (150–1800 Hz) oraz high-mid (300–5000 Hz). Niby zapowiada się dużo roboty, ale jakże przydatna to rzecz przy koncertach w klubach, gdzie pogłosy i przydźwięki przewalają się od ściany do ściany! Oczywiście zatroszczono się także o sekcję cyfrowych efektów przestrzennych w postaci reverbu i chorusa (trójpozycyjny przełącznik) z regulacją zawartości tych modulacji w sygnale. Nie mniej ważkie rzeczy dzieją się na panelu tylnym. Życie umilają nam takie niezbędne udogodnienia jak odwracanie fazy (niwelacja sprzężeń zwrotnych), pętla efektów, likwidacja pętli masy, osobne wyjścia dla dwóch kanałów z wyborem typu uziemienia, rodzaju sygnału (z mikrofonu lub z pickupa) tudzież wyjścia/wejścia typu jack dla footswitcha, słuchawek, sygnału liniowego (aux) oraz pętli efektów.
Brzmienie
Pamiętajmy, że seria Rosette jest przeznaczona do instrumentów akustycznych – nie tylko gitar, ale także mandolin, ukulele, skrzypiec, wiolonczeli, kontrabasów i innych unikalnych instrumentów akustycznych. My rzecz jasna skupimy się na brzmieniu pieca z gitarą. Na początku „małe zaskoczenie. Przy akustyku Takamine ze średniej cenowej półki combo, na ustawieniach neutralnych, zagadało twardym, matowym środkiem. Później okazało się, że ten instrument właśnie tak brzmi z preampu i – zgodnie z zapewnieniami producentów Rosette – nic nie zostało tu dobarwione. Bierzemy inne wiosło, tym razem gra nasz Adam Palma ze swoim Fylde’em (Roger Bucknall MBE) i zupełnie inny dźwięk – bardziej miękki, jaśniejszy, bliższy… I tak z każdym wiosłem. W zasadzie można by uznać, że jest to wzmacniacz referencyjny, tylko że z ogromem możliwości kreowania barw, a tym samym dopasowywania ich do zastanej sytuacji akustycznej. I jeszcze jedno – każda gitara brzmiała na tym combo rzetelnie, miała w nim wsparcie i wzmocnienie, a sygnał, jeśli nawet z samej gitary nie był imponujący, to po podróży torem akustycznym Rossette 300 stawał się studyjnej jakości. Mam na myśli mocny i równy sygnał, bez zniekształceń i szumów, co skutkowało detalicznością i selektywnością brzmienia. Wiadomo, że wzmacniacz akustyczny inaczej gra w pomieszczeniu, inaczej na sali, inaczej na powietrzu, ale w tym jego wielkość, żeby w każdej z tych sytuacji mógł wygenerować ton, który będzie najbardziej odpowiednie. Taką możliwość ma Rosette 300 Two:Eight. Klarowność i prezencja, bliskość i namacalność, naturalność i witalność – oto cechy, którymi można określić brzmienie Mesa Boogie Rosette 300 Two:Eight.