Michał Zygmunt to gitarzysta zdecydowanie ukierunkowany na naturalne, akustyczne lub analogowe brzmienia. Jego solowy styl i technika, choć współczesne, to jednak silnie nawiązują do korzeni muzyki i jej odcieni etno. Poznajmy jego bardziej zespołową odsłonę.
Maciek Warda, TG: Pod koniec roku zostałeś wciągnięty w wir wydarzeń, których wcześniej chyba sam nawet się nie spodziewałeś – dwa projekty, nagrania, płyta, sesje zdjęciowe, klipy… Skąd to przyśpieszenie?
Michał Zygmunt: Latem, w trakcie festiwalu w San Sebastian, odebrałem telefon z propozycją nagrania płyty. Termin jej realizacji był jednak bardzo szybki. Wydawca chciał mieć płytę na początku 2013 roku, co zmuszało mnie do szybkich decyzji. Propozycja jednak była nie do odrzucenia. Od razu w Hiszpanii zaplanowałem sobie kształt tej płyty. W pierwszym ruchu zaprosiłem do duetu Jarka Trelińskiego z Raz Dwa Trzy. Siedząc na plaży, chciałem zrobić płytę pełną odpuszczenia, oddechu, Jarek zgodził się, jednak z uwagi na brak czasu całej płyty w duecie nie dane nam było zrobić, przynajmniej nie tym razem… Udało się za to kilka innych rzeczy, jak ten materiał wizualny.
W ogólnym podsumowaniu jestem z „Big Fish In Deep Water” bardzo zadowolony. Wiedziałem, że chcę nagrywać na żywo, w analogowy sposób. Po dwóch studyjnych płytach z Rolim Mosimannem, gdzie górowała studyjna produkcja ze ściśle zaplanowanym brzmieniem, wiedziałem, że chcę nagrywać na setkę, w dużym składzie i czuć radość ze wspólnego muzykowania. Jesienne koncerty w różnych konfiguracjach pozwoliły sprawdzić i sprecyzować koncepcję. Ostatecznie na początku listopada nagraliśmy płytę i jest to zapis z trzech niezależnych sesji live nagranych w dwóch studiach. Pierwsza sesja nagrana w kwintecie z Deep Water. Zagrali tam Artur Domink na bębnie, Radek „Bond” Bednarz na basie, Tomek Kasiukiewicz na puzonie i Janek Michalec na trąbce. Druga sesja to trio Deep Water, gdzie oprócz mnie i Dominika gra Ranjit Prasad, hinduski kontrabasista ze Stanów. Całość zamykamy pogodnym duetem z Jarkiem Trelińskim.
Maciek Warda, TG: Czy mamy oczekiwać, że pójdziesz teraz w kierunku etno rocka, coś jak Morphine?
Michał Zygmunt: Morphine? Gramy w lutym koncert w ramach wrocławskich Eklektik Sessions właśnie tribute dla tego bandu. Zagramy w dużym, międzynarodowym składzie pod przewodnictwem Bonda z Miloopy. Co do toru moich poszukiwań, interesuje mnie wiele różnych stron jednego medalu. Nie dam się chyba tak łatwo zaszufladkować. W tym roku chcę zrealizować dwa dosyć skrajne pomysły. Jeden ostrzejszy, któremu blisko do surf czy oldschoolowego rocka, a drugi pomysł to ascetyczne solo, inspirowane muzyką Wschodu. Nie chciałbym łączyć tych dwóch światów pod jednym szyldem. Kręcą mnie wszystkie wariackie, oldschoolowe brzmienia rodem z Dicka Dale, lat sześćdziesiątych, surferów i rock and rolla, ale minimalistyczna, akustyczna koncepcja z delayami, loopami i elektroniką jest dla mnie równie ważna.
