
Płyta nie wygląda imponująco, ale przecież muzyka jest dla ucha, nie dla oka – powinna bronić się sama. I broni się. Najważniejsza informacja o zawartości „Far” jest taka, że to EP-ka, czyli tylko cztery utwory, a muzyka na niej wymyślona została bez wiodącego wokalu (momentami słychać tylko wokalowe sample). Angażuje ona słuchacza brzmieniami poszczególnych instrumentów i zaskakująco dojrzałymi aranżacjami. Te ostatnie brzmią interesująco, a czasami nawet porywają swoim rozmachem – i nie mam na myśli karkołomnych technicznych popisów, ale budowanie klimatu i sprawne operowanie dynamiką. Jak na debiut, to całkiem dobrze się tego słucha – może dlatego, że słychać, iż panowie rzetelnie odrobili lekcje domowe – świadomie i z gustem zagospodarowują muzyczną przestrzeń, a pisząc utwory korzystają z najlepszych wzorów. Nie da się ukryć, że obecne są tu wpływy światowych gigantów rocka typu Pink Floyd czy nawet el-muzyki (te kosmiczne brzmienia klawiszy…). Poza tym nie pierwszy raz przekonujemy się, że metalicznie brzmiący bas w połączeniu z klawiszową elektroniką może spowodować ciarki na plecach. Masywne, niepokojące gitarowe riffy (np. w „Uncertain Return”) nadają tej EP-ce gitarowego ciężaru gatunkowego i w zasadzie z utworu na utwór robi się coraz bardzie rockowo i gitarowo. Niebezpieczne jest jednak to, że cztery utwory wydają się idealnie składać w spójną całość i gdyby było ich na przykład dwa razy więcej, to całość mogłaby już trącać dłużyzną. Wiem, że to gdybanie, ale jestem bardzo ciekawy, jak zespół uniknie tej pułapki, montując w końcu pełnej długości płytę. Po tym pierwszym spotkaniu z zespołem można stwierdzić, że Beyond The Event Horizon dobrze rokuje i trzeba mu kibicować, by dalej podążał w kierunku progresywnego rocka.