To był wielki show – takimi słowami najprościej określić wydarzenie wczorajszego wieczoru, jakim był występ zespołu Thirty Seconds to Mars, który odbył się na Ergo Arenie w Gdańsku/Sopocie. Tysiące fanów wyczekiwało zespołu, a podczas koncertu tłumnie odśpiewali razem z muzykami WSZYSTKIE zagrane utwory, z nieba spadały deszcze confetti i ogromne kolorowe balony – było tyle samo wrażeń dla ucha jak i dla oka.
Thirty Seconds to Mars to zespół, dla którego fani zdecydowanie są najważniejsi – to dla nich charyzmatyczny wokalista, Jared Leto, przygotował mnóstwo niespodzianek: już przy jednym z pierwszych utworów na scenie znalazło się trzech Polaków, którzy na próżno uczyli wokalistę polskich słów, w finałowym utworze „Closer To The Edge” było ich tam już kilkudziesięciu (!), największą szczęściarą okazała się jednak fanka, do której Jared osobiście zadzwonił i zabrał ją przed kamery, pomijam już fakt, że zdobyła jego numer.
Doskonale skomponowany show przechodził z rockowego brzmienia utworów takich jak „The War”, „Up In The Air” czy „Enter Sandman” Metalliki, do akustycznej rundy, gdy wokalista znalazł się w samym środku publiczności, gdzie przy pomocy akustycznej gitary odegrał „Hurracane”, „The Kill” i „From Yesterday”.
Publiczność reagowała doskonale, fani przygotowali dla zespołu własne niespodzianki: podczas utworu „City of Angels” dwunastotysięczny tłum uniósł telefony komórkowe z włączonymi „latarkami”, tworząc wrażenie świateł wielkiego miasta; wszyscy mieli też kartki z napisami „We Missed You”. „Kocham was, szaleńcy!” – takimi słowami odwdzięczył się Jared.
Wszystko podczas tego koncertu było idealnie dopracowane, nagłośnienie fantastyczne, utwory grane w pełnym składzie robiły ogromne wrażenie, a perkusista zespołu, Shannon Leto miał też okazję popisać się grą na gitarze akustycznej. „To jeden z najlepszych koncertów, jakie graliśmy na tej trasie” – stwierdził wokalista zespołu i można mu wierzyć, to było prawdziwe szaleństwo w najlepszym tego słowa znaczeniu.