Rozmawiali: Agata Gross, Mikołaj Służewski
Zdjęcia: Materiały promocyjne, Redakcja TG
Rok po płytowym debiucie tego ciekawego tria, w którego skład wchodzą bracia Bartek „Fisz” i Piotr „Emade” Waglewscy, publikujemy rozmowę z gitarzystą grupy Michałem Sobolewskim. Spotkaliśmy się zaraz po koncercie KIM NOWAK, który odbył się pod koniec lutego w gdyńskim klubie Ucho.
Agata Gross, TG: Jesteście tu nie pierwszy raz. Chyba dobrze wam się gra w Trójmieście?
Michał Sobolewski: Pierwszy koncert KIM NOWAK rozpoczynający trasę po wydaniu płyty był w Gdańsku; było bardzo fajnie. Przyszło dużo ludzi – dla mnie to bardzo ważne, bo im jest ich więcej, tym lepsza jest energia na koncertach. Kiedy widzę, jak ludzie odbierają naszą muzykę i żywo na nią reagują, to chce mi się grać! Inspiruje mnie to na bieżąco.
Czasami gramy improwizacje i jeśli jest mniej ludzi, to wtedy z tego rezygnujemy i gramy bardziej „płytowo”, ale w Trójmieście zawsze jest fajnie, energetycznie. Dzisiaj również tak było.
Macie bardzo dobry odbiór publiczności, ale w mediach niezbyt o was głośno. Z jakiego powodu nie pchacie się do świata show-biznesu?
Przede wszystkim nie lubimy się pchać, a poza tym nie ma specjalnie mediów, które biorą taką muzykę. Umówmy się, że jest to dość niszowa sprawa. Radia są nastawione na robienie pieniędzy i poświęcają swój czas antenowy na te rzeczy, które najlepiej się sprzedadzą. Nie bardzo wiem, w jakich mediach moglibyśmy zaistnieć jako „gwiazdy”, jaka telewizja chciałaby puścić nasz klip.
Trzymacie się więc na uboczu, ale mimo to nie odnosicie się krytycznie do muzyki popularnej, typowo komercyjnej…
Zawsze łatwo jest coś krytykować, a ja nie mam takiej potrzeby. Szukam tego, co mnie inspiruje, tego, co jest dla mnie fajne, a to, co mi się nie podoba, po prostu zostawiam komuś innemu. A wracając do poprzedniego pytania, gdzieś tam jednak się pokazujemy. Wiem, że bracia [Waglewscy – przyp. red.] nigdy nie udzielili tylu wywiadów, co po płycie KIM NOWAK, pewnie dlatego, że wyszła w dużej wytwórni – Universalu. Jesteśmy leniwi i nie chce nam się prowadzić strony internetowej, ale mamy swój profil na MySpace i Facebooku, skąd ludzie mogą dowiedzieć się o naszych koncertach.
W jednym z wywiadów bracia Waglewscy wspominali, że chcą się skupić na pracy w KIM NOWAK, aby nie poprzestać na jednej płycie.
Tak, to prawda.
Czy w takim razie przygotowujecie już materiał na drugi album?
Można powiedzieć, że zaczynamy coś robić. Na razie mamy jedną kompozycję… Wynika to trochę z tego, że długo nie mieliśmy miejsca do grania. Mieszkamy wszyscy Warszawie, ale wbrew pozorom wcale nie jest tu łatwo znaleźć dobrą „próbnię”. Znaleźliśmy jednak takie miejsce, gdzie możemy zacząć wspólnie pracować, i prawdopodobnie po tej zimowej trasie ruszymy z nowymi kompozycjami.
Czy zamierzacie utrzymać podobny, surowy i naturalny klimat grania na żywo?
Tak. Na pewno będzie to płyta bardzo gitarowa. Na razie wygląda na to, że może być trochę lżejsza, ale to nie znaczy, że akustyczna; może będzie trochę cichsza… ale to się jeszcze okaże. Wszystko tak naprawdę zależy od tego, co aktualnie będzie nas kręciło i inspirowało w danej chwili. Trudno teraz powiedzieć, jaka będzie ta płyta, ale na pewno będzie gitarowa, garażowa, będzie w trio, będzie na żywo.
Mikołaj Służewski, TG: No właśnie, pierwszą płytę nagraliście na setkę. Czy robiliście jakieś dogrywki?
Była dogrywana gitara, na płycie słychać ścieżki drugiej gitary, których z racji naszego składu nie dało się zagrać na żywo.
A poprawki już po głównym nagraniu?
Nie, nie było żadnych poprawek, nawet wszystkie solówki zostały tak jak były. Przed rozpoczęciem nagrań myślałem, żeby te pierwsze, spontaniczne podejścia zastąpić później specjalnie wymyślonymi solówkami, ale kiedy spróbowałem, okazało się, że pierwotne wersje brzmiały lepiej i nie było sensu ich zmieniać.
Jak długo pisaliście ten materiał?
Około trzech, czterech miesięcy.
Porozmawiajmy o sprzęcie, który kryje się za brudnym brzmieniem gitary w KIM NOWAK. Czego aktualnie używasz?