[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”630px” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Interesuje mnie wiele różnych stron jednego medalu. Nie dam się chyba tak łatwo zaszufladkować. W tym roku chcę zrealizować dwa dosyć skrajne pomysły. Jeden ostrzejszy, któremu blisko do surf czy oldschoolowego rocka, a drugi pomysł to ascetyczne solo, inspirowane muzyką Wschodu. [/dropshadowbox]
Maciek Warda, TG: Doprecyzuj, proszę, czym różnią się stylistycznie Big Fish i Deep Water?
Michał Zygmunt: Big Fish to akustyczne trio z rootsowym brzmieniem z otwartą formą i improwizowaną opowieścią. Oprócz nowych utworów, gramy moje kompozycje z „Muzyk”. Gram tam na dobro, na nylonie. To muzyka z gitarą na pierwszym planie, pełna zwariowanych podróży w zakamarki muzycznego świata. Deep Water to kwintet z trąbą, puzonem i niezwykłą sekcją rytmiczną. To zdecydowanie chłodniejsze, przestrzenne brzmienia, takie północne, chłodne granie, dużo w nim spokoju i ciszy. Gram tu na gitarach elektrycznych, a gitara jest częścią większej całości, buduje, opowiada swoją historię raczej w drugim planie, ale jest w ciągłej interakcji z melodią, niesie dużo riffu i nadaje klimat całości. Graniem melodii i budowaniem atmosfery zajęte są trąby. Wszystko to zawieszone w elektronice i rootsowym pulsie. Bond używa slide’u do gry na basie, co w połączeniu z moim slide’em daje zupełnie inną niż klasyczna rockowo-jazzowa przestrzeń. Artur to mistrz długich fraz i połamanego grania. Muzykowanie w takim składzie zawsze wiedzie w inne rejony. To z tym projektem zamierzam głównie koncertować w bieżącym roku.
Maciek Warda, TG: Sesję nagraniową realizowałeś w Rolling Tapes Studio. Czemu wybór padł akurat na to studio?
Michał Zygmunt: Tak, płytę zrealizowaliśmy w większości w tym studiu. Zdecydowały głównie terminy i budżet. Pracowałem w Rolling Tapes wiosną – to analogowe, dobrze zbudowane i ładnie wyglądające studio. Miało to znaczenie ze względu na towarzyszącą nam ekipę filmową. Dwie kolejne sesje zrobiliśmy w naturalnej przestrzeni dworku Saraswati Studios. Różnorodność tych brzmień dobrze wpłynęła na całość płyty, jest kilka planów i odcieni. Przy sesjach live, gdzie po ustawieniu brzmienia reszta jest tylko rejestracją, utwory brzmią czasem dość monotonnie. Nie wnika się potem w nagrany materiał w takim stopniu jak przy produkcji, gdzie dogrywa się poszczególne ślady. W Rolling Tapes mogliśmy zagrać w jednym pomieszczeniu – co miało znaczenie. W duecie z Jarkiem Trelińskim zagraliśmy na dwie akustyczne gitary, w jednym pomieszczeniu, nagrywając tylko przez mikrofony preampy i analogowy stół. Zależało nam na pełnej naturalności, stąd wyjście z nagraniami ze studia w naturalne wnętrza. Nasz duet zagraliśmy de facto w jadalni starego dworku. Podobnie zrobiliśmy w składzie z Big Fish. Nie separowaliśmy się, graliśmy razem. To bardo akustyczne sesje, używałem do nich starego Politona i gitary dobro. To bardzo bliskie, pełne i ciepłe nagranie. Z Deep Water w Rolling Tapes brzmimy jak stary dziwaczny band z końca lat sześćdziesiątych. To świetna przestrzeń dla tej muzyki. Każda z sesji ma swoją tajemnicę, która nadaje tym utworom pewną szorstkość.
[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”630px” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Big Fish to akustyczne trio z rootsowym brzmieniem z otwartą formą i improwizowaną opowieścią. Oprócz nowych utworów, gramy moje kompozycje z „Muzyk”. Gram tam na dobro, na nylonie. To muzyka z gitarą na pierwszym planie, pełna zwariowanych podróży w zakamarki muzycznego świata.[/dropshadowbox]
Maciek Warda, TG: Słyszałem, że nagrywaliście również jakiś live podczas sesji? Co to będzie?
