Podczas ostatniego wywiadu dla Q1043 New York Bettencourt podzielił się historią o tym, jak podczas NAMM Show był świadkiem występu Eddiego Van Halena. Wykonanie to okazało się trudne zarówno dla słuchaczy i dla samego Eddiego…
A było to tak. Opowiada Nuno (spisane przez Ultimate Guitar): „Zaprosił mnie Steve Lukather. Powiedział 'musisz to zobaczyć. To będzie jak country, fusion, chicken pickin’, jak Dixie Dregs ze Stevem Morsem, Albertem Lee i tego typu kolesiami’. Było ich chyba czterech na scenie, robiących niesamowite rzeczy. I siedzę obok Steve’a, jak małe dziecko, bo powiedział mi, że Edward też tam będzie i że do nich dołączy. Mówię: 'O mój Boże! Edward tam będzie? Holly shit’. Nie mogę się doczekać.”
A potem Bettencourt wyjawił: „Nie chcę ci tego mówić… ale było mi szkoda Edwarda w tej przestrzeni. Dlaczego? Ponieważ czuł się jak ryba wyciągnięta z wody. Dlaczego? Oczywiście grał swoje i było wspaniale, ale ścigać tych czterech facetów w ich domenie, ich kulturze i świecie, to jakby poprosić Edwarda, żeby rapował, skoro nigdy nie zajmował się hip-hopem. Robił swoje i fajnie było usłyszeć Edwarda, ale tak naprawdę gitarzyści obok mnie mówili: 'Jezu. Wow. To coś innego’.
Trochę współczułem Edwardowi, bo groove perkusisty i wszystko co się działo… to było jak wiejskie szaleństwo delektujące się chicken pickin’
Nuno podał odwrotny, hipotetyczny przykład grania w sytuacji muzycznej, która nie najlepiej pasowałaby do stylu gry Alberta Lee: „A teraz wstawcie Alberta Lee do składu Van Halen i powiedzcie mu dobranoc. Nie ma mowy, żeby zagrał to samo, co Edward. Na tym właśnie polega piękno tego, co wciąż próbuję powiedzieć i co wpędza mnie w kłopoty”.
Nie każdy może grać rzeczy kogoś innego. A Edward jest najlepszy jako Edward