Ogólnie gram z fuzzem. Teraz nabyłem klasycznego Big Muffa. Chciałem go sprawdzić i dzisiaj właśnie na nim zagrałem; jest cieplejszy od tego, którego używałem wcześniej. Na płycie słychać z kolei efekt Analog Mana – jest to wierna kopia Fuzz Face’a zrobiona na zamówienie w Stanach, silikonowy fuzz jak te robione po 1968 roku, więc ma stare, garażowe brzmienie, hendriksowskie, sabbathowskie… Oprócz tego mam efekt tremolo. Na scenie używam pieca Orange Rockerverb 100 oraz Marshalla Bluesbreaker, no i Gibsona SG.
Używasz obu wzmacniaczy jednocześnie czy zamiennie?
Głównie korzystam z obu naraz, ale zdarza się, że na bieżąco wybieram sobie jeden z nich [za pomocą przełącznika Radial ABY – przyp. red.]. Jeśli jest jakiś moment, w którym chcę zagrać ciszej, to zostawiam sobie na przykład samego Orange’a, ale jak jest ogień, to wtedy odpalam oba i dużo przesteru – wtedy na scenie jest szeroko.
Czy wybór takiego sprzętu był podyktowany muzyką, którą wykonujecie, czy taki zestaw miałeś już wcześniej i wniosłeś go w posagu do brzmienia zespołu?
Mnie zawsze kręciło stare granie. W ogóle moje zainteresowanie gitarą wzięło się od słuchania starego rocka i klasycznych wykonawców, takich jak BLACK SABBATH, LED ZEPPELIN czy Hendrix, więc siłą rzeczy dążyłem do takiego brzmienia, ale cały czas też poszukuję. Na płycie słychać również trochę Stratocastera, ale teraz już go ze sobą nie biorę, bo wkręciłem bardziej się w Gibsona. Staram się raczej używać sprzętu, który produkuje się niezmiennie od czterdziestu, a nawet więcej lat, bo właśnie te brzmienia są mi najbliższe. Chociaż Orange jest akurat nowym wzmacniaczem; firma istnieje od dawna, ale ten head to jeden z jej współczesnych produktów.
Fisz i Emade są kojarzeni przede wszystkim z nurtem hip-hopowym. Jak to się stało, że gracie razem muzykę rockową?
Na ich ostatnich dwóch płytach: „Heavi Metal” (2008) i „Piątku 13” (2006) Fisz i Emade szukali już nie typowych brzmień hip-hopowych, ale pojawiał się na przykład przesterowany wokal, szczególnie na ostatniej płycie – to już mogło zwiastować, że szykuje się coś nowego. Kiedy dołączyłem do Tworzywa jako gitarzysta, okazało się, że bracia rockowe klimaty lubią od zawsze.
Zerknęliśmy na swoje półki z płytami i wyglądały one bardzo podobnie. Spotkaliśmy się, Bartek złapał bas, zagrał parę dźwięków i nagle na pierwszej próbie powstał „Szczur”, który potem stał się singlem promującym płytę. Wszystko powstawało bez bólu, co jest bardzo dobre, bo wszyscy czują ten sam klimat i po prostu lubią to robić.
Czy myślicie, że ten zespół może przybliżyć muzykę rockową fanom hip-hopu i odwrotnie – rockfanów zainteresować elementami muzyki hip- hopowej jak lekko rapujący wokal?
Mam nadzieję, że tak. Nie wiem, czy tak się stanie, bo wydaje mi się, że zarówno wśród hip-hopowców, jak i miłośników rocka jest spora grupa tzw. ortodoksów – jedni nienawidzą drugich i odwrotnie, tego się nie przeskoczy. Ale pewnie znajdzie się też grupa, która łyka różne rzeczy. Tak jak my – słuchamy wielu gatunków, inspirują nas przeróżne rzeczy: i elektronika, i gitarowe granie; i starocie, i nowości; lata 90. i 60. Także muzyka jest bardzo różna, ale tak naprawdę jest jedna. Chodzi o energię, o wyrażanie emocji.
Czy teraz środek ciężkości w waszych działaniach jako muzyków przesunie się w stronę KIM NOWAK? Co z innymi projektami, w których bierzecie udział?
Tak, teraz skupiamy się na KIM NOWAK, ale bracia robią również nową płytę FISZ EMADE, która pewnie wyjdzie nawet wcześniej. Emade robi beaty i ma już kilka gotowych, Bartek pisze teksty, także ich płyta jest już na pewnym etapie powstawania, ale równolegle mamy zamiar ciągnąć nasze trio, aby nagrać kolejny album. Wszystko zależy od tego, jak będzie nam szło z komponowaniem: czy będzie znowu szybko i spontanicznie, czy trzeba będzie trochę dłużej posiedzieć nad materiałem.
To będzie druga płyta – dla nich to już któraś z kolei, ale dla mnie dopiero druga – a podobno trudno jest nagrywać tę drugą , bo nie wiadomo czy inspirować się swoją pierwszą, czy szukać czegoś innego. Myślę, że będzie dobrze, wszyscy są pozytywnie nastawieni i chętni do wspólnej pracy. Na pewno będziemy dalej grali i będziemy starać się przekazać energię, to, co nam w duszy gra, za pomocą instrumentów: szarpania strun i walenia w bębny.
Wywiad ukazał się w lipcowym wydaniu magazynu TopGuitar (TG 7/2011).