Mając na uwadze ostatnią awanturę pomiędzy Nikki Sixxem z Mötley Crüe i Eddie Vedderem z Pearl Jam, oddajemy głos Slashowi, który wspomniał o sytuacji Guns N’ Roses w tym konflikcie. Wszystko oczywiście w kontekście rywalizacji grunge’u z rock-metalowym mainstreamem na Zachodnim Wybrzeżu USA na początku lat 90.
Prawdą jest, że cały ten grunge powstał w opozycji do rocka, który coraz bardziej zaczynał opierać się trwałej ondulacji niż na samej muzyce. Estetyka rewolucji „flanelowych koszul w kratę” charakteryzowała się natomiast naturalizmem i mrokiem zarówno w brzmieniu jak i w tekstach. Oczywiście było to przeciwstawienie się „gładkiemu”, eleganckiemu i dominującemu wówczas brzmieniu z Bay Area. Artyści grunge’owi chcieli odzwierciedlić brzydotę, którą widzieli wokół siebie oraz rzucić światło na ukrywaną prawdziwą deprawację świata.
Wspominając te czasy w wywiadzie dla magazynu Kerrang! Slash powiedział, że nie podoba mu się sposób, w jaki dziennikarze muzyczni odnoszą się do Guns N’ Roses, mówiąc, że grunge zabił ten zespół. Zdaniem Slasha, byli już wówczas wielcy i nie miało to na nich wpływu: „To było trochę kiepskie, że dziennikarze muzyczni na początku lat 90. stworzyli tożsamość dla zespołów z Seattle tylko poprzez pozycjonowanie ich jako anty-Guns N’ Roses. Wiem, że krytycy lubią uważać narodziny grunge’u za śmierć Gunsów”.
To było trochę kiepskie, że dziennikarze muzyczni na początku lat 90. stworzyli tożsamość dla zespołów z Seattle tylko poprzez pozycjonowanie ich jako anty-Guns N’ Roses. Wiem, że krytycy lubią uważać narodziny grunge’u za śmierć Gunsów
Slash kontynuował: „Byliśmy już wtedy tak wielcy, że pojawienie się zespołów grunge’owych nie miało dla nas znaczenia. Osobiście uważałem, że Nirvana była fajna. Mam cztery ich albumy. Ale nie byli tak ciężcy, czy nastawieni na riffy jak Soundgarden, czy Alice In Chains. To były moje dwa ulubione zespoły z Seattle. Wydaje mi się, że Axl i Kurt Cobain mieli podobne problemy. Ale Dave Grohl jest na mojej płycie razem z Duffem, więc przynajmniej jeden członek Nirvany mnie nie nienawidził!”.
Nirvana była fajna. Mam cztery ich albumy. Ale nie byli tak ciężcy, czy nastawieni na riffy jak Soundgarden, czy Alice In Chains. To były moje dwa ulubione zespoły z Seattle. Wydaje mi się, że Axl i Kurt Cobain mieli podobne problemy. Ale Dave Grohl jest na mojej płycie razem z Duffem, więc przynajmniej jeden członek Nirvany mnie nie nienawidził!
W wywiadzie dla MTV Slash chwalił Kurta Cobaina, mówiąc: „Uważałem, że facet był genialny, to strata, ale jednocześnie było chyba nieuniknione, że zrobił to, co zrobił. Ważne, że napisał kilka świetnych rzeczy”.
Kumpel z zespołu Slasha, gitarzysta Gilby Clarke wspominał z kolei (w wywiadzie dla 80s Metal Recycle Bin), że w okresie największej popularności gatunku, fani grunge naśmiewali się ze Slasha: „Ktoś zobaczył Slasha i mówił: 'O mój Boże – patrzcie, to Slash!’. Śmiali się, jakby to była postać z kreskówki, a nie Slash z Guns N’ Roses! Trzy, czy cztery lata wcześniej był najfajniejszym skurwielem na świecie. To było te kilka rzeczy, po których można było poznać, że coś się zmienia. Niektóre zespoły zaczynały być trochę karykaturalne, zamiast mieć wiarygodność muzyczną”.