Gdyby zapytać o polskiego gitarzystę, który grał lub nagrywał z Alem Di Meolą, Tommym Emmanuelem, Albertem Lee czy Birellim Lagrenem, to część czytelników by zatkało, nieprawdaż? Otóż jest taki przesympatyczny gość, nazywa się Adam Palma i właśnie wydał swoją kolejną solową płytę. „Palm-Istry” nie jest spójnym koncept-albumem, mamy tu bowiem arcyciekawy przekrój przez wszystkie inspiracje i zainteresowania Palmy, jakie towarzyszą mu od początku jego muzycznej drogi, ze szczególnym uhonorowaniem Hendrixa, któremu poświęcił medley trzech klasyków („Little Wing”, „Hey Joe” i „The Wind Cries Mary”). Urzekająca, momentami energetyczna, momentami liryczna interpretacja tych hitów to piękny hołd dla Mistrza. Jak sam przyznaje: „To, co teraz gram, to już nie jest tylko fingerstyle. Chyba najbezpieczniej powiedzieć, że po prostu gram akustyczną muzykę gitarową”. To nie jest tak „po prostu”. To poziom wykonawczy i realizacyjny, jakiego większość gitarzystów akustycznych może pozazdrościć. Pozornie gitara akustyczna nagrana solo to nic nadzwyczajnego, ale słuchając Adama Palmy, uświadamiamy sobie, jaka to w rzeczywistości maestria, jak imponująca musi być myśl kompozycyjna, by słuchacz nie chciał w połowie muzycznej podróży wysiadać z pociągu. W przypadku „Palm-Istry” nawet u celu podróży nie będziemy chcieli wysiadać! Artykulacyjna biegłość Palmy jest słyszalna praktycznie w każdym momencie płyty, a doskonałymi tego przykładami są właśnie utwory Hendrixa, które ewidentnie leżą Adamowi najbardziej. W środku płyty są tez utwory o nieoczywistej konstrukcji rytmicznej, jak „Rheged” czy „Do boju”, zrozumiałe raczej dla znawców specyfiki gitary fingerstyle, niż elektrycznego rockowego łojenia. Dalej mamy piękne uspokojenie w postaci gitarowej ballady zaczerpniętej z serialu „07 zgłoś się”, której melodia przewodnia to jeden z najbardziej charakterystycznych i trudnych do zanucenia (spróbujcie!) polskich tematów wszech czasów. Kulminacyjnym momentem płyty jest jej koniec, czyli porywający gipsy-jazz („Nuages”), świadczący, że Adam jest cały czas rozkochany w tym gatunku, a cała płyta świadczy, że jest to po prostu miłość do muzyki.
Wyd.: Agencja Muzyczna Polskiego Radia