Nie wiem, jakimi orbitami krążył „A Way Out” albo jaką agencję PR-ową wynajął zespół, ale jeśli na redakcyjnym biurku ląduje CD kompletnie nieznanego mi progresywno-metalowego zespołu z Izraela (!), to coś jest na rzeczy.
O izraelskiej scenie metalowej mogę powiedzieć jedynie tyle, że pewnie istnieje, skoro Distorted Harmony stamtąd pochodzą. „A Way Out” pokazuje, że sekstet wie, o co chodzi w nowoczesnym progresywnym metalu. Jedenaście wypolerowanych studyjnie do bólu piosenek, połamane rytmy, trochę synkop, trochę djentujących riffów, elektronika i melodyjne wokale – wszystko to sprawia, że podczas lektury płyty moje skojarzenia płyną w stronę uwielbianego przeze mnie Haken, ale Distorted Harmony nie są plagiatorami. Wiem to, bo do Haken trochę im jednak tu i tam brakuje. „A Way Out” jest bowiem płytą dość wtórną i przewidywalną. Wszystko się tu klei i nic nie wystaje, stopień skomplikowania poszczególnych kompozycji jest wysoki, ale zawsze w przypadku takich albumów pojawia mi się w głowie pytanie: co tu jest progresywne? Tego typu świetnych technicznie albumów słyszeliśmy już wszyscy wiele, więc na dobrą sprawę nic nikogo tutaj nie zaskoczy. Nie ma tutaj rozwiązań, które byłyby świeże. To jest dobra rzemieślnicza robota, pełna popisów i fajerwerków, świetnie wyprodukowana i absolutnie jak najbardziej słuchalna. Mieszanie cięższych, djentowych gitar z kolorowymi elektronicznymi pasażami Distorted Harmony wychodzi i ma sens, ale „A Way Out” przełomowa w żaden sposób nie jest.
Jak zatem ocenić taki album? Czy docenić za instrumentalną biegłość, za wyczyszczoną do granic produkcję i bezbłędne wykonanie, wzruszyć ramionami na brak elementów, które mogłyby zapaść w pamięć od razu przy pierwszym przesłuchaniu czy wręcz zganić za brak rewolucyjnych i faktycznie progresywnych pomysłów, na jakie nie natknąłem się nigdzie indziej? Chyba zostawię ten dylemat do rozwiązania wam. Sprawdźcie sobie „A Way Out”. Jeśli progresywny metal to wasza rzecz i sami rozsądźcie – poświęconego czasu żałować nie będziecie, bo Distorted Harmony potrafią i pisać, i grać.
Wydawnictwo: Własne