Obok ćwiczeń i teorii jest szereg jazzowych standardów, które warto opanować, ponieważ są one „must be’ na porządnym jazzowym jam session. Wybraliśmy dla Was dziesięć wspaniałych evergreenów, mających największą szansę wystąpić na jamowej set liście.
Nie każdy ma możliwość studiowania muzyki jazzowej w szkole lub na uczelni i nie każdy też ma na to ochotę. Nie ma nic złego w byciu samoukiem, a jazz nie jest taki straszny, ale trzeba mu poświęcić czas. Więcej czasu niż nauce przysłowiowej pentatoniki, bo mniej w jazzie rzeczy intuicyjnych, a więcej zasad.
Generalnie żeby rozpocząć przygodę z jazzem potrzebujemy trochę teoretycznej podbudowy, koła kwintowego, kilku skal i można zaczynać. Zazwyczaj rozpoczynamy od ogrywania nieśmiertelnego schematu II V I w różnych tonacjach i trybach. Potem przychodzi czas na kolejne patenty (bardzo fajnie jest to wyjaśnione np. w tym wykładzie: https://www.youtube.com/watch?v=fXIEmMDwc7E), a gdy to wszystko już jakoś nam idzie, zabieramy się za jazzowe standardy.
Najłatwiej rozpocząć od stylu jazz-blues, który łączy w sobie intuicyjność i feeling bluesa z jazzowymi akordami i ich atrakcyjnymi dla uszu następstwami. Gdy dodamy do tego jeszcze nietypowe metrum, mamy przepis na ciekawy numer do ogrywania.
Nie linkujemy tu do szkółek i tabów, licząc na to, że sami wiecie, który jutuber uczy najlepiej, a teraz zapraszamy już do naszej listy dziesięciu podstawowych standardów jazzowych, których warto nauczyć się na początek.
„Straight No Chaser”
Jeden z najlepszych przykładów jazz-bluesa. Tak, tak, jest taki gatunek („Billies Bounce”, „Sonnymoon for Two”, etc) i zawsze był najczęściej ogrywanym stylem podczas wszystkich jam sessions, bo nie jest zbyt skomplikowany i teoretycznie może go grać nawet gitarzysta nie związany z jazzem. A „Straight No Chaser” jest evergreenem wszech czasów jeśli chodzi o ten gatunek, co ostatnio udowodnił John McLaughlin.
„All Blues”
Chyba najsłynniejszy jazzowy blues, który powinien studiować każdy początkujący gitarzysta nie tylko jazzowy. Ten to 12-taktowy samograj na 6/8 został napisany przez Milesa Davisa w 1959 roku i pojawił się po raz pierwszy płycie „Kind Of Blue”, wciąż jednym z najlepiej sprzedających się albumów jazzowych wszech czasów. Absolutny klasyk, który trzeba znać i umieć.
„I Got Rhythm”
Ten kawałek także będzie obecne podczas większości bardziej stylowych jam sessions, choć zdajemy sobie sprawę, że są one coraz rzadsze w dzisiejszych czasach (pomijając covid)… Utwór napisał George Gershwin, ale szybko stał się standardem i został zaadaptowany przez różne instrumenty. Uwaga – często jest on nabijany w szybkim tempie, aby przetestować umiejętności techniczne gitarzysty!
„Girl From Ipanema”
Nie ma klubowej sytuacji typu „sitting in” bez jakiegoś szlagieru Jobima. To są ponadczasowe przeboje, które wszyscy znają i kochają. Wybraliśmy zatem jego największy hit, który jednocześnie reprezentuje cały styl bossa nova i przypomina nam lata 60. w których ten gatunek przebił się z Ameryki Południowej do całego świata zachodniego i zawładnął nim.
„Autumn Leaves”
Najlepiej nauczcie się tego we wszystkich ważnych dla dęciaków tonacjach. Tak dla bezpieczeństwa, bo raczej wszyscy obecni na jam session znają ten kawałek. To prosta, klasyczna wręcz progresja akordów, której wariacje występują w setce innych utworów. Jeden z tych kawałków, który można grać innym gitarzystą na scenie. Poza tym jest piękny, więc granie go będzie czystą przyjemnością.
„All The Things You Are”
Jedna z najważniejszych melodii wszech czasów w jazzie. Na początku może wydawać się ona trudna, ale warto dobrze ją poznać, bo pomyłki w tym kawałku będą bolesne zarówno dla grającego jak i dla słuchacza, zatem jeśli nie będziemy umieli ogarnąć tego utworu, raczej nie zrobimy dobrego wrażenia na jamie. Ułatwienie – kawałek możliwy do grania bez chwytów bare!
https://youtu.be/aWa6aChSf1w
„Stella by Starlight”
Pierwsze poważne wyzwanie. Stella może być trudna do nauczenia jako jeden z naszych pierwszych kawałków, ale warto nad nim posiedzieć. Obfituje w blaskomiotne zmiany tonacji, istnieje również wiele alteracji akordów, które mogą zrobić duże wrażenie na koncertach. Nauczcie się tego dobrze – mówi się, że jeśli gramy Stellę, jesteśmy w stanie zagrać większość jazzowych standardów.
„Watermelon Man”
Watermelon Man to 16-taktowy blues skomponowany przez Herbiego Hancocka oryginalnie nagrany w 1962 roku na album „Takin’ off”. Herbie w latach 70. wydał bardziej znaną wersję w stylu soul-funk, z zespołem Head Hunters. Najczęściej grany jest w tonacji F. Każdy to zna i ponownie wypada wypaść tu perfekcyjnie, zwłaszcza, że to w miarę prosty kawałek „pod publiczkę”.
„Giant Steps”
Ten – nazwijmy to – przebój Johna Coltrane’a to jedna z najbardziej klasycznych, ale jednocześnie najtrudniejszych do nauczenia melodii. To swoisty test naszych umiejętności zmian tonacji w szybkim tempie. No i ponownie, na ambitniejszych jazzowych jammach cały czas jest obecny, a prowadzący jam, jeśli będzie chciał sprawdzić, czy naprawdę umiemy grać, zaprosi nas właśnie do wykonania „Giant Steps”.
„Body and Soul”
Kiedy ktoś z publiczności prosi o balladę, ten kawałek jest grany częściej niż jakikolwiek inny utwór z jazzowych „pościelówek”. Spopularyzowały go trzy wspaniałe pieśniarki – Ella Fitzgerald, Billie Holliday i Etta James, ale także Frank Sinatra, zatem mamy do czynienia ze standardem wśród standardów. Powinniśmy być w stanie zagrać solówki z tego kawałka i najlepiej znać kilka wariantów wstępów i zakończeń.