W środę 9 sierpnia 2023 w krakowskim klubie STUDIO zabrzmiała potężna dawka energetycznej muzyki. Agencja Knockout Productions zorganizowała tam koncert grup Biohazard, Terror, Dog Eat Dog, Schizma oraz Get The Shot. Podobnie jak dzień wcześniej w Warszawie, koncert był w pełni wyprzedany, więc ci, którzy przegapili zapowiedzi i o imprezie dowiedzieli się zbyt późno – pocałowali klamkę klubu…
Ja niestety nie zdążyłem na otwierający wieczór występ Kanadyjczyków z Get The Shot i miły wieczór rozpocząłem od Schizmy, która już mocno rozgrzana dawała czadu ze sceny. Ludzkość szczelnie wypełniająca klub już na tym koncercie korzystała z możliwości pogowania i radosnego reagowania na miłe dźwięki płynące ze sceny, była to niezła zapowiedź tego, co miało dziać się podczas następnych trzech występów zaplanowanych na ten wieczór. Generalnie poza wspomnianymi przybyszami z Kanady pozostałe cztery składy to raczej seniorzy, ale cholera, w ogóle tego nie było widać i słychać. Panowie ładowali do pieca z mocą, jakiej pozazdrościć im mogą dzisiejsi dwudziestolatkowie, i parafrazując wyświechtane przysłowie, wszyscy muzycy obecni na scenie Studia w ten wieczór są jak wino – im starsi, tym lepsi.
Ciężko wyróżnić którykolwiek ze składów, bo wszystko to chodząca samobieżnie historia muzyki niepokornej, ja akurat najbardziej ucieszyłem się, że w końcu zobaczę na żywca Dog Eat Dog, bo taki crossover był bliski sercu memu lat temu 30, zasłuchiwałem się wtedy w takich dźwiękach i wcale nie marzyłem o tym, że za 30 lat panowie będą dalej w świetnej formie, a ja z aparacikiem znajdę się pod samą sceną na ich koncercie, żeby uwiecznić występ dla naszych czytelników. No i oczywiście się nie zawiodłem – znakomity rapcore i koncertowa, nomen omen, forma. Szacun dla publiki, świetny kontakt, oczywiście John Connor rozpoczął pląsy w koszulce hokejowej reprezentacji Polski. Bardzo pozytywny i niestety krótki set, podczas którego ludzkość już zaczęła wrzeć, a przed nimi przecież jeszcze dwa koncerty…. Connor zapowiedział nową płytę formacji i powrót do Polski jesienią na dwa pełnowymiarowe koncerty – już przebieram nóżkami i mam nadzieję, że ponownie pojawią się w Krakowie.
Po DED na scenie zapanował TERROR. Panowie zaiste nie proponują tak przebojowych i chwytliwych szlagwortów jak ekipa Connora, ale mówiąc krótko – celny i bolesny strzał w zęby. Hardcore’owa jazda bez trzymanki, świetnie pracująca sekcja z przesterowanym basem, mocne, szybkie kompozycje. I tu już zaczęło się piękne pływanie słuchaczy nad głowami publiczności zakończone efektownym nurkowaniem w fosie w rękach troskliwych i czujnych ochroniarzy, którzy skutecznie dbali o bezpieczeństwo szalejącej publiki – szacun dla panów w czarnych koszulkach.
Krótka przerwa na uprzątnięcie sceny i pyszne piwo z rzemieślniczego browaru, jaki działa w Klubie STUDIO i na scenie pojawiła się najbardziej oczekiwana, legendarna formacja tego wieczoru. Biohazard jeńców nie bierze. Od pierwszych dźwięków moc niewiarygodna wprowadzająca ludzkość w amok ostateczny. Evan Seinfeld występujący jak zwykle topless imponował rzeźbą ciała i okraszającymi ją tatuażami, koledzy mu dzielnie wtórowali. Zero odgrzewania kotletów i jeździe na sławie z najntisów ubiegłego wieku. Tu nie ma żadnego ZBOWiDu. Moc, energia, power, radość z grania i niezmienny szacun dla publiki. Ta kultowa kapela ma fajne życie, bo jednoczy pod sceną i metali, i punków, i hardkorowców – Biohazard jest jak zupa pomidorowa, wszyscy go lubią. I fajnie, bo dawno nie słyszałem tak porządnie zagranego koncertu.
I ogólnie był to bardzo porządny koncert. Jak zwykle w wykonaniu sztuk organizowanych przez Knockout Production, organizacja na światowym poziomie, wszystko widać, słychać i czuć. Gratulujemy kolejnego sukcesu organizacyjnego i frekwencyjnego i czekamy na kolejne znakomite sztuki przygotowane przez tą agencję, a tymczasem zapraszamy do zapoznania się z dokumentacją fotograficzną z krakowskiego koncertu grup Biohazard, Terror i Dog Eat Dog.
Tekst, zdjęcia: Sobiesław Pawlikowski