W świecie efektów muzycznych, szczególnie tych na swój sposób wyjątkowych, Meris jest w miarę nową nazwą, która ostatnio pojawia się tu i tam ze zwiększoną częstotliwością. Jednocześnie ludzie, którzy opracowują te wyrafinowane urządzenia, nie są zupełnie nowi w branży. Podczas wizyty w siedzibie Meris w Venturze w Południowej Kalifornii dowiedzieliśmy się więcej o początkach firmy, jej brzmieniach i wizji.

Jeśli przyjedziecie do tego spokojnego miasteczka, położonego zaledwie o dwie godziny drogi od zabieganego Los Angeles, znajdziecie biuro Meris w bocznej uliczce, nieopodal plaży, pomiędzy warsztatami samochodowymi i salonami piękności. Górujące nad miasteczkiem wzgórza zwrócone w stronę oceanu wciąż noszą czarne ślady po pożarach, jakie trawiły je podczas zeszłorocznej suszy. Drzwi biura otwiera Terry Burton, który się tutaj wychowywał i tutaj właśnie powołał do życia Meris. Niektórzy mogą go kojarzyć jako współwłaściciela firmy Strymon, produkującej pedały. Jeszcze wcześniej Terry był inżynierem dźwięku w Line 6.
Jednak, jak sam mówi, dopiero w Merisie może realizować własne idee. Jako hardware designer tworzy interfejsy użytkownika oraz płytki obwodów, czyli podstawy, które sprawiają, że produkt działa od strony technicznej i jest wygodny w użyciu. Dźwięki i wszystkie elementy związane z software’em powstają pod ręką Angelo Mazzocco, który pełni funkcję DSP designera (DSP – cyfrowe przetwarzanie dźwięku). Angelo dołącza do naszej rozmowy za pośrednictwem wideofonu, bo akurat złapało go przeziębienie, więc został tego dnia w domu. Zachrypniętym głosem opowiada o swoim ojcu, który był elektrykiem i przedsiębiorcą, o tym, jak Angelo sam budował sobie muzyczne zabawki dorastając w Michigan, w końcu o tym, jak spotkał Terry’ego w Line 6. Ta słynąca z innowacji firma z siedzibą w Calabasas, niedaleko Ventury, odgrywa w historii Meris dużą rolę. W pewien sposób założyciele Line 6 – Marcus Ryle i Michel Doidic – są mentorami Terry’ego i Angelo. Wyprodukowane przez Line 6 Filter Modeler i modułowe pedały ToneCore noszą już znaki rozpoznawcze Angelo, ale – jak mówi on sam – „Jako gitarzysta zawsze marzyłem o różnych pedałach, różnych urządzeniach, ale takie, jakich chciałem, nie istniały”. Z tego powodu ucieszył się na szansę rozpoczęcia czegoś nowego z Terrym i ma decydujący głos w sprawie produktów firmy.

Odpowiednie miejsce, czas i pomysł
Kiedy między 2014 a 2016 rokiem na rynku pojawiły się pierwsze produkty Meris, z miejsca było wiadomo, że to dość ambitny projekt. Pierwszymi efektami pracy Terry’ego i Angelo były bowiem studyjne moduły serii 500. Rynek tego typu profesjonalnego sprzętu jest stosunkowo niewielki, ale okolice Los Angeles są przecież ostoją przemysłu filmowego, muzycznego i gier wideo. Pracuje tu całe mnóstwo projektantów, inżynierów dźwięku i producentów i wcale nie zajęło dużo czasu, zanim większość z nich zamówiła nowy sprzęt Meris.
Jednym z powodów szybkiego przełomu Merisa był fakt, że Jinna Kim, żona Terry’ego, wniosła do firmy wieloletnie doświadczenie marketingowe. Mając za sobą pracę jako dyrektor kreatywny dla wielkich firm, jak choćby Disney czy Sony Pictures, wiedziała, jak stworzyć markę Meris i efektywnie przedstawić ją użytkownikom za pośrednictwem mediów i internetu. Kolejnym z powodów był bez powodu oryginalny pomysł, który charakteryzuje moduły Meris: The Mic Preamp przekłada sygnał z pedałów i innych efektów na wysoką, studyjną jakość. Reverb Mercury7 został zainspirowany ścieżką dźwiękową filmu „Blade Runner” i brzmi futurystycznie. Ottobit z kolei jest hołdem dla szesnastobitowych gier wideo z lat osiemdziesiątych.

