Francuska piosenka od zawsze miała swoje miejsce w sercach Polaków, więc koncert Zaz, paryskiej wokalistki, który odbył się 26 listopada 2015 w hali Gdynia Arena, przyciągnął tłumy polskich fanów. Wydarzenie odbyło się jako element Ladies Jazz Festiwalu – niejako zapowiadając jego kolejną edycję i sugerując otwarcie się organizatorów na kierunek bardziej „pop”. Arena zapełniła się całkowicie, chociaż publiczność przez pierwszą część koncertu wydawała się onieśmielona. Wbrew pierwszej reakcji słuchaczy, wokalistka, tryskała entuzjazmem, doskonale bawiła się na scenie aż w końcu udało się jej rozgrzać wielotysięczny tłum. Zaz, czyli Isabelle Geffroy, obecnie należy do jednych z najbardziej uznanych francuskich piosenkarek, a koncert w Gdyni zakończył jej muzyczną trasę po polskich miastach. W utworach, którą zaprezentowała na koncercie w Gdyni, słychać było echa dróg, które przeszła od bluesowych formacji, poprzez kabaret, paryskie ulice, na których grała dla zarobku, aż po nowoczesne, przebojowe dźwięki. W muzyce Zaz pojawiają się odniesienia do starej, francuskiej piosenki, której wokalistka złożyła hołd, nagrywając płytę „Paris”. Koncert rozpoczął się utworem „Paris sera toujours Paris”, zaśpiewanym zza na wpół przeźroczystej kotary. Piękna scenografia, na którą składały się paryskie kamienice, pomogła słuchaczom przenieść się do stolicy Francji i podążać za Zaz po klubach, kabaretach i świecie nowoczesnych ulic. Z lekkością i niegasnącym uśmiechem, Isabelle wykonała utwory znane na całym świecie, związane z Paryżem. Ich nastrój podkreślały przepiękne multimedialne wizualizacje, jedne jakby zabrane wróżkom Walta Disneya, inne poruszające i zaskakujące poprzez stworzoną w nich głębię – trzy osobne rzutniki, przepiękna gra świateł, wszystko doskonale zgrane z muzyką. Oczywiście nie zabrakło piosenek z poprzedniej płyty Zaz, „Retro verso”, które wokalistka odśpiewała wraz z publicznością: „On ira”, „Comme ci, comme ça” oraz z pierwszego albumu, zatytułowanego po prostu „Zaz” („Je veux”). Szybkie, swingujące tempa były przeplatane nastrojowymi balladami, takimi jak „La lessive”. Zakochana w wokalistce publiczność nie szczędziła okrzyków i braw, którymi nagradzała nie tylko utwory ale też dekoracje i zmiany ubiorów (Zaz zaprezentowała się najpierw w pięknie skrojonym garniturze, później w falbaniastej, szyfonowej sukience jakby wyciętej z obrazów francuskiego twórcy i bywalca Moulin Rouge, Toulouse-Lautreca, by na koniec zjawić się na scenie w modowym, ciemnym kombinezonie). Język francuski, którym wokalistka posługiwała się pomiędzy piosenkami, niestety stanowił dla Polaków wyraźną barierę, którą udało się przełamać dopiero śpiewając proste „la, la, la”. Tego wieczoru, w Arenie Gdynia liczył się nastrój, wrażenie przeniesienia w czasie i emanująca ze sceny radość.