Francuzi z Gojira na przestrzeni ostatnich lat konsekwentnie przesuwali granice muzycznej ekstremy, zasłużenie plasując się w czołówce przedstawicieli technicznego death metalu. Swoim ostatnim albumem – „Magma” z 2016 roku wkroczyli na nowe muzyczne terytoria, zwieńczeniem czego była m.in. nagroda Grammy i uznanie w szerszym gronie odbiorców. Podczas gdy zespół jest pochłonięty pracą nad kolejną płytą, publikujemy zapis rozmowy z jej liderem. Joe Duplantier spotkał się z nami przed występem na Pol’and’Rock Festival (dawniej „Przystanek Woodstock”) w Kostrzynie nad Odrą.
Joe, znakomicie widzieć Was ponownie w Polsce. Wczoraj, jeszcze przed oficjalnym startem festiwalu, uczestniczyliście w próbie dźwięku. Jakie są Twoje odczucia odnośnie tej imprezy? Gracie na wielu festiwalach, szczególnie metalowych, ale ten jest nieco inny.
Tak, to prawda. Moje odczucia są takie, że nie ma znaczenia, kto dziś występuje i ja to lubię. To wydarzenie samo w sobie, wchodzimy na scenę o idealnej porze, gdy zachodzi słońce, a my przygotowaliśmy porządny pokaz świateł z gigantyczną produkcją. Jestem bardzo podekscytowany, że mogę być częścią tego wszystkiego.
Wchodzimy na scenę o idealnej porze, gdy zachodzi słońce, a my przygotowaliśmy porządny pokaz świateł z gigantyczną produkcją. Jestem bardzo podekscytowany, że mogę być częścią tego wszystkiego.
Czy kiedykolwiek słyszałeś o tej imprezie?
Raz czy dwa, jednak nigdy nie mierzyłem jej znaczenia, także w kontekście politycznym w Polsce. Sądzę, że to główna rzecz i takie jest moje odczucie.

W wielu utworach podkreślacie istotę dbania o planetę, jak i o drugiego człowieka. O tym też w dużej mierze traktuje ten festiwal. Jak odbierasz to przesłanie w kontekście innych festiwali, na których mieliście okazję występować?
To niejedyny festiwal zorientowany w tym kierunku. Niestety, gdy do tego dochodzi polityka, robi się nieciekawie, ponieważ politycy mają to poczucie nieomylności, chęć włażenia z butami w każdy aspekt życia, są żądni władzy i to niestety staje się na świecie normą. Ludzie walczą o wolność cały czas i to jest tego pięknym przykładem, tak jak muzyka, kultura ogółem.
Kilka lat temu pracowaliście nad EPką „The Sea Shepherd”. Dysk, na którym był ten materiał, uległ ponoć zniszczeniu i udało Wam się opublikować jedynie numer zrealizowanym wspólnie z Devinem Townsendem i Fredrikiem Thordendalem z Meshuggah. Czy są jeszcze jakiekolwiek szanse na zrealizowanie całego materiału?
Tak, wciąż o tym rozmawiamy… dla nas głównym założeniem było zwrócenie uwagi na Sea Shepherd i cieszę się, że udało nam się opublikować chociaż ten utwór, bo taki był nasz cel: obwieścić światu o tych gościach, co się poniekąd udało. Niestety mieliśmy pewne kłopoty techniczne i okienko czasowe, kiedy musieliśmy to zrobić. I ostatecznie to spieprzyliśmy, bo nie byliśmy w stanie spiąć w całość. Przez następne lata wróciliśmy do naszej rutyny, wiesz: nagrywania płyt, ruszania w trasy – tego, co jest naszą codzienną pracą. Stało się niemal niemożliwe, aby znaleźć wystarczająco dużo czasu od tamtego momentu, aby wykonać to poprawnie. Ale być może teraz będzie czas, aby wreszcie do tego wrócić. Jest z tym spory bałagan, ponieważ nagraliśmy to z 6-7 lat temu. Więc musimy wrócić do tych ścieżek i dostosować je do nowego oprogramowania, które mamy itd. To sporo pracy i właściwie rozmawialiśmy o tym wczoraj, podczas „spotkania zespołowego” i stwierdziliśmy, żeby zrobić to teraz, bo zbyt długo rozmawiamy o tym projekcie. Ale ten jeden utwór z EPki jest najmocniejszy. Ten, który udało się opublikować – „Of Blood and Salt” – praktycznie podsumowuje przekaz, z jakim chcieliśmy dotrzeć w tamtym czasie.

Mimo wszystko trzymam kciuki, aby finalny projekt kiedyś doszedł do skutku. Osiągnęliście ogromny sukces z swoim ostatnim albumem – „Magma”. Jakie są Twoje odczucia względem tej płyty po kilku latach od jej premiery?