Meris wyrobił sobie reputację również dla tego, że używa w produkcji jedynie najlepszych komponentów. W opisach produktów regularnie przewijają się znajome nazwy, jak Burr Brown, Analog Devices czy Cinemag. Cyfrowe i analogowe techniki są bardzo sprytnie i wydajnie połączone. Bardzo ważne są emitowanie jak najmniejszego hałasu i szumów oraz niezawodność produktów – dziś użytkownicy nie wybaczyliby, gdyby ich sprzęt wymagał ciągłych napraw. Ponadto wysokiej jakości komponenty mają znakomitą jakość przetwarzania, która pozwala Angelo wycisnąć z hardware’u maksymalne możliwości podczas projektowania dźwięków. Używa w tym celu oprogramowania, takiego jak MATLAB i Pure Data, a także własnej biblioteki wszechstronnych kodów i algorytmów, dzięki czemu może testować różne podejścia i porównywać diagramy frekwencji. Po etapie badań i rozwoju produktu (nazwanym z angielska R’n’D – research and development) wszystkie produkty Meris są budowane przez podwykonawcę w innej części rejonu Los Angeles. Używa on surowych materiałów od lokalnych producentów i najnowszych technologii. Cóż, mieszkanie w okolicy słynącej z mocnego rynku elektroniki i przemysłu komputerowego ma swoje zalety.

Na podłodze
Następnym krokiem dla Meris, jaki firma poczyniła w 2017 roku, było przekształcenie jej studyjnych produktów do formatu pedału. Mercury7 Reverb w wersji pedałowej jest po prostu mniejszą wersją studyjnego modułu, ale na przykład Ottobit Jr od swojego większego brata różni się już dość mocno. Zupełnie nowym produktem jest Polymoon Super-Modulated Delay (kliknij, żeby przejść do naszego testu wideo), który na poziomie konceptualnym zainspirowany został działaniami Franka Zappy i Allana Holdswortha, którzy dla własnych potrzeb zestawiali i połączyli różne rodzaje dziewiętnastocalowych racków. Poza delayem, pedał ten ma imponujący wachlarz modulacji m.in. o nazwach: dynamiczny flanger, phaser, filtr częstotliwości, modulator niskich pasm, pitch shifter. Tym samym dostępnych są setki parametrów, z których sporą porcją można sterować za pomocą sześciu kontrolerów na powierzchni urządzenia. Aby dostać się do reszty opcji, trzeba posłużyć się wielofunkcyjnymi gałkami i przełącznikami, które (podobnie jak funkcjonalności stereo i MIDI) są standardem w pedałach Meris. Trzeba przyznać, że dla zwyczajnych użytkowników pedałów obsługa i opanowanie wszystkich możliwości, jakie dają produkty Meris, może być nie lada wyzwaniem. Angelo, który nad opracowaniem dźwięków dla każdego nowego pedału spędza około roku, radzi: „Podczas kręcenia gałkami kieruj się słuchem. Spędzamy mnóstwo czasu, opracowując sposoby na to, jak reagują kontrolery, by sprawić, żeby pedały zachowywały się bardziej naturalnie, jak instrumenty”. W efekcie użytkownicy dostają bardzo specyficzne, zaskakujące i inspirujące brzmienia, które wykraczają poza konwencjonalny horyzont dostępnych w podobnych urządzeniach dźwięków. A to jest interesujące nie tylko dla gitarzystów – zakresy częstotliwości pedałów można dopasować do różnych instrumentów, wokalu, jak również muzyki elektronicznej. Przez to Meris cieszy się statusem kultowego producenta sprzętu pośród muzyków, którzy doceniają złożoność tworzonych przez firmę brzmień i zawsze szukają czegoś nowego, by rozwinąć i udoskonalić własne występy. Pedały marki Meris nazdobywały całą górę nagród i wyróżnień jeszcze tego samego roku, kiedy pojawiły się na rynku. To wręcz niesamowite, jak szybko mała firemka odniosła tak duży sukces w zasadzie wyłącznie dzięki podążaniu za własnymi pasjami i preferowaną przez właścicieli estetyką.
Jeśli zaś chodzi o teraźniejszość i przyszłość, Meris właśnie wypuścił przełącznik presetów i narzędzie do obsługi MIDI – oba urządzenia pozwalają jeszcze łatwiej dotrzeć do różnorodności oferowanej przez pedały. W międzyczasie Terry i Angelo w dalszym ciągu eksplorują nieznane jeszcze ludzkości tonalnego terytorium. Są pewni, że choć rynek efektów wydaje się olbrzymi, jest na nim jeszcze dużo niezbadanego terenu.
Po próbki dźwięku, więcej szczegółów i niusów o Meris i ich produktach zapraszamy na stronę www.meris.us.