Michał Zygmunt: Cała sesja Deep Water rejestrowana była przez ekipę filmową, powstał więc zapis, który po złożeniu będzie sesją live, koncertem bez publiczności. Będzie można przenieść się do studia i zobaczyć na własne oczy chwile, w których ta muzyka powstawała. Można obejrzeć już pierwszy utwór, „Oder”, reszta jest w trakcie montażu. Sfilmowaliśmy też sesje z Jarkiem Trelińskim i z Big Fish, choć w zupełnie inny sposób. Całością zajęła się Forma&Czas, mała niezależna pracowania artystyczna. Opowiedzenie sesji live nienaruszające ich charakteru to trudna sztuka. Gram muzykę instrumentalną, obraz jest częścią opowieści i może być ważny podczas odbioru mojej muzyki. Fajne jest też to, że udało się udokumentować niepowtarzalne chwile, widać naszą interakcję, momenty, w których rodzi się to specyficzne tarcie między muzykantami. Pokazuje też, jak wiele przyjemności można czerpać ze wspólnego grania, bez dogrywek, bez cięć, bez żadnych nowoczesnych chwytów.
Maciek Warda, TG: Kto jest producentem tego materiału? Czy oddałeś wszystko ponownie w doświadczone ręce Roliego Mosimanna, znanego z pracy z Björk, The The, New Order czy Faith No More?
Michał Zygmunt: Tym razem za całość brzmienia płyty odpowiada Tomek Gwinciński, jeden z najlepszych polskich gitarzystów, znany z projektów Kury, Łoskot, Maestro Trytony. Tomek ma świetną, wręcz wybitną estetykę. Doskonale wie, czego chce, a przede wszystkim wie, czego nie chce. Świetny producent. Mam już nawet kilka wspólnych planów na przyszłość. A jeśli chodzi o moją współpracę z Rolim, to nagraliśmy wiosną płytę z rzeką Odrą w roli głównej. To była fantastyczna przygoda w świecie dźwięków przyrody, ale ubranych w bardzo bluesowo-rootsową materię. Album będzie promował teledysk do utworu „Z Wiatrem i pod wiatr”, który zagraliśmy w trio z Rolim i Bondem.
W 2013 mamy w planach rozpocząć pracę nad wspólnym trio. To moje ostrzejsze niż dotychczas granie, więcej w nim pulsu. Teledysk, który będzie zapowiedzią tych działań, jest już gotowy i ukaże się lada moment.
[dropshadowbox align=”none” effect=”lifted-both” width=”630px” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#dddddd” ]Deep Water to kwintet z trąbą, puzonem i niezwykłą sekcją rytmiczną. To zdecydowanie chłodniejsze, przestrzenne brzmienia, takie północne, chłodne granie, dużo w nim spokoju i ciszy.[/dropshadowbox]
Maciek Warda, TG: Jak zmodyfikowałeś swoje instrumentarium na potrzeby tych projektów? To analogowe klimaty, ale bardziej zelektryfikowane niż twoje poprzednie solowe dokonania.
Michał Zygmunt: Tym razem, oprócz gitary akustycznej i dobro, użyłem gitary elektrycznej. Na sesji z Deep Water użyłem starego Gibsona ES i mojego super Gretscha. Reszta to mikrofony i wzmacniacze oraz analogowy taśmowy delay.
Maciek Warda, TG: Kiedy ruszasz w trasę i do kiedy potrwa promocja nowych projektów?
Michał Zygmunt: Promocja rusza w styczniu. A potrwa pewnie do wiosny. Na koncerty wyruszymy wczesną wiosną i postaramy się, żeby było o nas słychać.
Maciek Warda, TG: Dziękuję za rozmowę!
Michał Zygmunt: Dziękuje również!
Fot: Michał Zygmunt, Materiały Prasowe