W poprzednim wydaniu „TopGuitar” napisałem, że marka Meris to połączenie sztuki z muzyką, designu z dźwiękiem. Dzisiaj powiedziałbym inaczej: Meris realizuje marzenia romantyków o nieskończonych panoramach dźwiękowych, projektuje muzyczne pejzaże, tworzy architekturę dźwięku opartą na nieograniczoności i nieskończoności. Tak to widzę, bo tak to słychać.
Twórcy tych urządzeń są w dzisiejszych czasach pionierami dźwięku – teraz, niemal sto lat po pierwszych próbach modulacji z lat trzydziestych ubiegłego wieku. Meris Polymoon został zaprojektowany tak, aby wyjść ponad podział jakości nagrania w studiu czy live. Jak każdy efekt Meris zresztą.
Technologia i muzyka
Technologia i muzyka
Meris Polymoon to – jak określa producent – Super-Modulated Multiple Tap Delay. A więc delay, choć pewnie Czytelnicy się domyślają, że nie do końca, a w zasadzie, nie tylko. Modulacje toru wet robią piorunujące wrażenie, a płynne przejście z delaya w kosmiczny reverb, to już potencjalnie pełnia szczęścia. To, co można robić z dźwiękiem dzięki funkcjom panelu kontrolnego, zawstydza większość delayów dostępnych na rynku. Technicznie rzecz biorąc, urządzenie oprócz dwudziestoczterobitowych konwerterów A/D i D/A, trzydziestodwubitowego procesora DSP typu floating point oraz analogowej ścieżki sygnału, daje nam także pełną kontrolę nad bypassem oraz finalnym wybrzmiewaniem efektu (trails).
Polymoon, mając cyfrowo kontrolowaną, lecz w pełni analogową ścieżkę nieprzetworzonego sygnału, pozwala nam osiągnąć naturalnie brzmiący miks nasycony oraz nienasycony efektem sygnału (wet/dry). Meris zaprojektował Polymoon w oparciu o brzmienia delay znane nam z kaskadowych, rackowych efektów echo wykorzystywany przez gigantów pokroju Franka Zappy czy Allana Holdswortha, mając na celu zbliżenie się do wyżej wspomnianych legend. Teraz wystarczy, że podepniemy Merisa Polymoon do instrumentu, by wybrać się podróż inspiracji znaną dotychczas tylko z nagrań mistrzów.
Obsługa Meris Polymoon
Obsługa Meris Polymoon
O każdym z potów w tym efekcie można by napisać osobną historię, o tym, jak zachowuje się przy różnych ustawieniach pozostałych regulatorów – wszystkie są od siebie zależne i współgrają ze sobą w sposób zachwycający. Zacznijmy od tego, że kontrola parametrów odbywa się na dwóch poziomach – podstawowym i alternatywnym, jak gdyby ukrytym pod przyciskiem alt, który należy przytrzymać i w tym czasie zmieniać „drugie” parametry przypisane do potencjometrów. Pierwszy z lewej, czyli time, określa czas pomiędzy powtórzeniami (od efektu szybkiego tremolo do 1200 ms) lub typ sygnału na wejściu input (mono lub stereo – TRS).
Feedback to liczba odbić echa (od jednego do nieskończoności) lub poziomy headroomu (instrument/line level). Potencjometr miks służy do mieszania sygnału dry z wet w płynnie przechodzących proporcjach od 0/100% przez 50/50% do 100/0%, ale gdzieś w okolicach 3/4 skali następuje skokowe (acz nie wyczuwalne mechanicznie na główce) przejście do stanu 100% wet, gdzie zanika atak i pozostajemy w zasadzie sam na sam z torem modulowanym. A ten jest taki oryginalny, że ciarki idą po plecach. W opcji alt ustalamy tym potencjometrem gain toru wet w skali od 0 do – 12 dB. Jednym z najciekawszych potencjometrów jest przełącznik obrotowy nazwany multiply. Odpowiada za liczbę i formę powtórzeń, ma sześć presetów, które nie tyle określają wartości nutowe sygnału wet, co rytmikę granych nut, czyli groove!
W zasadzie możemy na tym zbudować cały groove’owy szkielet utworu, zapętlając wybrany pattern za pomocą potencjometru feedback odkręconego poza trzy czwarte skali. Tu nie potrzeba żadnych zniekształceń dźwięków, skręcamy zatem dimension i dynamics (o nich za chwilę) do zera i komponujemy ze zrytmizowanymi zagrywkami. W trybie alt odpowiada on za dodatkowe zniekształcenia sygnału wet, sprawiające wrażenie syntezy ośmiobitowej z jednoczesnym odstrajaniem dźwięku.
Całe zamieszanie modulacyjne z kolei powodują w zasadzie dwa potencjometry, których nie powinniśmy zostawiać na koniec, ponieważ to dzięki nim jesteśmy teleportowani w odległe regiony kosmosu… To wspomniane dimension i dynamics. Pierwszy z nich powoduje wzbogacenie całej przestrzeni powtórzeń o sustain, rozmycie ich punktowego charakteru i nadanie mu tej nadprzyrodzonej, nierzeczywistej aury. Dynamics to flanger nałożony na sygnał wet, w skrajnym położeniu stający się połączeniem tremola i pitch shiftera. Przycisk po prawej stronie aktywuje funkcję phasera (Barberpole Phaser), który działa na obydwa tory (dry i wet) a warianty slow, sync phase i obydwa naraz określają prędkości przemiatania efektu w stosunku do wartości delaya.
Meris Polymoon ma jeszcze szereg udogodnień, takich jak możliwość zapisania do szesnastu presetów poprzez MIDI, jednoczesną kontrolę ekspresji dla wszystkich parametrów czy kontrola EXP dla parametrów (MIDI in/out/preset selection/external tap tempo). Gdy dodamy do tego szereg gniazd z tyłu efektu (input z opcją TRS stereo, left out, right out – line, exp/midi, będziemy mieli pełniejszy obraz sytuacji.
Barwy Meris Polymoon
Barwy Meris Polymoon
Dużo już zostało powiedziane, zatem teraz krótko i podsumowująco. Meris Polymoon z delaya w nazwie przeistoczył się w multiefekt o wielu twarzach. Dostępne są w nim zwyczajne, suche powtórzenia o dowolnym okresie i długości zanikania. To po pierwsze. Po drugie dostępnych jest aż sześć wariantów powtórzeń w postaci rytmicznych patternów czy, inaczej mówiąc, groove’ów, niesamowicie zakombinowanych i osadzonych w czasie jednego okresu, czyli powtórzenia. Pozwalają one konstruować najbardziej nawet zaawansowane frazy i zagrywki. Mamy również najważniejszy punkt ponadprogramowy, czyli modulacje powtórzeń – od delikatnego rozwibrowania i po kompletne rozmycie i obraz kosmicznego reverbu, który nastaje zamiast delaya, gdy odpowiednio odważnie podziałamy potencjometrami dimension i dynamics.
Dodajmy do tego efekt phaser w torze wet i dry (gdy wybierzemy potencjometrem mix 100% sygnału dry, mamy po prostu efekt phasera), flanger na modulacji delaya, zapętlenie frazy do 1,2 s przy maksymalnym odkręceniu regulatrora feedback… Do wyboru do koloru, a wszystko w pełni edytowalne, dziesiątki wariantów współbrzmień, różne tempa, różne nasycenia, odstrojenia, po prostu bogactwo środków, odwaga i futuryzm brzmienia – oto podsumowanie Merisa Polymoon.