To było kolejne bardzo pouczające spotkanie. Warsztaty z tak znaną postacią z branży muzycznej zawsze dostarczają wrażeń i wiedzy nie do zdobycia w inny sposób.
W programie wydarzenia było napisane, że Wojtek Olszak poprowadzi spotkanie na temat nagrań demo, ale oczywiście nie obyło się bez znacznego rozszerzenia tematu wykładu. Jak wiadomo Wojtek jest cudownym dzieckiem muzyki rozrywkowej, który rozpoczął swoją karierę od napisania i wyprodukowania pierwszego wielkiego hitu Edyty Górniak „Jestem kobietą” z płyty „Dotyk” (na której napisał muzykę i wyprodukował jeszcze kilka innych utworów). Od tego czasu minęło wiele lat i w tym czasie brał udział w powstawaniu ponad 200 płyt w rolach kompozytora, klawiszowca, realizatora, czy producenta właśnie.
Spotkanie w ramach Festiwalu Soundedit rozpoczęło się od omówienia demówek, których są dwa rodzaje: dla wytwórni płytowej i dla potencjalnego producenta. Dla skuszenia firmy by wydała naszą płytę, demo musi brzmieć… lepiej niż sama płyta ponieważ osoby decyzyjne nie domyślą się nigdy na podstawie słabej demówki, jak dobrze może zabrzmieć płyta. Nie każmy im się domyślać, jak dobrzy jesteśmy, tylko przynieśmy porządnie zrealizowany utwór lub dwa, co pozwoli dostrzec nasze najważniejsze walory. Drugi rodzaj dema to muzyka przygotowana dla producenta: szkic kawałka, który chcemy z nim zrealizować. Ten materiał nie musi być wycyzelowany, ale powinien zawierać najważniejsze cechy charakterystyczne, motyw instrumentalny, frazę i melodię wokalu, zarys formy. Takie demówki dają pole do popisu producentowi i można je nagrać bardziej domowymi sposobami. Trzecim rodzaje dema jest to, które producent wysyła muzykom sesyjnym „do nauczenia się”, ale to już bardziej specjalistyczny materiał.
Mniej więcej po pół godzinie wykładu Wojtek Olszak powiedział, że to by było na tyle, bo „ile można gadać o demówce” i przeszedł do tego, co lubi najbardziej, czyli odkrywania tajemnic i „patentów” największych światowych producentów muzyki. Na wielu przykładach audio (puszczał poszczególne tracki, porównywał, mutował, miksował) pokazał, jakie znaczenie dla miksu całości może mieć pozornie beznadziejna barwa danego instrumentu. Że wyselekcjonowana ścieżka basu, czy stopy sama może brzmieć wręcz kuriozalnie, ale w miksie wypełnia takie pasmo, że bez niej w utworze wyraźnie czegoś brakuje. I tak po kolei, zaskoczenie goniło zaskoczenie, przykład po przykładzie, a wszystko okraszone ciekawostkami i poradami. Potem przyszedł czas na bardziej życiowe porady o tym, jak rozmawiać z wydawcami, jak dbać o swoje pieniądze, jak nagrywać, do czego w ogóle są muzycy sesyjni i dlaczego korzystają z nich największe gwiazdy muzyki. Spotkanie obfitowało także w pytania z sali, która była niemal całkowicie wypełniona. Wojtek Olszak był jak zwykle otwarty, bezpośredni, skracający dystans, więc w jego obecności trudno było nie czuć się swobodnie i komfortowo. Podczas spotkania „sprzedał” wiele ciekawych historii, bezcennych spostrzeżeń, trochę humoru i duuużo wiedzy, także brawo dla organizatorów Soundedit za zaproszenie takiego gościa!
Tekst i zdjęcia: Maciej Warda