Wild Beasts
Wild Beasts są bardziej zespołem, niż większość zespołów. To dziwne, bo przez całą swoją karierę próbowali uciec od ograniczeń formuły „czterech chłopaków gra razem”, co widać szczególnie na syntetycznym, pełnym zamian instrumentów nowym albumie „Present Tense”. Hayden Thorpe, Tom Fleming, Chris Talbot i Ben Little wzięli niemal roczne wolne od koncertów, poświęcając czas na tworzenie tych jedenastu utworów – o wiele dłużej, niż w przypadku poprzednich albumów. Na płycie sporo do powiedzenia mieli współproducenci Lexxx i podopieczny samego Briana Eno – Leo Abrahams. Wszyscy razem stworzyli płytę niezwykle misterną, spójną, emocjonalną.
Czterej członkowie Wild Beasts pochodzą z tego samego małego miasteczka i znają się od dzieciństwa. Spędzili wiele lat w rock’n’rollowej machinie, tworząc niezwykłe płyty i grając niesamowite koncerty. Ten zespół (podobnie, jak wszyscy wielcy artyści) tworzy swój własny świat i niczego nie uważa za oczywiste. Tak było od samego początku, kiedy Hayden i Ben, a potem Chris, założyli zespół Fauves (francuskie tłumaczenie „Wild Beasts”; ach, ta młodzieńcza pretensjonalność) w malowniczym miasteczku Kendal w hrabstwie Kumbria. Potem przeprowadzili się do Leeds, gdzie dołączył do nich kolejny chłopak z Kendal, Tom, i podpisali kontrakt z Domino. Mimo tych zmian, nadal nie pozwolili wtrącać się w swoje sprawy nikomu i niczemu z zewnątrz. Dlatego ich debiutancki album „Limbo Panto”, nagrany, gdy mieli zaledwie 21 lat, nie brzmi jak żaden inny.
Choć od wydania „Limbo Panto” są w nieustannej trasie, na każdym etapie zatrzymywali się i zastanawiali nad całokształtem zespołu i tym, czego właściwie wszyscy chcą. Słychać to w zmysłowym groovie drugiej płyty „Two Dancers” i na subtelnym, szybującym „Smother”, nagranym po tym, jak zespół przeprowadził się z Leeds do Londynu. Wild Beasts promowali „Smother” podczas swojej pierwszej wizyty na Open’erze, a zarazem w Polsce w 2010 r. Choć albumy układają się w twórczy ciąg, na każdym z nich zespół wypada zupełnie inaczej. „Present Tense” też ma zupełnie innowacyjną formę: czerpie z najbardziej intensywnych elektronicznych dźwięków lat 80. i 90., ale z niezwykłą starannością wymyśla je na nowo i układa na modłę 21 wieku. W ostatnim rozdaniu, grupa została nominowana do Mercury Prize.