Wiesz, to trochę jak z czytaniem książki – kiedy przerzucasz stronę i nie zastanawiasz się już potem nad nią. Ale to w jakiś sposób część historii, część konstrukcji czegokolwiek, co tu robimy. Bardzo lubię reakcję publiczności na utwory z płyty „Magma”, która jest bardziej otwarta. Jest bardziej w punkt, co mi odpowiada, bo potrzebowaliśmy tego w naszej setliście. Chcieliśmy utworów, które bardziej pasowałyby do dużych scen i tej całej otoczki.
Bardzo lubię reakcję publiczności na utwory z płyty „Magma”, która jest bardziej otwarta. Jest bardziej w punkt, co mi odpowiada, bo potrzebowaliśmy tego w naszej setliście. Chcieliśmy utworów, które bardziej pasowałyby do dużych scen i tej całej otoczki.
Nagraliście ten album w swoim własnym studio – „Silver Cord”, gdzie pracujecie także nad kolejną płytą.
Tak, zdecydowanie.
Czy mógłbyś powiedzieć nieco więcej o nadchodzącym albumie?
Pracujemy nad nim, jammujemy bardzo dużo, sprawdzamy nowe pomysły i szukamy takiego, który zelektryzuje nas wszystkich. Jesteśmy na etapie, na którym nie jest dla nas wystarczające: „ok, ta piosenka jest spoko, zmierzamy we właściwym kierunku, dlaczego nie?” – nic z tych rzeczy. To musi być wielkie wow! Dlatego czasem pojawiasz się w studio i po prostu grasz garść riffów ze starym, nudnym brzmieniem, zestawiając z pomysłem, który masz. Więc musisz być bardzo cierpliwy gdy nagrywasz lub piszesz album, aby odnaleźć diamenty pośród błota. I to aktualnie robimy.
Jaka będzie tematyka tej płyty?
Wiesz, z pewnością nie będziemy opowiadać o jeździe ciężarówką. Zawsze towarzyszy nam ten sam, główny temat, dotyczący bycia autentycznym wobec siebie i ochrony tego, co dobre na tym świecie.
W wywiadach często podkreślasz istotę bycia obecnym, bycia „tu i teraz”. Podczas spotkania z Anneke van Giersbergen rozmawiałem z nią o „Potędze Teraźniejszości” autorstwa Ekharta Tolle. Czy odnajdujesz się poniekąd w takim sposobie myślenia?
Tak, znam tego autora i zdecydowanie blisko mi do jego rozważań. Bardzo często potrzeba w życiu wynika z jakiegoś braku. Mam tendencję do myślenia o rzeczach, które się wydarzyły w przeszłości, o projektach itd. i jestem bardzo zajęty zespołem i stale myślę o milionach rzeczy. Więc kiedy mówię ze sceny do publiczności tak dużo o chwili obecnej, to dlatego, że sam tego potrzebuję. To problem, z którym wszyscy się zmagamy, szczególnie przez social media i hiperkomunikację zapominamy, gdzie jesteśmy, wgapieni w telefony będąc gdzie indziej, bazgrząc w życiorysach innych itd. Dlatego dobrze jest być upomnianym: „poczekaj chwilę, po prostu bądź obecny, bądź tu i teraz”. Poniekąd sprawia to, że życie jest mniej dramatyczne, gdy jesteś sam ze sobą i przyjmujesz to, kim jesteś, co czujesz. Jeśli odczuwasz stres – odczuwaj, i obserwuj.
Czy możesz powiedzieć nieco o sprzęcie, z którego na co dzień korzystasz?
Cóż, Christian i ja gramy w zasadzie na tym samym typie sprzętu. Jest bardzo prosty – ja używam swój sygnowany model, który „począłem” z marką Charvell, a Christian korzysta z Randy Rhodes Jackson. Obie gitary są świetne, do tego mamy dobre piece EVH i kilka efektów: delay, noise, bramkę szumów i oczywiście stroik. Właściwie teraz już nie potrzebuję stroika, bo korzystam z tej niesamowitej technologii zwanej „Evertune”, która utrzymuje gitary w stroju. To oszałamiające – tak naprawdę nie chwytałem tego wszystkiego, dopóki nie zacząłem grać i to naprawdę działa i jest to niesamowite. Pozwala mi to mówić do publiczności bez potrzeby strojenia gitary w tym samym czasie, co jest istotną zmianą.
Jakie są wasze kolejne plany?
Pisać jeszcze więcej muzyki i miejmy nadzieję dokończyć ten projekt „Sea Shepherd”, o którym rozmawialiśmy.
Mam nadzieję, że wszystkie te rzeczy zostaną zrealizowane. Powodzenia podczas dzisiejszego koncertu i do zobaczenia wkrótce!
(po polsku) Dziękuję!
Rozmawiał: Michał Wawrzyniewicz
